Prawie co czwarty wyborca w Turyngii postawił krzyżyk przy Alternatywie dla Niemiec (AfD) - a tym samym jej skrajnie nacjonalistycznym "skrzydle", traktowanym przez Służbę Ochrony Konstytucji jako przypadek wzbudzający podejrzenie. Jego frontmanem jest czołowy kandydat AfD w Turyngii Björn Höcke, który bez oporów domaga się "zwrotu w politycznej kulturze pamięci" i otwarcie mówi o "Umvolkung" - wymuszonej zmianie składu etnicznego społeczeństwa. W pozostałych partiach w Niemczech sukces AfD w Turyngii został przyjęty z przerażeniem - choć wynik ten był do przewidzenia. Wszystkie sondaże przedwyborcze prorokowały ogromny przyrost zwolenników AfD. Szef tej partii Alexander Gauland zaraz po ogłoszeniu pierwszych wyników ogłosił wprawdzie "koniec partii masowych" i zaczął zabiegać o "mieszczańską koalicję" z CDU. Ale równie szybko wszystkie partie, łącznie z chadecją, wykluczyły współpracę z AfD. "Reprezentowana przez faszystę" Premier Turyngii Bodo Ramelow z Lewicy w swoim pierwszym wystąpieniu po wyborach stwierdził, że co prawda 24 procent elektoratu oddało swoje głosy na AfD, ale 76 procent tego nie zrobiło. Jest to dobrym sygnałem. Szefowa Zielonych Annalena Baerbock bez ogródek mówiła o wstrząsającym wyniku. "AfD reprezentował w wyborach w Turyngii faszysta, który jasno i wyraźnie dawał temu wyraz w kampanii wyborczej" - powiedziała Baerbock. W podobnym tonie wypowiedziała się komisaryczna szefowa SPD Malu Dreyer. Jak zapewniła, socjaldemokraci będą robili wszystko, by zwalczać AfD. Sekundował jej wicekanclerz Olaf Scholz: "W rządzie nie ma miejsca na AfD. Myślę, że jest to jasne dla wszystkich". Także sekretarz generalny CDU Paul Ziemiak zajął jednoznaczne stanowisko: współpracy z AfD nie będzie, podobnie jak nie będzie koalicji z lewicą. Czołowy kandydat chadecji w wyborach w Turyngii Mike Mohring był po ogłoszeniu wyników wyborów przede wszystkim bezradny: jasne jest tylko to, że rządu politycznego centrum nie będzie. Sytuacja wymaga "nowych odpowiedzi" i CDU będzie zabiegała o to, by powstał stabilny rząd. W jakiej formie ma być ten rząd, tego Mohring nie powiedział. "Tam, gdzie taka partia odnosi sukcesy, istnieje problem" Wyraźnie wypowiedziała się na temat triumfu AfD była szefowa Centralnej Rady Żydów w Niemczech Charlotte Knobloch. Ostrzegła przed "erozją demokratycznej kultury" w Niemczech. Sukces AfD pokazuje, "że w naszym systemie politycznym coś całkowicie wymknęło się spod kontroli" - stwierdziła. "Tam, gdzie taka partia odnosi sukcesy, istnieje problem" - zaznaczyła, i dodała: "Kto wybrał AfD, dobrze wiedział, co robi". O "przerażającej oznace" mówił Christoph Heubner, wiceprzewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego. "Dla ludzi, którzy przeżyli niemiecki obóz koncentracyjny, ten masowy wzrost zwolenników AfD w Turyngii jest oznaką budzącą znowu strach, że trzeba się obawiać dalszego umocnienia skrajnie prawicowych postaw i tendencji" - powiedział Heubner. Jego zdanie może podzielać przewodniczący Centralnej Rady Muzułmanów w Niemczech Aiman Mazyek. Jak napisał na Twitterze, to, że blisko jedna czwarta wyborców głosowała na "skrajnie prawicową partię, a w Turyngii ultraprawicową", jest "więcej niż sygnałem alarmowym". W wyborach landowych w Turyngii najwięcej, bo 31 proc. głosów, uzyskała Lewica, na drugim miejscu uplasowała się AfD - 23,4 proc. Na kolejnych: CDU - 21,8 proc., SPD - 8,2 proc., Zieloni - 5,2 proc. i FDP - 5,0 proc. (tagesschau.de / stas) Redakcja Polska "Deutsche Welle"