Jedenaście z piętnastu państw członkowskich Rady Bezpieczeństwa ONZ wyraziło "ogromny niepokój" z powodu sytuacji w północno-zachodniej Syrii. Jak stwierdziły na piątkowym (10.05.2019) posiedzeniu, są zaalarmowane ucieczką 150 tys. osób z tamtego regionu i bombardowaniem szkół i szpitali. Gremium Narodów Zjednoczonych wezwało strony konfliktu do ochrony ludności cywilnej i przestrzegania rozejmu zawartego we wrześniu 2018 roku przez Turcję, Iran i Rosję. Oświadczenia Rady Bezpieczeństwa ws. Syrii nie podpisały Chiny i Rosja, która wspiera wojska prezydenta Baszszara al-Asada w walce z siłami opozycji. Do stanowiska większości gremium Narodów Zjednoczonych nie przyłączyły się też Republika Południowej Afryki i Indonezja. Rosja skorzystała dotąd dwanaście razy ze swojego prawa weta, by zapobiec podjęciu przez Radę Bezpieczeństwa kroków przeciwko swojemu sojusznikowi, Syrii. Bomby na Idlib Prowincja Idlib w północno-zachodniej Syrii jest ostatnim bastionem rebeliantów. Ich siły znacznie jednak osłabły po poszerzonych w kwietniu masowych atakach wojsk rosyjskich i syryjskich sił rządowych. Ofiarą nalotów bombowych padły już dziesiątki cywilów, szacunkowo 150 tys. ratowało się ucieczką. Niemcy, Belgia i Kuwejt wnioskowały po tym o zwołanie w trybie pilnym posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ambasador Francji przy ONZ François Delattre ostrzegał przed posiedzeniem przed "nowym Aleppo". Jak powiedział, trzeba "za wszelką cenę" zapobiec eskalacji na taką skalę w prowincji Idlib. W Aleppo rebelianci i syryjskie wojska rządowe latami toczyły zażarte walki, które przypłaciły życiem setki tysięcy ludzi. Walki zakończyły się dopiero w 2016 r., Aleppo znalazło się pod kontrolą wojsk reżimu Asada. Sytuacja w Idlib jest "dramatyczna", potwierdził także ambasador Niemiec przy ONZ Christoph Heusgen. Zwrócił uwagę, że w regionie, w którym żyje blisko trzy miliony ludzi, w tym milion dzieci, bombardowane są także cele cywilne. Organizacja humanitarna bije na alarm Na alarm bije także niemiecka organizacja ds. walki z głodem na świecie (Welthungerhilfe). Walki w Idlib w ogromnym stopniu utrudniają pracę organizacji humanitarnych - ostrzega Dirk Hegmanns, dyrektor Welthungerhilfe w regionie Turcji, Syrii i Libii. Trwające walki doprowadziły do "masowego wzrostu" liczby uchodźców. "Codziennie zwiększa się liczba rodzin, które wycieńczone z głodu szukają u nas pomocy" - powiedział Hegmanns. Tymczasem środki, jakimi dysponuje organizacja, już nie wystarczają na udzielenie pomocy wszystkim nowym uchodźcom. (afp, dpa / stas) Redakcja Polska "Deutsche Welle"