Austriacka Partia Wolności (FPÖ) najwyraźniej chciałaby swoim stosunkom z Moskwą nadawać jak najmniej rozgłosu. O tych relacjach w programie partii opublikowanym z okazji niedzielnych (15.10.17) przedterminowych wyborów powszechnych o Rosji jest tylko jedna mała wzmianka. Na ostatniej stronie programu pojawia się zamieszczone małym drukiem zawoalowane wezwanie do zniesienia sankcji Unii Europejskiej wobec Moskwy. To niesprawiedliwe, że "polityka sprzeczna z jakimikolwiek zasadami bezstronności, jak ta obecnie wobec Rosji, powoduje ogromne szkody w narodowej gospodarce i rolnictwie". Podobne opinie wyrażają także prawicowi populiści w całej Europie. Nie wykluczone, że wkrótce FPÖ jako partia rządząca mogłaby podkreślać to z całym naciskiem. Szansa na udział w rządzącej koalicji Po sukcesie odniesionym we Francji i Niemczech przez prawicowych populistów, których (poza ksenofobią) łączy szczególny stosunek do Rosji, Austriacka Partia Wolności mogłaby uzyskać najlepszy wynik wyborczy ze wszystkich populistycznych ugrupowań na kontynencie europejskim. W przeddzień wyborów FPÖ osiągała w sondażach poparcie rzędu 25-27 proc. Jeśli uzyska lepszy wynik od socjaldemokratów SPÖ, stałaby być drugą siłą polityczną w kraju za austriacką partią chrześcijańsko-demokratyczną ÖVP, na którą - jak wskazują prognozy - przypadnie trzy czwarte głosów elektoratu. FPÖ może stać się tak silna, że utworzenie bez niej rządzącej koalicji będzie trudne. Zdaniem Petera Filzmaiera, politologa z Uniwersytetu Krems, szanse prawicowych populistów na udział w rządzie są "bardzo duże". W rozmowie z Deutsche Welle przypisuje on to m.in. "poważnemu pod każdym względem konfliktowi" między dotychczas rządzącymi partiami SPÖ i ÖVP. Założona w 1956 r. FPÖ była już dwukrotnie partnerem koalicyjnym w rządzie, a ostatnio w latach 2000-2005 pod przewodnictwem Jörga Haidera. Od czasu kryzysu uchodźczego partia przeżywa rozkwit. Podziw dla Putina i podróże na Krym FPÖ od dawna utrzymuje dobre stosunki z Rosją. Już Haider jeździł do Moskwy i tam spotkał się z ówczesnym rosyjskim premierem Michaiłem Kasjanowem. W ostatnich latach kontakty zostały znacznie rozbudowane. Wielu członków FPÖ podziwia prezydenta Rosji Władimira Putina - mówi Eva Zelechowski, dziennikarka "Wiener Zeitung" i współautorka książki pt. "Prawicowi przyjaciele Putina" (2017 r.), która poświęcona jest prawicowym populistom w Europie. - Putin symbolizuje silnego przywódcę, który jeszcze trzyma wszystko w ręku - tłumaczy Zelechowski w rozmowie z DW. Szczególne stosunki z Moskwą wydaje się mieć Johann Gudenus, 41-letni wiceburmistrz Wiednia. Umowa z Kremlem O bezpośrednim czy pośrednim wsparciu finansowym Kremla dla austriackiej FPÖ czy francuskiego "Front National" nic nie wiadomo. Partia zaprzecza takim spekulacjom. Jeśli chodzi o współpracę instytucjonalną, FPÖ jest nadal czymś więcej niż inne prawicowe partie populistyczne w Europie. Kiedy w grudniu 2016 r. kandydat FPÖ Norbert Hofer przegrał wybory prezydenckie w Austrii, delegacja członków jego partii udała się do Moskwy. Tam podpisano pięcioletnie "Porozumienie o współpracy" z rządzącą w Rosji partią Jedna Rosja. Wg doniesień prasowych, przewiduje ona współpracę m.in. w zakresie "patriotycznej edukacji młodzieży". Po stronie rosyjskiej za współpracę odpowiedzialny jest Sergiej Żelezniak, poseł do Dumy i jednocześnie wiceprzewodniczący sekretarza generalnego Jednej Rosji. Żelezniak znajduje się na liście rosyjskich obywateli, wobec których zastosowano sankcje. Nie przeszkodziło to rosyjskiemu politykowi w przyjeździe w maju na spotkanie FPÖ do Linzu. Żelezniak życzył uczestnikom "wiele sukcesów w wyborach" i chwalił, że partia sprzeciwia się utrzymywaniu unijnych sankcji wobec Rosji. Eva Zelechowski ocenia, że porozumienie FPÖ z rządzącą w Rosji partią do tej pory niczym nie poskutkowało i jest ono "raczej inwestycją w przyszłość". Po przejęciu sterów w rządzie dla FPÖ stanie się ona wytrychem na arenie międzynarodowej - podkreśla dziennikarka. - Na początku FPÖ będzie izolowana, ponieważ jest prawicową partią populistyczną - tłumaczy Zelechowski. - Wiele zachodnich rządów będzie unikać jej atakowania, ale kiedy Putin przyjmie u siebie wicekanclerza z FPÖ, może się to ewentualnie zmienić - mówi. Uchylenie sankcji? W sumie Rosja nie odegrała żadnej roli w austriackiej kampanii wyborczej - twierdzą międzynarodowi obserwatorzy. Ingerencji w wybory, jaką w 2016 r. stwierdziły amerykańskie służby wywiadowcze podczas wyborów prezydenckich w USA, nie stwierdzono - mówi Zelechowski. Jednak Moskwa nie potrzebuje takiej ingerencji, bo i inne partie w Austrii są bardzo przyjazne Rosji. To, czy FPÖ jako partia rządząca zablokuje w UE przedłużenie sankcji wobec Rosji, jest nadal niejasne. - Jestem pewna, że będzie się angażować w ich zniesienie - mówi Eva Zelechowski. Roman Goncharenko /Barbara Cöllen