Pochodzący z Rumunii Johann R. był członkiem hitlerowskiej formacji SS-Totenkopf. W latach 1942-1944 pełnił służbę wartowniczą w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof. Do jego obowiązków należało pilnowanie grup więźniów pracujących poza obozem oraz służba na wieży wartowniczej. Prokuratura zarzuciła oskarżonemu współudział w zamordowaniu kilkuset osób. Z aktu oskarżenia wynika, że w okresie, gdy Johann R. pełnił służbę, w obozie zagazowano 100 Polaków i 77 jeńców sowieckich. Kilkuset Żydów zabito strzałami w potylicę w pomieszczeniu znajdującym się obok krematorium. "Sueddeutsche Zeitung" zaznacza, że Stutthof, w przeciwieństwie do Auschwitz czy Dachau, jest niemal nieznany niemieckiej opinii publicznej, chociaż zamordowano w nim 65 tys. Żydów. Oskarżony nic nie wiedział o zbrodniach? Prokurator Andreas Brendel powiedział, że oskarżony nie ukrywał faktu, że był w obozie, twierdzi natomiast, że nic nie wiedział o morderstwach. "SZ" przypomina, że w rozmowie telefonicznej z jedną z niemieckich gazet oskarżony zapewniał, że nigdy nie był nazistą. Prokuratura uważa natomiast, że jako strażnik Johann R. nie tylko wiedział o gazowaniu i rozstrzeliwaniu ludzi, lecz swoją służbą umożliwiał także funkcjonowanie machiny śmierci. Większość strażników uniknęła kary "SZ" przypomina, że większość z ok. trzech tys. esesmanów ze Stutthofu uniknęła odpowiedzialności za zbrodnie. W latach 1946-1947 przed sądami w Polsce stanęło mniej niż stu byłych strażników, z których kilku skazano na kary śmierci. Wyrok skazujący otworzyłby - zdaniem "SZ" - nowy rozdział w ściganiu nazistowskich zbrodni. Do tej pory Stutthof nie był traktowany jako element niemieckich planów zagłady. W procesie uczestniczyć będzie 17 oskarżycieli posiłkowych. Ze względu na podeszły wiek, oskarżony może uczestniczyć w procesie nie dłużej niż dwie godziny dziennie. Oskarżony zapowiedział, że ustosunkuje się do zarzutów. Powojenne kariera Johann R. zrobił po wojnie doktorat z ekonomii. Był dyrektorem szkoły zawodowej kształcącej ogrodników. Na jego ślad wpadła kilka lat temu Centrala Ścigania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. Postepowaniem przygotowawczym objęto czterech mężczyzn i cztery kobiety, którzy w czasie drugiej wojny światowej służyli w KL Stutthof jako wartownicy, sekretarki, stenotypistki i telefonistki. Ludwigsburg ściga zbrodniarzy Placówka w Ludwigsburgu nie posiada uprawnień prokuratorskich, dlatego sprawy osób podejrzanych o pomocnictwo w ludobójstwie kierowane są do odpowiednich prokuratur. Strażnicy obozów koncentracyjnych pozostawali do niedawna bezkarni, ponieważ warunkiem skazania ich było udowodnienie indywidualnych zbrodni, co ze względu na brak świadków było niemożliwe. Dopiero w 2011 r. nastąpił zwrot w orzecznictwie. Monachijski Sąd Krajowy skazał Johna Demjaniuka, byłego strażnika hitlerowskiego obozu zagłady w Sobiborze, na pięć lat więzienia za pomoc w morderstwie w co najmniej 28 tys. przypadków. Jego indywidualnej winy nie trzeba mu było udowadniać. Wystarczyło, że pracował jako strażnik w obozie zagłady Sobibór. Ten wyrok umożliwił wdrażanie nowych postępowań. Od tamtej pory niemieckie sądy nie nalegają już na udowodnienie bezpośredniego udziału w zbrodniach, lecz dopuszczają procesy o pomocnictwo w zbrodniach. Katarzyna Domagała