- Chcemy mówić o atakach (na homoseksualistów) w Polsce, ale także o trzech morderstwach popełnionych w ubiegłym roku z wrogości do gejów w Niemczech. Wykorzystujemy marsz do wyrażenia solidarności z polską wspólnotą, która jest obiektem wrogości ze strony polskiego rządu - powiedziała Ronja Zimmermann w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Tageszeitung" (TAZ). Studentka prawa z Uniwersytetu Europejskiego Viadrina jest współorganizatorką odbywającej się po raz drugi imprezy. W tegorocznym marszu po raz pierwszy biorą udział działacze z Węgier. Wprowadzone niedawno w tym kraju ustawodawstwo zakazuje informowania osób nieletnich o problematyce LGBTIQ. Te przepisy są bardzo podobne do obowiązujących w Rosji. Władze ignorują postulaty Zdaniem Zimmermann władze Słubic i Frankfurtu zignorowały postulaty. Jedynie w dziedzinie oświaty głos środowisk LGBTIQ stał się bardziej słyszalny. Podczas planowanej konferencji poświęconej oświacie w obu miastach przedstawiciele gejów i lesbijek mają zorganizować workshop. - W innych sprawach nie doszło do przełomu. Wspólne oświadczenie burmistrzów w sprawie różnorodności nie doszło do skutku. Nie wiemy czy coś się zmieni, ale liczymy na to - powiedziała działaczka. Z jej informacji wynika, że prezydent Słubic, podobnie jak w roku ubiegłym, nie weźmie udziału w marszu argumentując, że w jego mieście nie odnotowano przypadków przemocy wobec homoseksualistów. W odpowiedzi na postawę prezydenta, organizatorzy marszu stworzyli w internecie stronę, gdzie można zgłaszać przypadki dyskryminacji. Do udziału w marszu wezwały według "TAZ" Stowarzyszenie Lesbijek i Gejów Berlin-Brandenburg, polska organizacja Dziewuchy z Berlina i Wolna Ambasada Węgier. Rozpoczęcie marszu zapowiedziano na godz. 13 w niedzielę spod Placu Bohaterów w Słubicach. LGBTIAQ to termin, który odnosi się do osób identyfikujących się jako lesbijki, geje, osoby biseksualne, transpłciowe, interpłciowe, aseksualne, queer oraz takie, które nie są pewne swojej tożsamości seksualnej. Jacek Lepiarz