Dziennik zaznacza, że Janusz Reiter, dziś 62-latek ma za sobą dość burzliwą karierę: jako dziennikarz działał w opozycji, po upadku komunistycznej władzy w Polsce był ambasadorem nowej Rzeczpospolitej, najpierw w Niemczech, potem w Stanach Zjednoczonych. Wspominając początki swojej kariery dyplomatycznej Reiter zaznacza, że wtedy wszyscy zastanawiali się, czy nowe, zjednoczone Niemcy będą pasować w ogóle do Europy. "Dawna, mniejsza Republika Federalna była zarówno geograficznie jak i mentalnie zachodnim krajem i perfekcyjnie pasowała do Europy. Potem Niemcy powiększyły się o wschodnią część, z całą jej specyfiką, ale pozostały zachodnim państwem". Dlaczego potrzebujemy Ameryki Oceniając aktualną sytuację w Europie polski dyplomata przypomina rozmowę, jaką w latach 90. prowadził z jednym z niemieckich polityków, który stwierdził 'Jesteśmy za rozszerzeniem UE, bo wtedy Polska będzie na nas uważać od wschodniej strony. W naszym interesie leży, by do minimum zredukować liczbę opcji zagranicznych'. "To był ideał niemieckiej polityki. Ale to już tak nie funkcjonuje", zaznacza Janusz Reiter, dodając, że "wielu tradycyjnych partnerów Niemiec uległo osłabieniu: Francja, Włochy, Hiszpania. Przez to zaburzona została dawna równowaga". Mówiąc o wpływach, jakie na Niemcy miały inne kraje, zauważa, że "wcześniej Wielka Brytania była krajem, który miał silny wpływ na Niemcy, ale to się skończyło. Francuski wpływ jest coraz słabszy. Włochy już dawno utraciły swoją rolę. Pozostaje tylko Ameryka, która jest jedynym państwem zachodnim, które w wielu sytuacjach w polityce światowej jest nie tylko pożądanym, ale wręcz niezbędnym partnerem. Tyle, że wielu Niemców wolałoby emancypację niż kooperację. Antyamerykańskie nastroje napawają mnie strachem" - podkreśla Janusz Reiter, pytając: "Czy ludzie naprawdę nie rozumieją, dlaczego potrzebujemy Ameryki? Nie tylko ze względów obronności. Chodzi raczej o groźbę renacjonalizacji polityki, której trzeba zapobiec przede wszystkim w polityce bezpieczeństwa". Zaniepokojeni Polacy Polski dyplomata podkreśla w rozmowie z "Die Welt", jak ważna jest znajomość historii; dogłębna, a nie tylko kilka sztandarowych haseł. "Jak chcemy uporać się z problemem Rosja-Europa bez znajomości historii?" - pyta. "Kiedy słyszę hasło 'Nigdy więcej wojny!' wkurza mnie to. Albo ostrzeżenia przed militaryzacją polityki. Po doniesieniach o problemach Bundeswehry, w Polsce ukazało się wiele artykułów i komentarzy pełnych niepokoju. To akurat Polacy wzywają Niemcy do 'militaryzacji' ich polityki. Oczywiście, że musimy preferować polityczne rozwiązania, ale ta metoda ma swoje granice jak pokazuje przykład Państwa Islamskiego". Janusz Reiter zaznacza, że akurat w sytuacjach stresowych występuje niebezpieczeństwo, że można popaść w stare wzorce interpretacji i działań. "Europejskie lojalności, które spojrzawszy od strony historycznej są stosunkowo nowe, wchodzą w konflikt z dawnymi narodowymi odruchami. Musimy stawić się temu wyzwaniu; odnosi się ono do wszystkich europejskich państw. Niemcy, ze względu na swoją historię i geografię stoją przed szczególnym zadaniem i wyzwaniem". Ponad głowami Ukraińców Zapytany o to, czy Niemcy starają się o porozumienie z Rosją ponad głowami Ukraińców, bo Ukrainy nie uważa się za państwo z prawdziwego zdarzenia, Reiter zaznacza: "Ukraina jest bardzo trudnym krajem, ale jest nam potrzebna. Jej sukces leży jak najbardziej w naszym interesie. Kiedy czasami słyszę twierdzenia, że Ukraina nie jest w ogóle zdolna do państwowości, wtedy reaguję alergicznie. Z historii wiem, że większość elit w Niemczech po pierwszej wojnie światowej uważała Polskę za niezdolną do stworzenia państwa. Dziś mało który Niemiec by to zrozumiał, ale tak było". Polska i Niemcy najwięcej zyskały w Europie Co z tego wynika, pyta dziennikarz "Die Welt". "Po pierwsze, zmienia się percepcja. Po drugie, i to jest najważniejsze, w Europie tylko wtedy będziemy mogli z sukcesem realizować nasze interesy, kiedy będziemy bronić naszych wartości. A zarówno nasze wartości, jak i nasze interesy stoją obecnie przed poważnym wyzwaniem w kryzysach, szczególnie na Wschodzie. Właśnie nasze dwa państwa, Polska i Niemcy najwięcej zyskały w Europie i najwięcej by straciły, gdyby Europa padła". Reiter zaznacza także, że nie rozumie, dlaczego Niemcy i Francja zrezygnowały z współdziałania Polski w rozwiązaniu kryzysu w Europie Wschodniej i podkreśla, że "Polska nie jest w ogóle zainteresowana konfliktem z Rosją. Polska płaci za niego wyższą cenę ekonomiczną i polityczną niż Europa zachodnia. A stereotyp, że Polacy są antyrosyjscy, Niemcy natomiast rusofilscy, powinniśmy odstawić w kąt. Warszawa może prowadzić swoją politykę wschodnią tylko wraz z innymi państwami, przede wszystkim z Niemcami. Samemu można mieć rację, ale samemu nie można nic osiągnąć". opr. Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle