Już 404 tys. właścicieli samochodów z silnikiem Diesla wyprodukowanych przez koncern Volkswagen dołączyło do zbiorowego pozwu przeciwko koncernowi, złożonego przez niemieckie organizacje ochrony praw konsumenta oraz automobilklub ADAC. Są wśród nich także właściciele aut z Polski. - Dołączyliśmy do niemieckiego pozwu grupowego w imieniu ponad tysiąca osób - powiedział "Deutsche Welle" Konrad Kacprzak, wiceprezes polskiego Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych przez Spółki Grupy Volkswagen AG "Stop VW". "Afera Volkswagena" wybuchła w 2015 r., gdy na jaw wyszło, że koncern z Wolfsburga przez lata celowo manipulował silnikami Diesla tak, aby podczas kontroli wydzielały w spalinach mniej szkodliwych substancji, niż podczas normalnej jazdy. Prawdziwe stężenie tlenku azotu w spalinach wielokrotnie przekraczało dopuszczalne normy. Na całym świecie takie silniki trafiły do 8,5 mln aut. W Polsce sprawa dotyczy 155 tys. pojazdów marek Volkswagen, Audi, Seat i Skoda. Reakcja Volkswagena mocno różniła się w Stanach Zjednoczonych i Europie. W USA koncern wypłacił konsumentom wielomiliardowe odszkodowania, obawiając się zbiorowych pozwów. W Europie, gdzie przepisy były łagodniejsze, ograniczył się do akcji naprawczej polegającej na aktualizacji oprogramowania samochodów. Mimo to wielu konsumentów nadal czuje się oszukanymi i walczy o odszkodowanie przed sądem. W Polsce na razie bez skutku Pierwszy polski pozew zbiorowy stowarzyszenia "Stop VW" przeciwko Volkswagenowi odrzuciły sądy I i II instancji. Kierowcy domagali się po 30 tys. zł odszkodowania, ale polskie sądy uznały, że firmę z siedzibą w Wolfsburgu należy pozywać w Niemczech. Nadal trwają też pojedyncze indywidualne procesy. Nic nie wiadomo o tym, żeby koncern wypłacił dotąd w Polsce jakiekolwiek odszkodowania. Rzecznik Volkswagena w Polsce odmówił komentarza w tej sprawie. We wrześniu 2018 r. "Stop VW" złożyło zatem w Polsce cztery nowe pozwy grupowe przeciwko Audi, Seatowi, Skodzie i Volkswagenowi w imieniu dwóch tysięcy poszkodowanych właścicieli aut. Dlaczego nowy pozew miałby być skuteczny? - Teraz pozywamy dwa podmioty: nie tylko producenta samochodu, czyli Volkswagen AG w Niemczech, ale także importera, czyli Volkswagen Group Polska. Domagamy się ustalenia ich winy - wyjaśnia Konrad Kacprzak. Jeśli to się uda, następnym krokiem będzie indywidualny proces o odszkodowanie. - To podobne rozwiązanie do pozwu wzorcowego w Niemczech, do którego również przystąpiliśmy - mówi Kacprzak. Rekordowy pozew w Niemczech Możliwość złożenia zbiorowego pozwu wzorcowego to nowość w niemieckim prawie, wprowadzona właśnie z powodu "afery dieslowej". Przepisy weszły w życie na początku listopada 2018 r. Organizacje ochrony konsumentów i automobilklub ADAC, które złożyły pozew, liczą na orzeczenie przez sąd, że właścicielom diesli należy się odszkodowanie. O jego wysokości sądy będą musiały decydować w indywidualnym postępowaniu. Jak poinformował "Deutsche Welle" rzecznik Federalnego Urzędu Sprawiedliwości, do pozwu mogą dołączyć także poszkodowani obywatele innych krajów Unii Europejskiej. Można to zrobić, dopisując się do rejestru na stronie internetowej urzędu (www.bundesjustizamt.de). Jest to możliwe aż do rozpoczęcia procesu (data nie została jeszcze wyznaczona). Dla obcokrajowców problemem może być jednak język - dokumenty należy wypełnić po niemiecku. To z tej możliwości skorzystali członkowie stowarzyszenia "Stop VW", którzy teraz pozywają koncern jednocześnie w Polsce i w Niemczech. Zależnie od tego, w którym kraju sąd uzna winę koncernu, kierowcy sami będą mogli zdecydować, gdzie ostatecznie ubiegać się o odszkodowanie. W obydwu wypadkach - i w Niemczech, i w Polsce - nie są jeszcze znane daty pierwszych rozpraw. Także ze względu na skomplikowanie sprawy prawnicy doradzają uzbrojenie się w cierpliwość. Polacy sceptyczni wobec akcji serwisowej W Polsce postępowanie przeciwko Volkswagenowi od dwóch lat prowadzi też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK). Za wprowadzanie klientów w błąd przy sprzedaży aut spółce grozi kara w wysokości do 10 proc. obrotów. Mimo zapowiedzi podjęcia decyzji do końca 2018 r., postępowanie nadal trwa, a UOKiK nie komentuje sprawy. Powoli idzie także prowadzona przez Volkswagen akcja naprawcza dotkniętych problemem silników. Polega ona na aktualizacji oprogramowania auta, tak aby spaliny spełniały wymagane normy. Według danych Komisji Europejskiej, do 18 stycznia br. w Polsce zdecydowało się na nią tylko 41 proc. kierowców. Gorszy wynik był tylko w Rumunii, a w całej UE średnia wynosi 79 proc., zawyżona m.in. przez obowiązkowe naprawy w Niemczech i Austrii. W Polsce i 18 innych krajach UE taka naprawa jest dobrowolna. Zdaniem rzecznika Volkswagen Group Polska Tomasza Tondera, za słaby wynik odpowiedzialny jest też fakt, że wiele aut było zakupionych z drugiej ręki i do ich właścicieli udało się dotrzeć dopiero niedawno. - Zauważyliśmy zdecydowany wzrost zainteresowania akcją serwisową w ostatnich tygodniach - poinformował Tonder. Pracownik jednego z salonów Volkswagena na zachodzie Polski, który poprosił "Deutsche Welle" o anonimowość, podaje jednak jeszcze jeden powód. - Wielu kierowców po prostu nie przejmuje się tym, że ich auto nie spełnia norm emisji spalin - mówi. Naprawy mają jego zdaniem odradzać też sami pracownicy serwisów, strasząc możliwym spadkiem mocy auta. W tej sytuacji wielu kierowców woli pozostać przy wersji bardziej szkodliwej dla zdrowia i jakości powietrza.