Nowa generacja superszybkich pociągów ICE, które niebawem wyjadą na niemieckie tory, ma różnić się od poprzedników nie tylko zaawansowaną techniką. Jak czytamy w komunikacie prasowym Deutsche Bahn, nowe składy mają też mieć "indywidualny charakter". W tym celu pociągi mają nazywać się tak jak znane, szanowane osoby. Na tory ma wyjechać m.in. ICE Albert Einstein, Alexander von Humboldt, Thomas Mann czy Willy Brandt. Pomysł nazwania jednego z pociągów imieniem Anny Frank - jednej z najbardziej znanych ofiar Holokaustu - wywołał jednak spore kontrowersje. Niemiecka kolej wydaje się być zaskoczona całą sprawą. ICE Anna Frank nie widnieje jak dotąd w żadnych rozkładzie. Nie odjeżdża z żadnej stacji. Sprowokował jednak poważną debatę. Niemieckie koleje Deutsche Bahn są bowiem historycznym następcą Reichsbahn, która w czasach Trzeciej Rzeszy transportowała miliony Żydów do obozów koncentracyjnych i zagłady. Także 15-letnią Annę Frank wywieziono z Amsterdamu do obozu w Bergen-Belsen składem Reichsbahn. Frank, autorka znanego na całym świecie dziennika, w którym opisywała życie w ukryciu przed nazistami, zmarła w obozie na tyfus. Berlińska gazeta "Tageszeitung" uznała inicjatywę nazwania pociągu Deutsche Bahn imieniem Anny Frank za nietaktowną. Dyrektor Muzeum Żydowskiego we Frankfurcie Miriam Wenzel oceniła, że pomysł świadczy o historycznej amnezji. Komentator Nils Kottmann napisał, że "narzędzie zbrodni nazywa się imieniem ofiary". Relatywnie powściągliwie zareagowało muzeum Dom Anny Frank w Amsterdamie. Napisało na swojej stronie internetowej, że łączenie Anny Frank i pociągu ICE "na nowo wywołuje cierpienia tych, których życie do dziś naznaczone jest przez zbrodnie narodowego socjalizmu". Muzeum dodało jednocześnie, że jest świadome faktu, iż podobne inicjatywy zazwyczaj wynikają z dobrych intencji. W odpowiedzi na krytykę, koleje Deutsche Bahn ogłosiły, że sięgnęły po nazwisko Anny Frank, "aby - świadome swojej historycznej odpowiedzialności - pomóc w podtrzymaniu pamięci o niej". Firma poinformowała jednocześnie, że podjęła dialog w tej sprawie z organizacjami żydowskimi. Berliński dziennik "Berliner Zeitung" dopatruje się tymczasem próby komercjalizacji pamięci po ofiarach narodowego socjalizmu. "Powinno się pozostać przy kompromisie zakładającym, że ofiar rządów nazistowskich nie wykorzystuje się komercyjnie" - pisał komentator BZ. Lea Fauth/Wojciech Szymański