Martin Schulz zarzucił Merkel i blokowi partii chadeckich CDU/CSU, że unikają w kampanii wyborczej merytorycznej debaty. - Ja nazywam to zamachem na demokrację - powiedział Schulz w ub. niedzielę na konwencie socjaldemokratów w Dortmundzie, podczas którego jednogłośnie przyjęto program wyborczy SPD. Przed poniedziałkowym spotkaniem zarządu CSU w Monachium Seehofer nazwał wypowiedź Schulza "niegodną". Desygnowany premier Nadrenii Północnej-Westfalii, Armin Laschet (CDU), powiedział w porannym programie informacyjnym nadawcy publicznego ARD, że krytyka Schulza to "szczyt bezczelności". "To jest niefortunne, nie można tak argumentować"- powiedziała wiceprzewodnicząca CDU Julia Klöckner dziennikowi "Rhein-Zeitung" zaznaczając, że "tego rodzaju dobór słów nie jest godny przywódcy partii, a porównanie z zamachem jest "niesmaczne". Wcześniej sekretarz generalny CDU Peter Tauber ostro skrytykował wypowiedź kandydata SPD na kanclerza Niemiec. "Nawet, jeśli pan Schulz jest sfrustrowany z powodu złych wyników sondaży wyborczych, powinien zachować umiar" - sprostował Tauber w niedzielę wieczorem na Facebooku. Z kolei rzecznik rządu Steffen Seibert powiedział, że nie chce zajmować się wystąpieniem Schulza na konwencie SPD. Zaznaczył tylko, że dla niemieckiego rządu jest oczywiste, "że wszyscy razem pracujemy na rzecz demokracji". Osamotnieni w kampanii wyborczej Szef klubu parlamentarnego socjaldemokratów w Bundestagu Thomas Oppermann bronił krytyki Schulza pod adresem Merkel. "Uważam, że jeśli nie przedstawia się żadnej koncepcji (programu wyborczego - red. DW), to jest to nie do pogodzenia z demokracją" - tłumaczył Opperman w porannym programie informacyjnym ARD. "Demokracja oznacza wtrącanie się, okazywanie zainteresowania, wspólne działania, a pani Merkel chce uśpić ludzi i to w mojej opinii nie jest w porządku" - zaznaczył lider SPD. Wiceprzewodniczący partii Schäfer-Gümbel powiedział tabloidowi "Bild", że słowa Schulza były "ostre, ale uzasadnione". W opinii socjaldemokraty, CDU "wystawia sobie najgorsze świadectwo", bo nawet nie organizuje konwentu. "Zamiast tego minister w Urzędzie Kanclerskim Peter Altmaier pisze program wyborczy, który został ustalony w wąskim gronie" - narzekał polityk SPD. Także szefowa młodzieżówki SPD Johanna Uekermann ujęła się za Martinem Schulzem. W wypowiedzi dla "radioeins" nadawcy publicznego RBB podkreśliła, że Schulz "uderzył we właściwą strunę". Lewica i Zieloni krytykują program SPD Tymczasem niemiecka Lewica (Die Linke) i Zieloni krytykują przyjęty na konwencie program wyborczy SPD. Liderka Lewicy i szefowa jej klubu parlamentarnego Sahra Wagenknecht w rozmowie z "Die Welt" powiedziała, że obecny program socjaldemokratów "jeszcze bardziej bojaźliwie ustępuje wobec życzeń lobbystów, koncernów i bogaczy, niż wcześniejsze programy". Wagenknecht wyraziła też przypuszczenie, że SPD chce jako "mniejszy partner" w kolejnej kadencji znów rządzić razem z Merkel. "Takiej SPD, która w kwestiach sprawiedliwości nie robi znacznie więcej niż CDU, nikt nie potrzebuje" - dodała liderka Lewicy w rozmowie z "Die Welt". Przewodnicząca partii "Die Linke" Katja Kipping dokonała "ambiwalentnej" oceny niedzielnego konwentu SPD w Dortmundzie. W jej opinii, Schulz w swoim wystąpieniu wprawdzie pokazał, że w konkurencji z Merkel jeszcze się nie poddał. Określiła jednak jako "katastrofalny" zamiar SPD rezygnacji z wprowadzenia poprawek w sankcjach nakładanych na odbiorców zasiłku socjalnego Hartz IV. Za problem Kipping uznała też rezygnację z propozycji wprowadzenia podatku od majątku. Niemieccy Zieloni skrytykowali SPD za brak stanowiska w odniesieniu do polityki środowiskowej. "Program SPD ma wielką białą plamę: SPD tchórzy przed ochroną klimatu" - powiedział lider Zielonych Cem Özdemir i dodał, że zamiast tego socjaldemokraci nadskakują "lobby węglowemu". Barbara CöllenRedakcja Polska Deutsche Welle