Dzieci ze związków Polek z Niemcami w czasie okupacji właściwie nie powinno być. Ideologia nazistowska zabraniała Niemcom kontaktów seksualnych z Polkami. Maren Roeger zainteresowała się ich losem podczas zbierania materiałów do publikacji o przemocy seksualnej, zorganizowanej prostytucji i o mniej lub bardziej "dobrowolnych kontaktach" w okupowanej Polsce. Naukowcy podjęli badania nad losami dzieci okupacyjnych w innych krajach europejskich już przed dwudziestu laty. Wtedy francuski film zapoczątkował proces przezwyciężania tabu, otaczającego związki Francuzek z Niemcami w okupacyjnej rzeczywistości. Dzieci Wehrmachtu Największą grupę dzieci spłodzonych z niemieckimi okupantami w Europie stanowią tzw. dzieci Wehrmachtu. Badacze oceniają, że we Francji, gdzie nie zakazywano kontaktów intymnych z Francuzkami, najprawdopodobniej urodziło się ich 100 tys., w Belgii ok. 20 tys., w Holandii i Danii po 12-15 tys., w Norwegii - 8 tys., zaś w Finlandii i Grecji kilkaset. Jeśli chodzi o Europę Wschodnią, nie ma tak dokładnych danych. Naukowcy długo byli przekonani, że akurat w tamtym regionie, z powodu restrykcyjnej polityki rasowej III Rzeszy, nie dochodziło do intymnych kontaktów niemieckich żołnierzy z lokalną ludnością - tłumaczy Maren Roeger w rozmowie z "Deutsche Welle". Z jej dotychczasowych badań wynika, że "absurdalna logika rasowa reżimu nazistowskiego doprowadzała do paradoksalnych sytuacji". Akurat w Polsce. W prestiżowym kwartalniku Instytutu Badań Historii Współczesnej (IfZ) "Viertelsjahreshefte für Zeitgeschichte"* Maren Roeger pogłębia, podjęty już wcześniej w jej publikacji z 2015 roku, wątek dzieci z polsko-niemieckich związków w latach 1939-1945 na obszarze okupowanej Polski. "Biologiczne i polityczne laboratorium" Niemiecka historyczka wskazuje na szczególny status okupowanej Polski w polityce rasowej III Rzeszy. - Polska służyła za biologiczne i polityczne laboratorium - mówi Roeger. Na okupowanych terenach Polski eksperymentowano z "idealnym niemieckim światem na Wschodzie". Lecz hitlerowska polityka narodowa i rasowa miała tam "oprócz morderczej strony" jeszcze inne oblicze. Germanizowano tam również lokalną społeczność. Dla tych, którzy odpowiadali za ulepszanie rasy nordyckiej, dzieci Polek poczętych z okupantami były jednak ważne. - Ponosiła ich wręcz fantazja, jeśli chodzi o możliwości reprodukcyjne niemieckich żołnierzy - zauważa historyczka. Oceniano na przykład, że w Koninie w tzw. Warthegau (Kraj Warty), który liczył przed wojną 200 tys. mieszkańców, musiało być co najmniej 3 tys. dzieci okupacyjnych. Jednakże obowiązkowego rejestru tej grupy dzieci nie było. Trafiały do rubryki: "mieszane rasowo". Dyskutowano wprawdzie o przypisaniu im własnej kategorii, ale ostatecznie nie podjęto żadnych decyzji tej sprawie. - Oczywiście to teraz bardzo utrudnia oszacowanie faktycznej liczby polsko-niemieckich dzieci okupacyjnych - zaznacza Maren Roeger. Dzieci ze związków Polek z niemieckimi żołnierzami, jeśli odpowiadały kryteriom rasowym, były oddawane pod nadzór urzędów państwowych. Jeśli matka nie mogła im zapewnić wychowania "w duchu niemieckim", jeśli nie wyrażono zgody na jej ślub z biologicznym ojcem dziecka, wtedy dzieci umieszczano w domu sierot, poddawano przymusowej germanizacji i wysyłano do Rzeszy. Najnowsze badania wskazują na ok. 20 tys. takich przypadków, podczas gdy w PRL mówiono o 200 tys. ofiar nazistowskiej polityki germanizacyjnej. - Dotychczas nie brano jednak pod uwagę, że pośród tych dzieci były też tzw. dzieci okupacyjne. Wskazują na to jednak nowe, odnalezione materiały archiwalne - zauważa Maren Roeger. Pozwy o alimenty, uznanie ojcostwa, adopcje Nowe i zaskakujące informacje z życia codziennego okupacji w Polsce kryją też przechowywane w archiwach wyroki sądowe dotyczące legalizacji polsko-niemieckich związków oraz spraw o alimenty, których Polki domagały się od niemieckich ojców dla nieślubnych dzieci. Generalnie uważano je za "rasowo mało wartościowe". Ale wnioski o zasądzenie alimentów przyjmowano, lecz tylko od Polek, które miały niemieckie obywatelstwo lub podpisały volkslistę. Możliwości legalizacji związków małżeńskich Polek z niemieckimi żołnierzami, pomimo nazistowskiej polityki seksualnej i rasowej, to inny "paradoks z życia codziennego" okupowanej Polski, o którym pisze Maren Roeger. Jedyną z powszechnych praktyk stosowanych przez Polki w celu uzyskania pozwolenia na zawarcie małżeństwa z niemieckim ojcem dziecka było, jak w przypadku spraw alimentacyjnych, przyjmowanie przez nie niemieckiego obywatelstwa lub podpisanie volkslisty. Nie wszyscy niemieccy żołnierze chcieli jednak przyznawać się do intymnych kontaktów z Polkami i do ojcostwa. Niektórzy mieli już rodziny. Dlatego przed sądem, który miał orzec o ojcostwie, oczerniali kobiety, wskazując na ich domniemane stosunki intymne również z innymi żołnierzami. Niemiecka badaczka natknęła się też w archiwach na przypadek świadomie planowanego potomstwa w związku Polki z niemieckim żołnierzem. Opowiada poza tym o akcie notarialnym, który wskazuje na przypadki adopcji okupacyjnych dzieci przez bezdzietne, niemieckie pary małżeńskie. W przytoczonym przez nią przykładzie chodzi o adopcję dziecka z romansu męża z Polką. Roeger nie wyklucza jednak możliwości, że Polka mogła być matką zastępczą, a niemieckie małżeństwo zapłaciło jej za tę przysługę. Podobne wnioski wyciągali już inni badacze - mówi niemiecka historyczka. W Polsce istniał rynek adopcyjny. Wskazują na to ogłoszenia o oferowanych do adopcji dzieciach i polskie badania. Ale najbardziej zaskoczyła Maren Roeger odnaleziona w archiwum informacja o przyznaniu alimentów polskiej robotnicy przymusowej zatrudnionej u bauera w Bawarii, mającej kontakty intymne z jego synem. - W tym systemie nazistowskiego bezprawia istniały najprawdopodobniej ograniczone możliwości dochodzenia praw - zauważa Roeger. Robotnice przymusowe zatrudnione w obszarze III Rzeszy, kiedy zaszły w ciążę, odsyłano do 1941 roku z powrotem do okupowanej Polski. Po powrocie niektóre z nich najwidoczniej "miały odwagę na wystąpienie o zasądzenie alimentów" i je otrzymały. - To niezbadany jeszcze wątek z dziejów robót przymusowych, wymagający przeczesania polskich archiwów. Bardzo mnie to zaskoczyło - podkreśla Maren Roeger. Projekt historyczny o "okupacyjnych dzieciach" Poszukując świadków historii Maren Roeger głównie odnajdywała ich tam, dokąd się sami zgłaszali poszukując niemieckich ojców, a nawet dziadków. Takim miejscem jest berlińskie archiwum, gdzie przechowywana jest spuścizna po żołnierzach Wehrmachtu (Wehrmachtauskunftsstelle). Uzyskuje się tam informacje, kiedy i na jakich terenach żołnierze przebywali. - Moi rozmówcy wiedzieli, że mają ojca Niemca. Dowiadywali się o tym na różne sposoby. Prawdę całkiem wprost matki wyjawiały tylko niewielu z nich. Upublicznianie związku z Niemcem było szczególnie trudne w Polsce ze względu na ekstremalną brutalność polityki okupacyjnej i przemoc, jakiej doświadczało społeczeństwo - tłumaczy niemiecka historyczka w rozmowie z DW. Maren Roeger zajmuje się też w swoich badaniach stosunkiem otoczenia polskich kobiet do ich osobistych kontaktów z Niemcami i do potomstwa z tych związków. Dzieci okupacyjne nie zawsze cieszyły się akceptacją społeczną. Także w rodzinie spotykały się z agresją, chłodem, odrzuceniem, początkowo nie rozumiejąc, co jest tego przyczyną. Ale, jak podkreśla Maren Roeger, wiele dzieci doświadczało też miłości matek i krewnych. W chwili obecnej historyczka nie chce niczego generalizować, gdyż właściwie dopiero rozpoczęły się rozmowy ze świadkami historii i trwa też ich poszukiwanie. Archiwa sądowe są skarbnicą wiedzy o dylematach Polek mających intymne kontakty z niemieckimi żołnierzami. Znajdują się tam informacje o rozprawach sądowych ws. zabójstw niemowląt ze związków z niemieckimi żołnierzami. - Były to dla polskich kobiet podbramkowe sytuacje pod względem psychologicznym, często materialnym, ale i politycznym. Dlatego czasami zdarzało się, że zabijały noworodki. Były przecież też ofiarami przemocy seksualnej. To były ogromne dylematy - podkreśla historyczka. Informacje świadczące o presji, pod jaką znajdowały się polskie kobiety w związkach okupacyjnych, Roeger uzyskała poza tym z dokumentów o zabiegach przerywania ciąży lub podejmowanych próbach przeprowadzenia aborcji. Zresztą podobne informacje odnajdywali już badacze w archiwach w innych krajach europejskich. Świadkowie wciąż poszukiwani Dzieciom okupacyjnym z Polski utrudnia poszukiwania niemieckich ojców, w większym stopniu niż w innych zakątkach Europy, brak dowodów na ich tożsamość takich jak zdjęcia czy listy. Niektórzy znają ojca tylko z imienia. - Większość dowodów zostało zniszczonych w okresie PRL, przeważnie ze strachu przed politycznymi konsekwencjami - wyjaśnia Roeger. A żeby uzyskać informacje w archiwum Wehrmachtu trzeba przynajmniej podać imię i nazwisko oraz datę urodzenia poszukiwanej osoby. - Większość tego nie wie - zauważa historyczka. Nie mogą więc uzyskać informacji nie tylko o jednostce, w jakiej służył ojciec. Nie uzyskują też odpowiedzi na nurtujące niektórych z nich pytanie: Jakie zbrodnie mógł on popełnić? Jeden z rozmówców Maren Roeger był tym szczególnie zainteresowany, gdyż jego ojciec służył w Waffen-SS. Oprócz okupacyjnych dzieci, niemiecka historyczka poszukiwała polskich kobiet, z którymi mogłaby porozmawiać o ich związku z okupantem. - Problemem jest odległy czas. Kobiety te, albo nie żyją, albo nie chcą rozmawiać o czymś, co wypierały w swoim życiu, czego się wstydziły - tłumaczy Roeger. Po zakończeniu wojny zmieniały nawet z dzieckiem miejsce zamieszkania i nazwisko, żeby uniknąć napiętnowania przez otoczenie. Maren Roeger wyliczyła na podstawie materiałów archiwalnych 8 do 12 tys. dzieci okupacyjnych w Polsce. - Jest to liczba szacunkowa - podkreśla. Badania nad historią tych dzieci są obecnie kontynuowane w Polsce w ramach europejskiego projektu "Children born in war - past, present, future". Powstaje nawet na ten temat praca doktorska. Pilnie poszukiwani są świadkowie, którzy znają losy okupacyjnych dzieci z własnych doświadczeń, albo mogą opowiedzieć zasłyszaną historię. Barbara Cöllen Viertelsjahreshefte für Zeitgeschichte* - VfZ / 1/2017 Maren Röger "Besatzungskinder in Polen. Nationalsozialistische Politik und Erfahrungen in der Volksrepublik", oficyna De Gruyter, Oldenburg.