W środku gęstych krzewów, na skraju miasta Morahalom, stoi pierwszy odcinek ogrodzenia z siatki: 150 metrów z planowanych 175 kilometrów. Można by przypuszczać, że czterometrowe ogrodzenie łatwo zauważać, ale w rzeczywistości jest dobrze ukryte. Od strony Serbii widać tylko zielony gąszcz. Wygłodzonym, wyczerpanych uchodźcom, którzy przy 40-stopniowym upale przeszli właśnie przez piaszczyste plantacje i winnice, teren ten musi się wydawać oazą. Całą okolicę zarastają krzewy, drzewa, trawa. Idealne miejsce do odpoczynku i do przemyślenia dalszej drogi. Właśnie to robi Omar i jego przyjaciele. W nadziei, że znajdą wodę i schronienie przed palącym słońcem, idą dalej wzdłuż węża nawadniającego pobliskie pole. - Trzy tygodnie temu opuściliśmy Syrię - mówi Omar. - Mój dom zniszczyła rakieta. Nie miałem innego pomysłu poza tym, żeby razem z przyjaciółmi wyruszyć na poszukiwanie lepszego życia - przyznaje 17-letni chłopak z Aleppo. - Długo tu nie zostaniemy. Jesteśmy w drodze do granicy - dodaje. Nie jest świadomy, że od węgierskiej granicy dzieli go zaledwie pięć metrów. Naszą rozmowę przerywa osobliwy dźwięk. Omar i jego towarzysze podróże chwytają bagaż i znikają. Hałas pochodzi od buldożera i innego ciężkiego sprzętu, którym węgierscy żołnierze wyrównują właśnie podłoże pod granicznym ogrodzeniem. Obozy dla uchodźców Ogrodzenie wyłania się z zielonego gąszczu - na dole siatka, u góry drut kolczasty. Budzi respekt, wręcz strach, właśnie tak jak życzyli sobie jego pomysłodawcy. Jest tylko jeden haczyk - ogrodzenie stoi dwa i pół metra od granicy, po węgierskiej stronie. Każdy uchodźca, który dotrze do siatki, znajduje się praktycznie na Węgrzech, a tym samym na terenie Unii Europejskiej. Z prawnego punktu widzenia oznacza to, że także siatka nie może powstrzymać szukających azylu z Syrii, Afganistanu, Pakistanu czy z innego kraju. - Nie można powstrzymać nikogo, żeby złożył wniosek o azyl - mówi Aniko Bokonyi, działaczka na rzecz praw człowieka z Komitetu Helsińskiego. - Ani policja, ani inni urzędnicy nie mogą odmówić komuś złożenia wniosku o azyl, ani na posterunku, ani przy płocie granicznym - zaznacza Bokonyi. Od marca tego roku 60 do 80 procent ubiegających się o azyl pochodziło z krajów takich jak Syria, Afganistan i Irak. Węgierskie władze czują się przeciążone, ale pomocy nie chcą, uważa Bokonyi. Jest wiele instytucji i organizacji, które opiekują się uchodźcami, tyle że żadna z nich nie dostała wsparcia ze strony rządu w Budapeszcie. Wręcz przeciwnie. Węgierskie władze mają zamiar zamknąć wszystkie schroniska dla azylantów znajdujące się w miastach, i przenieść uchodźców do namiotów poza zamieszkałymi terenami. Jak najszybciej się pozbyć Rząd szacuje, że do granic Węgier dotrze w tym roku 300 tys. uchodźców, dwa razy więcej niż szacowano wcześniej. Na nielegalnej próbie przekroczenia granicy policja zatrzymała do tej pory 80 tys. osób. Parlament tymczasem zdążył już zaostrzyć prawo azylowe. Ubiegający się o azyl mogą być internowani do obozów dla uchodźców, przyspieszone zostaje postępowanie azylowe i ograniczone możliwości odwołania się od decyzji. - Najbardziej obawiamy się, że więcej niż 99 procent wniosków złożonych przez uchodźców, którzy przychodzą od strony Serbii, zostaje automatycznie odrzuconych. Bez zbadania sprawy - mówi Bokonyi. - Urzędy podejmują decyzję w ciągu ośmiu dni. Na złożenie odwołania ubiegający się o azyl mają trzy dni. Wydalenie z kraju jest możliwe także podczas trwania postępowania azylowego - tłumaczy Bokonyi. Na Węgrzech przebywa obecnie 3-4 tysięcy osób ubiegających się o azyl. W sąsiedniej Serbii o status uchodźcy stara się 55 tys. ludzi. Według Czerwonego Krzyża do Serbii codziennie przybywa tysiąc kolejnych osób. Wiele z nich zostaje jednak tylko na krótko, by otrzymać pierwsze wsparcie i odpocząć od trudów długiej podróży. Dla większości celem są Niemcy, Szwajcaria lub kraje skandynawskie. Niebezpieczna gra - Policja podjęła efektywne kroki dla powstrzymania nielegalnego napływu uchodźców na granicy z Serbią - mówi Radoš Đurović z serbskiego Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom. Zatrzymywani są jednak na terenie Węgier i i mają prawo do złożenia wniosku o azyl, bez względu na to, jak dostali się do kraju. - Uchodźcom nie można postawić zarzutu popełnienia przestępstwa, jakim jest nielegalne przekroczenie granicy - tłumaczy Đurović. Węgry prowadzą niebezpieczną grę chcąc zostawić swoje problemy Serbom. Serbia z kolei, która stara się o przyjęcie do Unii Europejskiej, będzie prowadziła własną politykę. A budowa umocnień granicznych jest sprzeczna z konwencją ONZ dotyczącą uchodźców, z przepisami azylowymi UE i z układem z Schengen, wylicza Radoš Đurović. - Umocnienia graniczne nie są rozwiązaniem - kwituje. Lidija Tomic, Morahalom/Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle