Komentator tagesschau.de zastanawia się, dlaczego prezes PiS Jarosław Kaczyński "wyszedł nagle z ukrycia" i dlaczego w tak drastyczny sposób, w "faszystowskim języku" mówi o imigrantach. "Pomysł był prosty", pisze korespondent rozgłośni ARD w Warszawie Henryk Jarczyk. "Zgodnie z powiedzeniem "to nie partia Prawo i Spawiedliwość jest problemem dla wyborców, lecz jej prezes", PiS ukrył Jarosława Kaczyńskiego tak dobrze, jak tylko mógł. I przez dłuższy czas było zupełnie dobrze. Dzięki tej taktyce udało się skrajnie konserwatywnemu politykowi zdobyć urząd prezydenta. Powtórka ma teraz nastąpić 25 października także na poziomie rządowym" - pisze niemiecki dziennikarz. Jarczyk wskazuje jednak na pewne trudności: "Problem w tym, że wielki przewodniczący nie pozwala się już schować" i cytuje innych obserwatorów, np. Jakuba Dymka, który mówi, że "to była kwestia czasu" oraz że "wiadomo, iż PiS ma tylko jednego przywódcę". Poza tym "byłoby rzeczywiście osobliwe, gdyby nie mógł on zabierać głosu" - cytuje niemiecki korespondent. "Rasistowski i faszystowski język" Dla dziennikarza ARD w Warszawie powód zabrania głosu przez prezesa PIS jest zrozumiały. Gdyż "im rzadziej Jarosław Kaczyński daje o sobie znać, tym większe staje się prawdopodobieństwo, że całkowicie pójdzie w zapomnienie. Poza tym kandydatka na premiera Beata Szydło mogłaby sobie samej przypisać sukces wyborczy PiS. I najwidoczniej temu Kaczyński próbuje zapobiec" - domyśla się Jarczyk i tak opisuje metodę działania prezesa PiS: "Im drastyczniejsze wypowiedzi, tym tłustsze nagłówki". A co bardziej się nadaje do tego celu, jak nie "szczególnie emocjonalnie dyskutowany temat: przyjęcie uchodźców". Serwis internetowy tagesschau.de zamieszcza cytaty z wypowiedzi prezesa PiS o chorobach i zagrożeniach ze strony imigrantów oraz opisuje konsternację w Polsce. Cytuje też wypowiedzi polskich polityków, którzy o języku, którym posługuje się polityk PiS mówią, że "nie powstydziłby się go ani Rudolf Hess ani Hitler", że jest to "rasistowski i faszystowski język". Komentator poświęca też uwagę reakcjom polityków PiS na wypowiedzi prezesa partii i cytuje Michała Suldrzyńskiego, redaktora "Rzeczypospolitej", który mówi o "kompletnym przerażeniu" części członków partii PiS. Skrajnie konserwatywny PiS prowadzi w sondażach przed rządzącą PO - pisze niemiecki dziennikarz i prognozuje: "jeśli Kaczyński dalej w ten sposób będzie się mieszał w kampanię wyborczą, ten dystans może się zmniejszyć. Wszystko jest możliwe. Bo całkowicie ten nieobliczalny przywódca partii najwidoczniej nie da się ukryć" - konkluduje komentator. Kaczyński wykorzystuje strach W artykule we "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) zatytułowanym "Język nienawiści“ Konrad Schuler podkreśla, że Jarosław Kaczyński "próbuje wykorzystać dla siebie rosnący w Polsce strach przed skutkami zalewu przez obcych" i dlatego forsuje ten temat w kampanii wyborczej. Warszawski korespondent opisuje w detalach wypowiedzi prezesa PiS i wskazuje, że temat napływu imigrantów staje się niewygodny dla liberalno-konserwatywnego rządu Ewy Kopacz, który na wrześniowym szczycie UE zobowiązał się do przyjęcia 7 tys. uchodźców. "Jak bardzo Platforma Obywatelska pod przywództwem premier Kopacz boi się tego tematu, pokazują reakcje na wystąpienie Kaczyńskiego o cholerze i pasożytach" - pisze FAZ. Podczas gdy polskie media reagują z oburzeniem na "język nienawiści" Kaczyńskiego, który, jak piszą, przywołuje skojarzenia z najbardziej tragicznym okresem 20. wieku i przypominają o dawnym stereotypie "Żyda chorego na tyfus", jaki pokutował wśród nazistów, "żaden z czołowych rządzących polityków nie skrytykował Kaczyńskiego za dobór słów. Temat ten jest trucizną dla partii Kopacz, dlatego lepiej jest milczeć" - konstatuje autor komentarza w FAZ. Opr. Barbara Cöllen / redakcja Polska Deutsche Welle