Komentator portalu "Spiegel online" podkreśla, że przez swój pobyt w Berlinie Erdogan osiągnął już swój najważniejszy cel: może pokazać się na międzynarodowej scenie jako mąż stanu. Jak pisze komentator, "zbliżenie Erdogana z Niemcami nie jest bynajmniej zmianą jego poglądów tylko kalkulacją. Jego rząd poróżnił się ze Stanami Zjednoczonymi, turecka gospodarka utkwiła w kryzysie. Erdogan potrzebuje po prostu nowych przyjaciół. O tym, że absolutnie nie zmieniła się jego antydemokratyczna postawa, świadczy chociażby to, że ostro nalegał, żeby krytyk tureckiego rządu dziennikarz Can Duendar nie był obecny na konferencji prasowej w Urzędzie Kanclerskim. Jeszcze dziwniejsze jest jednak, że Merkel na to przystała. Niemiecki rząd jest bardzo pobłażliwy wobec tureckiego prezydenta. Udziela Erdoganowi symbolicznego wsparcia, nie stawiając żadnych warunków. Turcja pod rządami Erdogana nie jest niezawodnym sojusznikiem. Kanclerz Merkel powinna dać mu do zrozumienia, że ich relacja jest czysto transakcyjna, tzn. że Erdogan może dostać od niemieckiego rządu tylko wtedy cokolwiek, kiedy sam będzie gotów coś dać. Najsilniejszą dźwignią wobec Ankary jest gospodarka". "Frankfurter Allgemeine Zeitung" podkreśla, że "dalszy rozwój Turcji nie może być Niemcom obojętny". "Mamy narodowy interes w tym, żeby partner z sojuszu NATO nad Bosforem nie rzucił się w ramiona Putinowi. Nie może nam zależeć na tym, żeby Turcja pogrążyła się w kryzysie gospodarczym, w którym Ankara zaczęłaby eksportować uchodźców z sąsiednich krajów i z Turcji. Erdogan chyba już pojął, że tylko lepsze relacje z Unią Europejską, a przede wszystkim z Niemcami, mogą uchronić jego rządy przed ekonomicznym bankructwem. Czy jest on gotów i czy jest w stanie spełnić warunki, bez których nie do pomyślenia jest zbliżenie z demokratyczną Europą, to inna kwestia. Można się o tym przekonać rozmawiając z nim" - czytamy. "Die Welt" przepowiada, że "upadek Turcji jest raczej nieuchronny". "Nawet, jeżeli Ankara dysponuje pewnymi środkami nacisku, np. w kwestii uchodźców, to Turcja jest dziś bardziej zdana na Niemcy, niż Berlin na Turcję, która pilnie potrzebuje pieniędzy. Wizyta Erdogana w Niemczech ukazuje to wyraźnie, nawet jeżeli turecki gość albo pod kaskadą słów, albo w lodowatym tonie próbował ukrywać swoją fatalną sytuację. Wciąż prosi on w Berlinie o zacieśnienie relacji handlowych. Nic przeciwko temu nie przemawia - pod trzema warunkami: jego reżimowi można udzielić pomocy tylko, kiedy wyjdzie on naprzeciw europejskim interesom w polityce migracyjnej, kiedy wypuści z więzień niemieckich politycznych więźniów i kiedy przestanie torpedować zabiegi niemieckiego rządu na rzecz integracji" - podkreśla "Die Welt". "Mitteldeutsche Zeitung" z Halle zaznacza, że "autorytarne reżimy nie znikną przez to, że się je ignoruje. A przecież jest coś, co Niemcy i Turcję łączy w szczególny sposób: prawie 3 mln osób tureckiego pochodzenia żyjące w Niemczech". "Frankfurter Rundschau" podkreśla, że "kiedy jakiś autokrata składa wizytę w demokratycznym państwie, powinny obowiązywać reguły gry demokracji, lecz teraz tak do końca nie było". "Świadczy o tym przypadek dziennikarza Ertugrula Yigita, który tylko domagał się wolności dla swoich kolegów-dziennikarzy i został siłą usunięty z konferencji prasowej. Świadczy o tym ponadto przypadek dziennikarza Cana Duendara, który pod wrażeniem groźby Erdogana, odwołania swojego udziału w konferencji prasowej, postanowił na nią nie iść. Świadczą o tym także opustoszałe ulice, bez śladu demonstrantów. To przede wszystkim rząd Niemiec podczas wizyty Erdogana poszedł na zbyt wiele ustępstw, zdradzając wartości gwarantowane przez konstytucję. Tak szybko nie powinno się to znowu powtórzyć" - zaznaczono. "Stuttgarter Zeitung" podkreśla natomiast: "Wcale nie trzeba Erdogana kochać, ale może być on bardzo przydatny, kiedy nie będzie się go miało za przeciwnika. Bezpieczeństwa Europy nie da się zorganizować przeciwko partnerowi w NATO, Turcji, tylko wraz z nią. A bez unijno-tureckiego paktu uchodźczego Niemcy byłyby przypuszczalnie zupełnie innym krajem. Dlatego trzeba Erdogana przyjmować. Pomimo wszystkich tych zastrzeżeń". Redakcja Polska Deutsche Welle