"Trieriescher Volksfreund" ocenia, że Tröglitz nie jest odosobnionym przypadkiem. Według oficjalnych statystyk rządowych rośnie liczba zamachów na schroniska dla osób ubiegających się o azyl oraz na obcokrajowców. Jednak politycy zajmują się tym tematem niesystematycznie i tylko wtedy, gdy dochodzi do czegoś straszliwego lub gdy nie można już przymknąć oczu na skutki problemów związanych z uchodźcami. Odbywa się to bez planu i namysłu, i musi się koniecznie zmienić. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że nie uda się dobrymi zamiarami, czy znów wygłaszanymi oklepanymi formułkami zażegnać zamachów na schroniska dla uchodźców. Każdy, kto z urzędu za to odpowiada, powinien zdawać sobie sprawę z tego, że tu chodzi o niebezpieczeństwo, że mamy do czynienia z przestępstwami podobnymi do pożogi sprzed 20 lat. Nie zmienią tego zaklęcia, lecz ustawodawstwo oraz działania administracji państwowej Jeśli politycy odmawiali rozmów ze zwolennikami Pegidy, uznając, że nie ma z kim rozmawiać, to jednak nie powinni unikać rozmów z obywatelami. W wielu miejscach nie jest to jeszcze potrzebne. W innych miejscach trzeba dużego wysiłku, by do nich dotrzeć. Jednak są to miejscowości, od których opinia publiczna może się dowiedzieć, co znaczy dobry burmistrz czy przewodniczący Rady Regionu (Landrat DW)." "Süddeutsche Zeitung" z Monachium jest zdania, że "zamach przypomina zamieszki sprzed niemal 25 lat. Wtedy przeciwnicy przyjmowania uchodźców byli przekonani, że reprezentują milczącą większość, która chciała żyć bez imigrantów. Kto nie jest ślepy, ani głupi wie dzisiaj, że nie jest to możliwe. Niemieckie społeczeństwo zmieniło się i imigracyjne pochodzenie znacznej jego części jest widoczne nie tylko w tle. I dobrze, bo kraj na tym skorzysta, bowiem integracja może funkcjonować tylko w taki sposób. Integracja nie jest zjawiskiem wstydliwym. I dla dobra integracji i przyszłości Niemiec trzeba stawić czoło tej bezczelnej ksenofobicznej hołocie". Alexandra Jarecka, Redakcja Polska Deutsche Welle