Opiniotwórcza "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze: "ofiary przebywały w miejscu, które fachowcy nazywają 'miękkim celem', w miejscu, którego służby bezpieczeństwa nie są w stanie całkowicie zabezpieczyć". Dziennik stawia pytania: "Co może kryć się za tym zdarzeniem, do którego doszło w mieście, w którym w dniu zamachu przebywał prezydent Władimir Putin? Czy właśnie o taki sygnał chodziło sprawcom, by w dniu odwiedzin Sankt Petersburga przez prezydenta dokonać zamachu? Czy chodzi o jego zniewagę?" FAZ przypomina, że "zamachy, do których doszło kilka lat temu w moskiewskim metrze przypisuje się czeczeńskim islamistom" i nie wyklucza, że zamach w Sankt Petersburgu również ma "czeczeńskie tło". Jak zaznacza gazeta, "z tego środowiska mogą również pochodzić sprawcy, którzy oddali się dżihadyzmowi tak zwanego Państwa Islamskiego". Regionalna "Landeszeitung" stwierdza, że w przypadku okoliczności poniedziałkowej tragedii "trudno wierzyć w przypadek. W dniu, w którym rosyjski prezydent jest z wizytą w mieście (...) wybucha bomba. Można przypuszczać, że chodzi o zamach terrorystyczny, którego dokonali dżihadyści z Kaukazu. Odkąd Rosja podkreśla swoje wielkomocarstwowe ambicje akcjami zbrojnymi mającymi zwalczać terroryzm, regionalny dżihad 'kaukaskiego emiratu' szuka globalnego rozgłosu. Pod koniec września 2015 roku IS wypowiedziało Kremlowi nawet wojnę". Gazeta z Lüneburga zaznacza, że "seria niepowodzeń IS w Iraku i Syrii pogorszyła w Rosji sytuację pod względem bezpieczeństwa, bo jednak wielu dżihadystów, którzy się zbrutalizowali w walkach, wraca do swojej ojczyzny. To problem wspólny dla świata Zachodu i Rosji. Ze względu na to, że ich interesy w tym jednym punkcie dalece się pokrywają, powinni ściślej współpracować na rzecz walki z islamskim terroryzmem". Ukazująca się w Saksonii "Mitteldeutsche Zeitung"przypomina, że "Europa Zachodnia doświadcza tego, że islamscy terroryści są fanatykami działającymi w pojedynkę i w śmiercionośną broń zamieniają pojazdy, którymi taranują ofiary. W Rosji natomiast, od czasu pierwszej wojny w Czeczenii, czyli od 1994 roku, zawsze było jakieś militarne i ekstremistyczne tło". Dziennik z Halle przypomina, że ostatnim razem bomba w Rosji wybuchła w 2013 roku w Wołgogradzie. "Przez wiele lat rosyjscy politycy odpowiedzialni za bezpieczeństwo byli dumni ze stanu bezpieczeństwa w dużych miastach. Jednakże obrońcy praw człowieka skarżą się, że wywiad przy tym pilnie podsłuchiwał rozmowy telefoniczne i łamał prawa człowieka. Można Rosję uznawać za państwo policyjne, ale w obliczu terroryzmu Rosja i Europa Zachodnia stoją po tej samej stronie barykady". Regionalna "Neue Osnabrücker Zeitung" wymienia: "Bruksela, Mińsk, Moskwa, Londyn, Paryż: metro ponownie stało się celem zamachów. Wiele wskazuje na to, że również w metrze w Sankt Petersburgu działał zamachowiec". Gazeta pyta: "Czy ponownie trop prowadzi na Kaukaz? Czy za tym czynem stoją islamscy separatyści z Czeczenii? Czy uderzyły siły terrorystyczne tzw. Państwa Islamskiego, które w Syrii są na celowniku rosyjskich ataków lotniczych? Wyobrażać można sobie wiele, ale pewne jest tylko jedno: w obliczu terroryzmu nikt nie jest bezpieczny. Ani na wolnym Zachodzie ani w rządzonej autorytarną ręką Rosji". Dziennik podkreśla, że "prognozy są ponure, bo wiele konfliktów wciąż pozostaje nierozwiązanych. Aby zapobiec najgorszemu, wszystkie cywilizowane siły na wschodzie i zachodzie, a także na północy i południu mają tylko jedną możliwość: jeszcze ściślej współpracować". opr. Magdalena Gwóźdź