"Mannheimer Morgen" pisze: "Ukraina demonstruje siłę na swoich zewnętrznych granicach. Lecz w obliczu rosyjskich pogróżek Kijów w dalszym ciągu jest słaby. Ukraina to wie i zdaje się wręcz żebrać o ingerencję Zachodu w jej wewnętrzne sprawy. Bez takiej interwencji Ukraina boi się, że zarówno pod względem polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej skazana jest na rozpad na małe, niezdolne do przeżycia jednostki". Ekonomiczny dziennik "Handelsblatt" z Duesseldorfu przypuszcza, że "Putin zrobi wszystko, żeby Ukraina upadła. Gdyby bowiem przekształciła się ona w mało skorumpowane, nowoczesne i gospodarczo prosperujące państwo, jego sitwa z oligarchami we własnym kraju nie miałaby już żadnego uzasadnienia. Jeżeli jednak Ukraina stałaby się znowu wasalem Moskwy, trwale zaszkodziłoby to europejskiej architekturze bezpieczeństwa. Czyli los Ukrainy nie może być w żadnym wypadku obojętny Europie". "Muenchner Merkur" twierdzi, że "od lat już podejście Putina do Ukrainy przypomina zabawę w kotka i myszkę. Teraz kot znowu trącił mysz łapą i twierdzi, że to mysz zaczęła. Putin zdaje się być zdecydowany, by po Krymie zaanektować jeszcze Morze Azowskie. Nikt nie jest w stanie go powstrzymać. Nowa wojenna eskapada Kremla ukazuje, jak przedwczesne były wszelkie żądania zniesienia sankcji. To, że partia Lewica akurat agresywne zachowanie Putina uznaje za dowód słuszności swojej tezy, że sankcje, ze względu na ich nieskuteczność, należałoby znieść, jest szczytem cynizmu". Dziennik "Nuernberger Nachrichten" zastrzega: "Obojętne, jak ważna nie byłaby kwestia winy, nie jest to jednak właściwa droga do rozwiązania problemu na Ukrainie. Bowiem tu chodzi o coś więcej, niż tylko o ten kraj. Zachodnia wspólnota państw musi znaleźć sposób, jak Rosję wyprowadzić z izolacji. Także w Syrii nie da się pominąć Moskwy. Innymi słowy: apele nie wystarczą, podobnie jak i nie wystarczą sankcje. Potrzebne są bardziej dalekosiężne koncepcje. Nie ma gwarancji, że przyniosą skutek, ale teraz nikt nawet tego nie próbuje. Taką drogą nigdzie się nie zajdzie". Komentator lewicowej gazety "Tageszeitung" przedstawia cały szereg rozwiązań ukraińsko-rosyjskiego konfliktu. Twierdzi on, że "właściwymi krokami ze strony Zachodu, dla odwrócenia w końcu dynamiki eskalacji w relacjach z Rosją, byłaby korekta uchwały szczytu NATO z 2008 r. Równie ważne byłyby propozycje, by obydwie strony zaniechały manewrów wojskowych w pobliżu granic i wycofały stacjonujące tam oddziały. Rosji należałoby zagwarantować, że w dalszym ciągu mogłaby korzystać z bazy okrętowej w Sewastopolu. Konieczna byłaby propozycja ponowienia referendum na Krymie, przygotowanego, przeprowadzonego, nadzorowanego i rozliczonego przez ONZ, z opcją pozostania Krymu w Ukrainie - z daleko idącym statusem językowej, kulturowej, finansowej i administracyjnej autonomii. Gdyby Berlin zainicjował takie kroki, byłoby to konkretnym i widocznym przejawem tego, co Niemcy zawsze tak dla siebie reklamują: woli przejęcia większej międzynarodowej odpowiedzialności". Redakcja Polska Deutsche Welle