Jak zauważa "Stuttgarter Zeitung", "liczba uchodźców, szukających w 2017 r. schronienia w Niemczech, zbliża się do poziomu sprzed kryzysu migracyjnego. Kanclerz Angela Merkel zawdzięcza to wielu okolicznościom, ale nie - w każdym razie nie przede wszystkim - swojej własnej polityce. Słowa podziękowania z jej strony należą się głównie jej odpowiednikowi w Austrii. Obecny kanclerz tego kraju, Sebastian Kurz, jeszcze jako minister spraw zagranicznych, doprowadził do zamknięcia tzw. szlaku bałkańskiego. Merkel wówczas to skrytykowała, ale odniosła z tego bezpośrednią korzyść dla siebie. W polityce migracyjnej Merkel przyjęła kurs rządu Kurza w dużo większym stopniu, niż jest gotowa się do tego przyznać". "UE lepiej przygotowana na sytuacje nadzwyczajne" Podobnie widzi to gazeta "Westfälische Nachrichten", w której czytamy, że "skończyły się czasy, w których tysiące uchodźców o nieznanych bliżej personaliach w niekontrolowany sposób przybywają do Niemiec. Nieuzasadniona jest też obawa, że Niemcy skazane są na stały ich napływ. Nie należy się też liczyć z nową, wielką falą uchodźców, taką jak w 2015 r., ponieważ UE jest dużo lepiej przygotowana na taką sytuację nadzwyczajną". "Mission impossibile zakończyła się sukcesem" Dziennik gospodarczy "Handelsblatt" pisze: "Mission impossibile zakończyła się sukcesem. Federalnemu Urzędowi ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) i jego urzędnikom udało się dokonać tego, co przez długi czas uważano za niewykonalne, a mianowicie uporać się z górą podań o azyl. BAMF nie jest już więc dłużej wąskim gardłem niemieckiej polityki azylowej, jak to ujął szef niemieckiego MSW Thomas de Maiziere. Z drugiej strony jednak trzeba zauważyć, że starania o nadanie właściwego kierunku niemieckiej polityce migracyjnej, za którą tak gorąco optowała kanclerz Merkel, w dalszym ciągu pozostają obietnicą bez pokrycia". Epoka globalnej wędrówki ludów Nieco inaczej ocenia to dziennik "Die Welt", w którym napisano: "Bądźmy szczerzy: Niemcy nigdy już nie przyjmą tylko 28 tys. migrantów jak w 2008 r. Po pierwsze dlatego, że żyjemy w epoce globalnej wędrówki ludów, której celem jest Europa, a po drugie dlatego, że potrzebujemy dopływu fachowców z zewnątrz, bo nie potrafimy zadbać o własny narybek, tylko wolimy żyć w starzejącym się społeczeństwie. Wskutek tego Niemcy będą coraz bardziej muzułmańskie, afrykańskie i azjatyckie. I właśnie dlatego nasza polityka migracyjna musi być o wiele lepiej wyprofilowana i nastawiona na odrzucanie tych, którzy nie mają podstaw do ochrony azylowej i nie chcą, bądź nie potrafią się odnaleźć wśród nas. Pokój społeczny w Niemczech można uratować tylko wtedy, kiedy obie wielkie partie (CDU/CSU i SPD - red.) będą świadome ciążącej na nich odpowiedzialności w tym zakresie". Przekroczony limit Na inny aspekt tego zagadnienia zwraca uwagę dziennik "Heilbronner Stimme": "We wstępnych rozmowach sondażowych w sprawie utworzenia rządu wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD ustaliły górny limit uchodźców na poziomie od 180 do 220 tys. osób. Jeśli jednak uwzględnimy w tym rachunku tych, którzy wjechali do Niemiec w ramach łączenia rodzin, różne kontyngenty oraz osoby wydalone do kraju pochodzenia, to okaże się, że tę granicą przekroczono już w 2017 r". opr. Andrzej Pawlak Śródtytuły pochodzą od redakcji Interia Fakty.