"Zapowiedź Donalda Trumpa o wypowiedzeniu traktatu o likwidacji pocisków balistycznych średniego zasięgu doprowadziło, jak się spodziewano, do bitwy na słowa. Ameryka i Rosja zarzucają sobie nawzajem łamanie tej umowy. Przy czym nie zauważa się jednej, wspólnej dla obu mocarstw atomowych sprawy - konkurencji z Chinami. Kiedy Reagan i Gorbaczow w 1987 r. przypieczętowywali to porozumienie, arsenał Chin nie odgrywał żadnej roli. Od dawna jest już inaczej. Pekin korzystał na tym, że w pewnej kategorii broni Amerykanie i Rosjanie mieli związane ręce. W Moskwie i Waszyngtonie wojskowi planiści narzekali na to od dawna. Tym bardziej Pekin udaje, jakby chodziło tylko o amerykańsko-rosyjski spór, z którym nie ma on nic wspólnego. Jednak Trump sam zaznaczył, że nowe porozumienie jest nie do pomyślenia bez Chin. Trudno jednak sobie wyobrazić, że akurat on pracuje nad multilateralnym porozumieniem rozbrojeniowym o takich wymiarach. Domeną Trumpa jest niszczenie. Tym razem Rosjanie z ich tajnymi pociskami taktycznymi byli dla niego wielkim wsparciem" - pisze dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Typowy chwyt Donalda Trumpa" Inna opiniotwórcza gazeta, "Sueddeutsche Zeitung", podkreśla, że wycofanie się z traktatu INF to "typowy chwyt Donalda Trumpa". "Pozornie wymierzony jest on w Rosję, ale trafia we własnych sojuszników w Europie. Rząd w Moskwie może robić kwaśne miny na wiadomość, którą przyniósł im wysłannik Trumpa John Bolton. Po cichu cieszy się jednak z tego, że USA usunęły ten kamień milowy w polityce rozbrojenia" - czytamy. "Na likwidacji pocisków balistycznych średniego zasięgu skorzystali przede wszystkim obywatele Europy. Wycofanie Pershingów oraz rakiet SS-20 oznaczało dla nich więcej bezpieczeństwa i mniej lęku (...). Poza tym jest to prezent dla rosyjskiej propagandy, jeśli po wycofaniu się z traktatu ABM o obronie przeciwrakietowe przez George'a W. Busha w 2001 r. Waszyngton wycofuje się z kolejnego porozumienia rozbrojeniowego. Zamiast głośno i we wszelki możliwy sposób interweniować przeciwko łamaniu traktatu INF przez Rosjan, Trump wybawia teraz Putina od nieprzyjemnego zobowiązania" - ocenia gazeta. "Trump z przyjemnością niszczy jedno porozumienie za drugim" "Porozumienia są po to, by je wypowiadać. To zapewne życiowa maksyma prezydenta USA Donalda Trumpa" - pisze z kolei dziennik ekonomiczny "Handelsblatt". "Trump z przyjemnością niszczy jedno porozumienie za drugim, umowy, które zawierali jego poprzednicy - czy to bilateralne umowy handlowe, traktaty z ONZ czy konwencje, które służą globalnemu bezpieczeństwu tak, jak ostatnio w przypadku Iranu. W ten sposób Trump demoluje fundamenty stosunków międzynarodowych. Wypowiedzenie traktatu INF, który służy ograniczeniu pocisków balistycznych średniego zasięgu, to kolejna próba sił. Problemem jest przy tym, że z zimną krwią Trump akceptuje to, że w Europie rzeczywiście nie pozostanie kamień na kamieniu. Bo niebezpieczeństwo w pierwszym rzędzie dotyczy Europejczyków". "Europejskie bezpieczeństwo znalazło się w ogniu krzyżowym" Podobnie widzi to komentator regionalnej gazety "Leipziger Volkszeitung": "Grożąc wycofaniem się z traktatu INF, Trump uderza w Rosję, ma na myśli Chiny, a trafia przede wszystkim Europę. Europejskie bezpieczeństwo znalazło się w krzyżowym ogniu wielkich mocarstw. W trakcie ataków na rzekomo zalegających z płatnościami członków NATO i po wypowiedzeniu porozumienia w sprawie Iranu mnożą się wątpliwości co do solidności amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla Europy. Teraz, gdy Trump dąży do konfrontacji z Rosją nad głową Europy, staje się to pewne. To, że Waszyngton nie włączył swoich europejskich sojuszników w tak strategicznie ważną decyzję, jest wyrazem głębokiego braku szacunku".