Stołeczny "Der Tagesspiegel" komentuje: "To wręcz ponadludzkie zadanie, by wynegocjować takie porozumienie, które nie zmusi krajów rozwijających się do pozostania biednymi, a krajów przemysłowych do zubożenia. A jednak jest to możliwe. Przebudowa gospodarek światowych jest, co prawda, gigantycznym zadaniem. A przecież 200 lat temu w ogóle jeszcze nie istniały. Dlaczego więc współczesnej cywilizacji nie miałoby się udać w najbliższych 40 latach wyprodukowanie pod dostatkiem energii słonecznej, wiatrowej i wodnej, tak by starczyło jej dla wszystkich? Przy tym powstają nowe miejsca pracy, nowy dobrobyt i dochodzi do ustabilizowania klimatu. I w porównaniu z ceną ratowania banków podczas kryzysu finansowego jest to stosunkowo tanie i z korzyścią dla przyszłości. Rząd Niemiec mógłby od zaraz zacząć działać i ostatecznie zaprzestać wspierania budowy elektrowni węglowych poza granicami Niemiec przy pomocy kredytów eksportowych oraz pieniędzy dla krajów rozwijających się". "Nürnberger Nachrichten" zauważa, że "w obliczu któregoś już z rzędu szczytu klimatycznego, który pozostawia wiele do życzenia, rodzi się poważne pytanie, jaki sens mają te gigantyczne spektakle, odbywające się według tego samego schematu: taktyka pokera, targowanie się, pogróżki, potem wodolejstwo, które ma uspokoić do następnego spotkania. Nie ma widoków na państwo, które miałoby ambicję przewodzić, jeśli chodzi o ekologiczną technikę. O wiele dalej zaszły liczne firmy oraz użytkownicy. Ich zaangażowanie, a dokładniej nasze zachowanie, może dużo bardziej wesprzeć ochronę środowiska, niż wszelkie widowiskowe szczyty". "Stuttgarter Zeitung" jest zdania, że: "wraz ze szczytem w Limie przesunęły się także linie frontu: kraje progowe, jak Malezja i Indie, uniemożliwiły wydanie ambitniejszego oświadczenia. Tym samym polityce klimatycznej nadano nowy kierunek. Podobnie jak wcześniej inni hamulcowi, tak teraz muszą się ruszyć kraje progowe. Nie będzie sukcesu bez środków finansowych z tych krajów oraz ich udziału w redukcji szkodliwych dla klimatu gazów. Przekonanie ich o tym jest zadaniem na nadchodzące miesiące". "Początkowa euforia w Limie, by stworzyć podstawy ambitnej globalnej umowy klimatycznej stopiła się na konferencji ONZ jak lodowce w górach Peru" - konstatuje "Münchener Merkur". "Nie ma mowy o jasnych wytycznych, porównywalnych kryteriach i sprawdzalnych środkach w walce z ocieplaniem klimatu ziemskiego, które wydałby końcowy dokument konferencji, mający posłużyć za fundament umowy w Paryżu w 2015 roku. Kiedy UE postępuje naprzód ze sprawdzalnymi celami klimatycznymi, reszta świata czeka. Ogromna większość państw chce sama ustalać własne cele dotyczące redukcji gazów cieplarnianych, ale nie sposoby ich realizacji". opr. Aleksandra Jarecka, Redakcja Polska Deutsche Welle