"Pozbawieni skrupułów przemytnicy sprowadzają coraz więcej rodzin z Bliskiego Wschodu przez Polskę do Niemiec. Służby bezpieczeństwa obawiają się, że bandy przemytnicze we wzmożonym stopniu korzystają z tzw. szlaku wschodniego do Europy" - pisze "Berliner Zeitung". Uwagę na to nowe zjawisko zwróciło zwłaszcza zatrzymanie w sobotę tuż przy granicy z Polską tureckiej ciężarówki z transportem papieru, blach i dywanów. "Na wolnym skrawku powierzchni ładunkowej tłoczyli się ludzie. «Był to wstrząsający widok» - stwierdza stołeczny dziennik. Przez dwa dni w zamknięciu, bez jedzenia i picia, nawet bez możliwości skorzystania z toalety podróżowało w ten sposób 20 mężczyzn, 14 kobiet, dziesięciu chłopców i siedem dziewczynek. Większość rodzin podała, że pochodzi z Iraku, według policji gros tych osób było już zarejestrowanych jako szukający azylu w Rumunii i Bułgarii. "Dla imigrantów z Bliskiego i Środkowego Wschodu trasa bałkańska jest od pewnego czasu zamknięta. Także przez Morze Śródziemne przedostaje się mniej osób, ponieważ Włochy i Libia utrudniają życie przemytnikom. Coraz więcej ludzi korzysta więc z drogi z Turcji przez Morze Czarne do Rumunii (...) a stamtąd zaplombowanymi ciężarówkami przez Węgry, Słowację i Polskę do Niemiec. Także ciężarówka zatrzymana w sobotę była zaplombowana, dzięki czemu bezproblemowo mogła przekroczyć węgierską granicę" - zauważa "Berliner Zeitung". Gazeta przypomina, że w ostatnim czasie policja federalna wielokrotnie udaremniła próby przemytu ludzi przez ciężarówki należące do tureckich firm spedycyjnych. W minioną środę zatrzymano w Bad Muskau (Mużaków) 40 Irakijczyków, którzy nielegalnie dostali się do Niemiec. Jak przyznali, zostali przewiezieni ciężarówką z Turcji przez Polskę. 30 sierpnia w powiecie Teltow-Fläming w Brandenburgii zostało zatrzymanych 20 całkowicie zdezorientowanych Irakijczyków - mężczyzn, kobiety i dzieci. Przemytnicy zostawili ich samym sobie tuż za granicą z Polską. Tym samym tematem zajmuje się komentarz "Landeszeitung" z Lüneburga (Dolna Saksonia): "Z Turcji przez Polskę do Niemiec - może to być nowy szlak uchodźczy. Byłaby to jedna z wielu nowych tras, za którą pozbawieni skrupułów przemytnicy domagają się ogromnych pieniędzy. Ten nowy przypadek jest tylko dalszym dowodem konieczności walki z przemytem ludzi. Walki, która mogłaby zostać zakończona szybciej, gdyby istniały legalne drogi do UE. A żeby ich otwarcie nie doprowadziło do eskalacji sytuacji i zapaści UE, do krajów pochodzenia imigrantów musi popłynąć wiele pieniędzy. Tylko w ten sposób można usunąć przyczyny migracji. Zachód jeszcze się ociąga. Ale na dłuższą metę nie da się tego uniknąć. Poza tym można też uznać te pieniądze za zadośćuczynienie za to, że akurat niemała część dobrobytu zachodnich państw uprzemysłowionych pochodzi z wyzysku krajów rozwijających się i z kooperacji z despotami w Afryce". Dziennik "Märkische Oderzeitung" z Frankfurtu nad Odrą konstatuje natomiast: "Dramatyczne zajście uzmysławia wiele rzeczy: jak bardzo są pozbawieni skrupułów przemytnicy, którzy słono każą sobie płacić za takie podróże. Ale też uzmysławia, że korzystają z każdej luki, by dotrzeć do Niemiec lub Europy Zachodniej. Długo wydawało się, że na Odrze i Nysie pozostanie względnie spokojnie. Dlatego już dwa lata temu tysiące funkcjonariuszy policji federalnej zostało przeniesionych z Brandenburgii do Bawarii lub Badenii-Wirtembergii. I nawet, kiedy czas ich oddelegowania się skończył, nie wrócili do Brandenburgii, tylko zostali zaangażowani na berlińskich lotniskach. W ten sposób na wschodniej granicy Niemiec powstała najwyraźniej luka". Opracowała Elżbieta Stasik / redakcja polska Deutsche Welle