"Frankfurter Allgemeine Zeitung" nader krytycznie ocenia przemówienie Donalda Trumpa w Warszawie: "(...) Nie na miejscu - żeby nie powiedzieć: nietaktowne - jest porównywanie dzisiejszej sytuacji Zachodu z położeniem polskich powstańców w 1944 roku, tak jak zrobił to Trump. Bojownicy ruchu oporu z odwagą zdesperowanych i perspektywą pewnej śmierci podnieśli się wówczas przeciwko przytłaczającej większości pozbawionego skrupułów niemieckiego okupanta. Kraje Europy i Ameryki Północnej, określane jako "Zachód", nie są natomiast przez nikogo okupowane. (...) I jeżeli istnieje dla Zachodu zagrożenie od wewnątrz, to są nim te siły, które tak jak Trump i jego duchowi bracia w polskim rządzie pławią się w fantazjowaniu o zagładzie a wszystkich, myślących inaczej, traktują z niepohamowaną agresją". W zupełnie innym tonie utrzymany jest komentarz stołecznego "Die Welt": "Podczas swojej wizyty w Polsce Trump nareszcie użył wyraźnych słów, których od prezydenta USA a tym bardziej prezydenta republikańskiego, można było właściwie oczekiwać od początku. Należy do nich wyraźne opowiedzenie się za zobowiązaniami w ramach NATO i żądanie od Rosji, by położyła kres "destabilizującym akcjom" i przestała wspierać "zbrodnicze reżimy w Syrii i gdzie indziej". Kiedy na szczycie G20 w Hamburgu Trump spotka się z Putinem, wyraźniej będzie można zobaczyć, jak dalece - poza wszelkimi werbalnymi atakami - sięga jeszcze tak głoszone przez niego podczas kampanii wyborczej duchowe powinowactwo z władcą na Kremlu". Na inny aspekt zwraca uwagę wychodzący w Duesseldorfie "Handelsblatt": "Atakowanie z zewnątrz jedności UE jest niebezpieczną grą. Nie dziwi, że nienawidzący UE Trump mimo to ją prowadzi. Ze swoją dewizą "najpierw Ameryka" chce znowu zrobić z USA jedyne światowe supermocarstwo. W całkowicie zmienionych czasach, to nadzwyczaj niebezpieczna strategia. Równie niebezpieczna jest zmiana kursu Trumpa wobec Rosji: podczas gdy jeszcze w kampanii wyborczej ostro zabiegał o Putina, podczas wizyty w czwartek w Warszawie, skrytykował Kreml jako "destabilizujący element". Przed swoim pierwszym spotkaniem z Putinem przy okazji szczytu G20 w Hamburgu, szef Białego Domu radykalnie zmienił ton. Staje się to zagrożeniem dla Niemiec i dla Europy. I tak już napiętym stosunkom z Rosją trudno znieść dalszą eskalację. Nikt też nie potrzebuje totalnego ataku USA na niemiecką politykę energetyczną". Zdaniem natomiast dziennika "Badisches Tagblatt" (Baden-Baden): "W inicjatywie Trójmorza (Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne) prezydent USA nie ma właściwie czego szukać. Ale dla Trumpa każda okazja jest dobra, by pogłębić przepaść dzielącą Europę. Będzie już wystarczająco trudno skłonić go od dzisiaj na G20 do zajęcia konstruktywnego stanowiska. Nikt nie potrzebuje dalszych przepaści. Dlatego Europejczycy powinni mądrze i z opanowaniem reagować na próby podzielenia ich przez Trumpa. Ich spojrzenie musi sięgać daleko i tak też się dzieje. Zwłaszcza, gdy ma się do czynienia z prezydentem, który dzisiaj mówi jedno, a jutro drugie". Opr. Elżbieta Stasik/ Redakcja Polska Deutsche Welle