"Merkel może nabrać wiatru w żagle" Opiniotwórczy dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa: "Z własnej winy Merkel nie jest już tym autorytetem, którym była kiedyś. Kto jednak chciałby trzymać w kupie nękaną objawami rozpadu Europę, jeżeli nie najważniejsza potęga w jej środku? (...) Jeżeli Merkel będzie znowu ubiegać się o reelekcję, będzie jej wiał w oczy lodowaty wiatr z obozu upojonych triumfem Trumpa, nazywających ją 'kanclerzem-dyktatorem»'. Ale także ona może znowu nabrać trochę wiatru w żagle, jeżeli weźmie sobie do serca rozsądne nauczki, wynikające z amerykańskich wyborów. Także Niemcy nie lubią, kiedy mówi się im, że X to U a potem się ich jeszcze poucza, że to X trzeba uważać za szlachetne, pomocne i pozbawione alternatyw. CDU i SPD powinny porzucić tę praktykę, ale nie dopiero w chwili, gdy także w Niemczech pojawi się na scenie pewien Trump". "Merkel powinna pouczać Ankarę" Zdaniem monachijskiego "Münchner Merkur", "jakby nie było kanclerz przeprowadziła już pierwszą rozmowę telefoniczną ze zwycięzcą wyborów w USA Donaldem Trumpem. Jej treść nie jest na razie znana. Ale można mieć nadzieję, że po swoim "gratulacyjnym wystąpieniu" w środę, nie udzieliła mu dalszych nauczek w kwestii demokracji i wartości podstawowych, które powinna była skierować raczej pod adresem Ankary. Trump jest grubianinem, ale żadnym dyktatorem. Niemcy dobrze by zrobiły, gdyby szybko rozpoczęły z nim współpracę. Zamiast udzielać Amerykanom pouczających rad na temat wierności sojuszom, minister obrony von der Leyen powinna raczej pilnować, żeby Berlin dotrzymał nareszcie obietnic wobec NATO i USA odnośnie wydatków na zbrojenia". "To pachnie konfliktem" Gazeta "Nordwest-Zeitung" (Oldenburg) konstatuje natomiast: "Zawsze dobrze, kiedy rozmawiają z sobą przedstawiciele rządów zaprzyjaźnionych narodów. Lepiej w każdym razie, niż gdy tylko mówią o sobie nawzajem. W przypadku Donalda Trumpa rządowi Niemiec zdarzyło się to ostatnie. Wielu czołowych polityków wyrobiło już sobie zdanie na temat kandydata Republikanów na prezydenta i głosiło je wszem wobec - nie rozmawiając z nim osobiście. Niewątpliwie nawiązanie z nim kontaktu było trudne, jego stanowisko w kwestii polityki zagranicznej jest, delikatnie mówiąc, niejasne. Sympatia Trumpa dla szefa Kremla Putina niesie z sobą przynajmniej szansę złagodzenia twardych stanowisk w konflikcie z Rosją. Konfliktem pachnie natomiast odrzucanie przez niego układu z Teheranem w sprawie irańskiego programu nuklearnego".opr. Elżbieta Stasik