Jak zauważa dziennik gospodarczy "Handelsblatt": "Nasilając represje przeciwko krytycznym wobec niego mediom i ogłaszając plan przywrócenia w Turcji kary śmierci Erdogan chce najwidoczniej sprawdzić, jak daleko może się posunąć. Liczy przy tym na to, że UE potrzebuje go jako partnera w uporaniu się z kryzysem migracyjnym. Być może, ale to nie oznacza jeszcze zgody na wszystko. Przywrócenie kary śmierci oznaczałoby bowiem oczywiste przekroczenie przez niego czerwonej linii. W takiej sytuacji nie wystarczy już ani zamrożenie rokowań akcesyjnych, ani wyrzucenie Turcji z Rady Europy. UE, która potrafiła nałożyć sankcje gospodarcze na Rosję, musi zdobyć się na odwagę do użycia tego instrumentu nacisku także wobec Turcji". "Mitteldeutsche Zeitung" pisze: "Niemieccy posłowie powinni nie tylko odwiedzać żołnierzy Bundeswehry w bazie Incirlik, ale także zainteresować się losem aresztowanych dziennikarzy i zarzutami o stosowaniu w Turcji wymyślnych tortur. W razie przywrócenia w tym kraju kary śmierci, umowna czerwona linia zostanie jednoznacznie przekroczona". Podobnie widzi to "Berliner Zeitung": "Najpoźniej z chwilą przywrócenia w Turcji kary śmierci Niemcy i EU muszą porzucić wygodną rolę biernego obserwatora wydarzeń. Konieczne bowiem będzie wtedy nie tylko natychmiastowe przerwanie rokowań akcesyjnych Turcji z UE, co zresztą nie zrobi na Erdoganie większego wrażenia, ale także wyrzucenie Turcji z Rady Europy, chociaż i to też nie zmieni kursu polityki Erdogana. Problem polega na tym, że Europa zbyt długo tolerowała demontowanie w Turcji demokracji, państwa prawa i społeczeństwa obywatelskiego i teraz niewiele może zrobić. A to, co zrobi, i tak zrobi za późno". Myśl tę rozwija "Starubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung": "Jak długo jeszcze Europa zamierza biernie przyglądać się temu zatrważającemu biegowi wydarzeń? Rządy państw UE, a wśród nich także niemiecki, i liczne instytucje unijne do tej pory powstrzymywały się od krytyki.Kiedy zatem wreszcie przejdą do działania? Zwlekając jeszcze dłużej, już wkrótce same pozbawią się wszelkich środków nacisku na Turcję". Kropkę nad i stawia "Hessische Niedersächsische Allgemeine": "Tym ważniejsza byłaby teraz właściwa reakcja zachodnich demokracji. A co się tymczasem dzieje? Martin Schulz, przewodniczący PK, ubolewa, że Erdogan przekroczył czerwoną linię, ale nie mówi, co należałoby w tej sytuacji zrobić. Rząd w Berlinie krótko wyraża swoje zaniepokojenie o wolność prasy w Turcji. A powinien przecież mówić nie tylko o obawach ale także o sankcjach wobec Turcji. Europa może czuć się zdana w jakimś stopniu na Erdogana w związku z kryzysem migracyjnym, ale wszyscy tureccy demokraci mają prawo liczyć na naszą solidarność z nimi. W przeciwnym razie Europa poniesie sromotną klęskę jako wspólnota wartości". Redakcja Polska Deutsche Welle/ Opr. Andrzej Pawlak