Rzecznik resortu obrony Holger Neumann powiedział w poniedziałek dziennikarzom w Berlinie, że władze dokonały "zwrotu" w celu zapewnienia armii uzbrojenia i funduszy. - Należy konsekwentnie kontynuować tę drogę. Potrzebna jest konsekwencja i czas. To nie jest problem, który można by rozwiązać w ciągu miesięcy. Mówimy o latach - wyjaśnił rzecznik ministerstwa obrony. Pełnomocnik Bundestagu do spraw Bundeswehry Hans-Peter Bartels ostrzegł na łamach niedzielnego wydania "Bilda", że niemiecka marynarka nie może uczestniczyć w żadnych dodatkowych misjach międzynarodowych ze względu na brak zdolnych do akcji okrętów. Zdaniem polityka SPD niemiecka flota cierpi na brak części zamiennych i przerost biurokracji. Niemieckie okręty biorą obecnie udział w czterech misjach na Morzu Śródziemnym i Oceanie Indyjskim. W tych operacjach, służących między innymi walce z przemytem broni i piratami, uczestniczy 540 niemieckich marynarzy. Redukcja armii po 1990 roku Niemiecka flota wojenna skurczyła się do jednej trzeciej w porównaniu z czasami zimnej wojny. Pod koniec ubiegłego roku okazało się, że Niemcy nie posiadają ani jednej sprawnej łodzi podwodnej. Po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku liczebność Bundeswehry została radykalnie ograniczona - z 600 tys. do 180 tys. Redukcji uległo także uzbrojenie, przede wszystkim czołgi. Dopiero od dwóch lat minister obrony Ursula von der Leyen realizuje politykę wzmocnienia armii. Rząd wdraża reformę Bundeswehry Reforma armii związana jest ze zwiększeniem nakładów finansowych na obronność. Do 2020 roku budżet niemieckiego resortu obrony ma wzrosnąć z 34,3 mld euro do 39,2 mld euro. Obecnie Niemcy wydają na obronność niewiele ponad 1,2 proc. PKB. Kanclerz Angela Merkel zapowiada, że jej celem jest dojście w połowie przyszłej dekady do postulowanego przez NATO poziomu 2 proc. PKB na wojsko. SPD jest przeciwna takiemu zwiększaniu budżetu armii. Jacek Lepiarz, Berlin/ Redakcja Polska Deutsche Welle