Według greckich źródeł policyjnych w piątek (9 marca) na grecko-tureckim pograniczu w pobliżu miejscowości Didymoticho zatrzymano 31-letniego mężczyznę i 33-letnią kobietę - reporterów radiowo-telewizyjnego nadawcy publicznego ARD. Oficjalnie ARD nie potwierdził tych doniesień. Fakt aresztowania potwierdził natomiast adwokat dziennikarzy na zapytanie niemieckiej agencji prasowej DPA. W sobotę zostaną przesłuchani przez prokuratora. Jak poinformował niemiecki MSZ, dziennikarze zostali objęci opieką konsularną. Zarzuca się im nielegalne przebywanie w wojskowej strefie przygranicznej. Jak donosiły greckie media, kręcili reportaż o powracających z Niemiec uchodźcach, lecz nie mieli pozwolenia na robienie zdjęć. W mediach społecznościowych informuje się o zajściu oraz krytykuje brak akredytacji. Koledzy wyrażali też ulgę, że do aresztowania doszło nie po tureckiej, lecz po greckiej stronie.Dziennikarzy zatrzymano w miejscu, gdzie uchodźcy od wielu lat podejmują próby przedostania przez Grecję do Europy Środkowej i Północnej szlakiem wiodącym przez graniczną rzekę Marica (Ewros). Jednak od chwili wejścia w życie w marcu 2016 r. porozumienia Unii Europejskiej z Turcją w sprawie uchodźców znacznie zmniejszyła się ich liczba na tym szlaku. Pogłosek o tym, że niemieccy dziennikarze przebywali z kamerą także po tureckiej stronie, grecka policja nie chciała komentować. W miejscu zatrzymania niemieckich reporterów po obu stronach granicy Grecji z Turcją panuje wzmożona czujność nie tylko ze względu na to, że przebiega tam szlak migracyjny do Europy. W ubiegłym tygodniu (3 marca) po tureckiej stronie zatrzymano dwóch greckich żołnierzy. Turecki sąd oskarża ich o szpiegostwo i nakazał pozostawienie w areszcie. Greccy żołnierze utrzymują, że podczas rutynowego patrolu ze względu na złe warunki pogodowe przypadkowo trafili na turecką stronę. dpa/Barbara Cöllen/Redakcja Polska Deutsche Welle