"Macie przecież nasze samochody. Zostawcie nam przynajmniej nasze rowery"- taką treść nosił jeden z plakatów, z jakim grupa rowerzystów z Niemiec udała się przez most graniczny z Frankfurtu do Słubic. Frankfurt nad Odrą, jak informuje portal gazety "Nordkurier", jest "bastionem kradzionych samochodów, ale także rowery należą do chętnie przywłaszczanej cudzej własności. Nie ma nikogo, komu w rodzinie czy w kręgu znajomych nie ukradziono by roweru". Protestujący żalą się w rozmowie z reporterem "Nordkurier", że policja po obu stronach granicy bardziej interesuje się ściganiem złodziei samochodów niż rowerów. A przecież we Frankfurcie nad Odrą mieści się też odział brandenburskiej prokuratury, która zajmuje się przestępczością w regionie przygranicznym. Protestujący rowerzyści zamierzali swoją akcją przeprowadzoną w ubiegły piątek (11.07.2014) zwrócić uwagą "obojętnych polityków i urzędników w Polsce i w Niemczech" na ich problem. Kradzież rowerów ogranicza jakość ich życia, a dobry rower kosztuje kilkaset euro. Jeden z organizatorów protestu regularnie jeździ rowerem po obu brzegach Odry i, jak inni, boi się go gdziekolwiek odstawić. Solidarność z polskim komisarzem policji Cytowanej w reportażu Hannelore Busse ukradziono rower przed Szkołą Muzyczną. Mieszkanka Frankfurtu opowiada, że kradzieżami rowerów zajmują się profesjonalne bandy. W ich ściganiu duże sukcesy odniósł 62-letni Polak, znany na pograniczu Zdzisław Matras. To z nim solidaryzowali się protestujący w Słubicach niemieccy rowerzyści z Frankfurtu. Polski komisarz, jak pisze "Norkurier", wsadził kij w mrowisko. Jako emeryt zamieszkał w liczącej 300 mieszkańców wiosce Lubiecha Wielka, położonej na wschód od Frankfurtu, którą sam nazywa "wioską złodziei rowerów". - Jej mieszkańcy kradną rowery w Brandenburgii i Meklemburgii-Pomorzu Przednim - twierdzi. Polak ma dowody na to, które, jak informuje gazeta, zbierał na własną rękę. Matras spowodował wprawdzie degradację szefa policji w Rzepinie i przeniesienie go do Słubic, lecz został oskarżony przez niego o pomówienie. Emerytowany policjant jest ofiarą nękania psychicznego w miejscu zamieszkania, otruto mu psa, otrzymuje też listy z pogróżkami. Z tego wszystkiego jego żona miała niedawno wylew - informuje dziennik. Tymczasem dochodzenie ws. kradzieży rowerów w wiosce Lubiecha zamknięto z braku dowodów, a zaplanowaną na piątek rozprawą odwołano, ze względu na chorobę - pisze "Nordkurier". Oprac. Barbara Cöllen/ Redakcja Polska Deutsche Welle