Niemiecki minister gospodarki Peter Altmaier ostrzega przed przedwczesnym luzowaniem restrykcji. - Bilans pośredni pokazuje, że liczba infekcji jest wciąż zbyt wysoka. Nawet dużo wyższa niż dwa tygodnie temu - powiedział Altmaier dziennikowi "Bild am Sonntag". - Mimo wszelkich wysiłków nie udało się jeszcze dokonać zwrotu na lepsze - dodał. - Musimy działać, bo inaczej przegramy walkę z wirusem. Dlatego - jego zdaniem - szansa na otwarcie restauracji i kin jest niewielka. - Najgorsze jeszcze nie jest za nami - ocenił. Celem musi być trwałe przerwanie fali infekcji. - Nie możemy sobie pozwolić na lockdown w stylu jojo, z ciągłym otwieraniem i zamykaniem - podkreśla. Altmaier zaznaczył, że rząd w Berlinie stara się, by ci, którzy są najbardziej dotknięci restrykcjami, otrzymali kompleksową pomoc. - Bez względu na to, jak długo potrwają ograniczenia i co przyniosą nadchodzące tygodnie i miesiące - stwierdził. Cztery, pięć miesięcy albo dłużej Minister gospodarki uważa, że ograniczenia będą jeszcze obowiązywać o wiele dłużej niż do grudnia. - Będziemy musieli żyć ze znaczną ostrożnością i ograniczeniami przez co następne cztery do pięciu miesięcy albo dłużej - powiedział. Jako negatywne przykłady podał sytuację w sąsiednich państw europejskich, gdzie przedwczesne luzowanie restrykcji zostało opłacone ludzkim życiem. - Jeśli nie chcemy mieć dni z 50 tys. nowych zakażeń, jak to miało miejsce kilka tygodni temu we Francji, musimy wytrwać i nie spekulować ciągle, które restrykcje można by złagodzić. Raczej zaostrzenie Również premier Saksonii Michael Kretschmer nie widzi powodu, aby dyskutować o "odmrażaniu" życia w Niemczech. - Z powodu wysokiej liczby infekcji nie ma podstaw, by mówić o luzowaniu - powiedział Kretschmer temu samemu dziennikowi. - Powinniśmy zatem spotkać się ponownie za siedem dni, aby omówić rozwój sytuacji. Ingerencja w podstawowe prawa człowieka musi być bardzo dokładnie wyjaśniona i uzasadniona - dodał. Także premier Bawarii Markus Soeder mówi o zaostrzeniu restrykcji, a nie ich luzowaniu. Ostrzegł, że przedwczesne kroki mogą sprawić, że "ryzykuje się święta Bożego Narodzenia". Podkreślił też, że w Niemczech potrzebne są jednolite zasady, a nie różne przepisy w poszczególnych landach. Co ze szkołami? W poniedziałek 16 listopada kanclerz Angela Merkel spotka się z szefami rządów 16 niemieckich krajów związkowych, aby omówić dalsze postępowanie w pandemii. Największa dyskusja dotyczy teraz szkół i przedszkoli, które w Niemczech są nadal otwarte. Na konferencji prasowej w piątek (13 listopada) rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert powiedział, że pomimo licznych przypadków kwarantanny, szkoły mają pozostać otwarte. W Niemczech edukacja pozostaje w gestii landów, nie wiadomo zatem, jakie miejsce zajmie ten temat podczas konferencji Merkel i landowych premierów. Jak donoszą niemieckie media, obecnie ok. 300 tys. uczniów i 30 tys. nauczycieli przebywa w kwarantannie. Na pierwszy rzut oka to dużo, ale wobec liczby wszystkich uczniów i nauczycieli w Niemczech (11 mln uczniów i 800 tys. nauczycieli), to "niewielki odsetek" - powiedział Seibert. Według danych Instytutu Roberta Kocha liczba nowych zachorowań na COVID-19 w Niemczech sięgała w niedzielę 17 tys. Liczba przypadków w ciągu siedmiu dni na 100 tys. mieszkańców przekracza 142. Jednak w weekend liczba zgłoszonych infekcji jest zwykle niższa. (DPA, AFP/dom) Redakcja Polska Deutsche Welle