Utworzenie nowego rządu nie będzie łatwe, bo SPD, dotychczasowy partner chadeków, przeszła do opozycji a tzw. koalicja jamajska, złożona z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, Unii Chrześcijańsko-Społecznej, Partii Zielonych oraz Partii Wolnych Demokratów reprezentuje tak rozbieżne poglądy w różnych sprawach, że moża mieć wątpliwości, czy ten kwartet potrafi zagrać na jedną nutę. Gotowość do kompromisu jest zatem konieczna. Kto ją okaże i w jakim stopniu? Angela Merkel w ciągu minionych dwunastu lat stania na czele rządu koalicyjnego udowodniła wielokrotnie, że potrafi łagodzić sprzeczności i trzymać się wspólnej linii. Jej zwolennicy widzą w tym zaletę, a przeciwnicy oskarżają ją o konformizm i chwiejność poglądów. W rozmowach z przyszłymi koalicjantami elastyczność szefowej CDU może okazać się pomocna, ale z góry wiadomo, że bawarska CSU będzie na to kręcić nosem. Podobnie zresztą jak część członków jej CDU. Kość niezgody: polityka migracyjna Właśnie ta sprawa może okazać się największą przeszkodą i najtrudniejszym do wypracowania kompromisem w rozmowach koalicyjnych "Jamajczyków". Szef CSU Horst Seehofer już zresztą zapowiedział, że będzie twardo stał na gruncie wprowadzenia limitu uchodźców przyjmowanych rocznie w Niemczech i nie ustąpi także w innych sprawach, które mogą okazać się dla niego korzystne w przyszłorocznych wyborach do landtagu w Monachium. W ten sposób chce nadrobić straty poniesione w niedzielnych wyborach do Bundestagu i pokazać, że AfD nie ma wcale monopolu na prawicowość w Niemczech. CSU zrobi to lepiej i w sposób możliwy do zaakceptowania przez większość. Takie ostre wypowiedzi nt. bezpieczeństwa wewnętrznego i polityki migracyjnej okażą się przeszkodą w rozmowach z przedstawicielami partii FDP i Zielonych. Nie zaaprobują oni żadnych propozycji zaostrzenia prawa azylowego w Niemczech, bo spotkają się natychmiast z ostrą reakcją członków partii. Można za to liczyć na kompromis z obiema partiami w rozmowach, które dotyczyć będą zagrożenia terroryzmem. Największe szanse na dojście do porozumienia pomiędzy wszystkimi członkami koalicji jamajskiej ma wszystko, co zawiera propozycje zwiększenia szeregów policji i dania jej lepszego sprzętu. Musimy się ze sobą dogadać Na największe ustępstwa podczas przyszłych rozmów z liberałami i Zielonymi będą musieli pójść chadecy. Z prostego powodu - jeśli chcą dalej rządzić, musza za to zapłacić nowym partnerom w rządzie. Czym? Ano właśnie ustępstwami. Liberałowie i Zieloni nie zgodzą się na dalsze ograniczenia wolności obywatelskich w Niemczech. Z drugiej strony obie te partie są głodne władzy i dlatego będą skłonne porozumieć się z chadekami być może w większym stopniu, niż to sobie w tej chwili wyobrażamy. Poza tym obie te partie musza nauczyć dogadać się między sobą. A to wcale nie jest takie proste, bo liberałowie zarzucają Zielonym, że chcą prowadzić społeczeństwo za rączkę, a Zielonym nie podoba się, że FDP skłonna jest rozwijać gospodarkę na koszt środowiska, które dla Zielonych, przynajmniej oficjalnie, jest nienaruszalnym tabu. A może nowe wybory? Czy koalicja jamajska jest jedynym możliwym rozwiązaniem po niedzielnych wyborach. Można przecież wyobrazić sobie także rządy mniejszościowe, albo rozpisanie nowych wyborów, jeśli rozmowy koalicyjne zakończą się fiaskiem. Taka decyzja wyszłaby jednak na dobre tylko AfD, która od razu zaczęłaby argumentować, że ma przed sobą zwartą koalicję politycznego establishmentu, który ma w nosie opinie elektoratu i przeforsuje wszystkimi możliwymi sposobami własne interesy. Przyśpieszone wybory zatem odpadają. Rząd mniejszościowy też nie wchodzi w rachubę, bo nia ma takiej tradycji w Republice Federalnej. Pozostaje "Jamajka" i trudna sztuka zawierania politycznych kompromisów. Marcel Fürstenau / Andrzej Pawlak, redakcja polska Deutsche Welle