W Niemczech populacja dzików jest bardzo liczna i w ostatnich latach ciągle rosła - mówią niemieccy eksperci, także ci ze związków ochrony zwierząt. Wskazują też na szkody, jakie dziki wyrządzają w rolnictwie i przydomowych ogródkach. Jak liczna jest populacja dzików w Niemczech - nie wiadomo, bo nie sposób ich policzyć. Wiadomo jednak, jak duży jest ich odstrzał. W ubiegłym sezonie łowieckim 2017/2018 odstrzelono w Niemczech 836.865 dzików - poinformował Niemiecki Związek Łowiecki. W porównaniu z poprzednim sezonem oznaczało to wzrost o 42 proc. W sezonie 2016/2017 zabito ponad 589 tys. dzików, a sezon wcześniej około 247 tys. W przypadku dzików nie ma w Niemczech górnej granicy odstrzału, a od marca 2018 można do nich strzelać przez cały rok. To jeden ze środków mających chronić Niemcy przed wirusem afrykańskiego pomoru świń (ASF). W niektórych regionach wypłacane są nawet premie. Podczas gdy Turyngia płaci 25 euro, w bawarskim powiecie Altoetting podniesiono stawkę do 100 euro. "Ograniczenia dotyczą tylko loch z młodymi" - mówi Helmut Bruecher, biolog i ekspert niemieckiej organizacji ekologicznej NABU. Odwrotny efekt "Czy to coś dało?" - pyta biolog. Wprawdzie afrykański pomór świń do Niemiec jeszcze nie dotarł, ale populacja dzików stale rośnie. Zdaniem Bruechera Niemcy są przykładem kraju, w którym bardzo intensywny odstrzał dzików nie prowadzi do zmniejszenia ich liczebności. "Efekt jest wprost odwrotny" - stwierdza ekspert. Poprzez odstrzał ingeruje się bowiem w strukturę społeczną, w jakiej żyją dziki. W normalnych warunkach tylko najstarsza locha ma młode. Odstrzał zaś prowadzi do tego, że w stadzie również i inne samice zaczynają mieć potomstwo - wyjaśnia ekspert. Nie bez znaczenia jest także karma. W Niemczech myśliwi mogą wabić dziki karmą. Ta z kolei jest lepszej jakości. Zmiany w odżywianiu sprawiają, że samice przez cały rok mogą mieć młode. Te ostatnie mają też większe szanse na przeżycie. Bez masowych protestów Dane za obecny sezon łowiecki pojawią się dopiero pod koniec marca. Helmut Bruecher podejrzewa, że będą podobnie wysokie jak ostatnio. Przemawiają za tym ułatwienia dla myśliwych, jakie wprowadzono w związku z ASF. Obecny sezon łowiecki mija jednak bez wielkich protestów obrońców zwierząt. "Sprzeciwialiśmy się metodom polowania" - mówi dyrektor Niemieckiej Fundacji Dzikich Zwierząt Hilmar Freiherr von Muenchhausen. Jako przykłady podaje polowanie przy użyciu reflektorów, żywych pułapek czy pozwolenie na odstrzał przez cały rok. "To metody, których nie akceptujemy" - dodaje. Były to jednak pojedyncze głosy, masowych protestów nie było. Obrońcy zwierząt: Są inne środki Niemiecki Związek Ochrony Zwierząt apelował do Bundesratu, kiedy ten zatwierdzał ułatwienia w polowaniu na dziki. Argumentował, że nie jest to właściwy środek do walki z ASF. "Już teraz co roku zabija się ponad pół miliona dzików - mimo, iż nie ma to wpływu na wzrost ich populacji" - pisał Niemiecki Związek Ochrony Zwierząt. Jedyne co udało mu się wskórać, to ochrona loch z warchlakami. Radził, by rząd skoncentrował się na innych środkach chroniących przed ASF. Zaliczył do nich przestrzeganie higieny w gospodarstwach rolnych, czyszczenie i dezynfekcję pojazdów transportowych, transport trzody chlewnej, wyrobów mięsnych, ale i siana, słomy czy trawy z zagrożonych regionów. Kontrowersje budzi także 70-kilometrowe elektryczne ogrodzenie, które ma stanąć na granicy niemiecko-duńskiej i chronić przed napływem zarażonych wirusem zwierząt. "To wyraz politycznego akcjonizmu" - kwituje von Muenchhausen, wskazując, że to głównie człowiek roznosi wirus afrykańskiego pomoru świń. Redakcja Polska "Deutsche Welle"