Anastazja Gułej nie przebiera w słowach. W mediach społecznościowych krąży jej wypowiedź: "Przeżyłam Hitlera, przeżyłam Stalina i przeżyję też tego dupka Putina!". "Kremlowscy czciciele Hitlera" W piątek wieczorem stanęła na rampie w obozie w Bergen-Belsen i mówiła o "ludobójstwie popełnianym dziś na Ukraińcach". Jego sprawców porównała do nazistów. - Brakuje mi słów, aby wyrazić to, co kremlowscy czciciele Hitlera zrobili w Buczy i Mariupolu - mówiła ocalała z Holocaustu, która niedawno uciekła z Ukrainy do Niemiec. Na tzw. "rampę załadunkową", która dziś jest częścią największego w Europie poligonu NATO i która wciąż jest wykorzystywana do celów wojskowych, na początku stycznia 1945 roku przybyła również 19-letnia Anastazja Gułej. Wraz z innymi więźniami politycznymi z obozu koncentracyjnego w Auschwitz została przewieziona do obozu w Bergen-Belsen; z żółtaczką. Minęły długie cztery miesiące, zanim ten okryty ponurą sławą obóz został wyzwolony. - Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że to był krótki okres - mówi Anastazja Gułej. - Ale nie mogę zapomnieć ani jednej minuty, którą spędziłam tutaj, czekając na niechybną śmierć. "Światła na torach" Gdy 15 kwietnia 1945 roku wojska brytyjskie wyzwoliły ten obóz koncentracyjny, ocalała "nawet nie miała siły, by odczuwać jakąkolwiek radość". Anastazja Gułej mówi po rosyjsku, tłumaczka przekłada jej słowa na niemiecki. Prawie 100 osób przyjęło zaproszenie Grupy Roboczej Bergen-Belsen na uroczystość "Światła na torach" z okazji 77. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen. Część rampy została przekształcona w 2000 roku na wniosek Grupy Roboczej w miejsce pamięci. W 2002 roku ustawiono tam dawny wagon kolejowy jako pomnik. Właśnie tu rozpoczął się dla Anastazji Gułej oraz innych wyczerpanych jeńców wojennych i więźniów obozów koncentracyjnych pieszy marsz do odległego o sześć kilometrów obozu pod silną strażą. - Bergen-Belsen było wtedy miejscem docelowym dla więźniów ze wszystkich innych obozów koncentracyjnych - wyjaśnia Elke von Meding, przewodnicząca Grupy Roboczej Bergen-Belsen. - Myślano, że wróg nie przyjdzie tutaj tak szybko - dodaje. Świadek historii Ukrainka Anastazja Gułej od lat jeździ po Dolnej Saksonii i Saksonii-Anhalt jako naoczny świadek tamtych wydarzeń. Teraz, gdy jest zmuszona pozostać w Niemczech, wykorzystuje ten czas na udział w różnych uroczystościach je upamiętniających. Była najpierw w Buchenwaldzie, w Wielki Piątek pojawiła się w Bergen-Belsen. Swoje obozowe przeżycia opowiedziała już w 70. rocznicę wyzwolenia tego obozu. Stwierdziła wtedy, że po tym co widziała w Auschwitz myślała, że gorzej już być nie może. Ale myliła się. To, że Anastazja Gułej od początku marca przebywa w Niemczech, jest między innym zasługą Maika Reichela. Ten dyrektor Krajowej Agencji Edukacji Obywatelskiej w Saksonii-Anhalt od dawna z nią współpracuje i jest z nią blisko zaprzyjaźniony. Maik Reichel napisał także jej biografię, która miała się ukazać drukiem w ubiegłym miesiącu. Okazało się jednak, że teraz musi do niej dodać kolejny rozdział. Maik Reichel był jedną z osób, które wielokrotnie proponowały tej 96-latce pomoc w wyjeździe z kraju. Ale Anastazja Gułej, zamiast skorzystać z tej oferty, ukryła się najpierw w piwnicy z córką Walentyną. Schodziły do niej po drewnianej drabinie przez wąski otwór. - Zrobiłam to raz i nie zrobię tego nigdy więcej. Jest to dla mnie zbyt męczące - opowiada. Gdy wyszły z piwnicy, zobaczyły nadlatującą rakietę. Ich dom znajduje się tuż obok lotniska Żulany, "ulubionego celu" rosyjskich wojskowych. Anastazja Gułej z ciężkim sercem postanowiła uciec wraz z synem Wasylem i córką Walentyną do Niemiec, gdzie w młodości była prześladowana. Mieszka z córką, synem i kotem Nie chciała opuszczać Ukrainy także dlatego, że jej serce i nogi odmawiają posłuszeństwa. Ta 96-latka pojawiła się na rocznicowej uroczystości w Bergen-Belsen na wózku inwalidzkim, ale jeszcze może chodzić o lasce. Użyła jej do podkreślania słów w swoim przemówieniu. Mieszka w tej chwili z córką Walentyną, synem Wasylem i kotem niedaleko Naumburga. Zorganizowano już dla niej pobyt w szpitalu, ale Anastazja Gułej na razie odłożyła to na później. 21 kwietnia wylatuje na międzynarodową wystawę sztuki w Wenecji. Na zaproszenie pewnej ukraińskiej fundacji weźmie tam udział w dyskusji panelowej. Jak sobie z tym wszystkim daje radę? Tym razem jej odpowiedź jest zrozumiała nawet bez pomocy tłumaczki. Uśmiecha się, odchyla głowę do tyłu i stuka się palcem w czubek nosa. Oznacza to, że nie traci animuszu i nie zamierza dać się nikomu pokonać, niezależnie od okoliczności. Redakcja Polska Deutsche Welle