O oszukańczym procederze poinformowała niemiecka telewizja publiczna ARD. Autorzy materiału wyemitowanego w ramach audycji "Raport z Monachium" podkreślają, że niemieckie kasy chorych przeznaczają na intensywną opiekę nad chorymi, którzy zamiast pobytu w szpitalu decydują się na pozostanie w domu, cztery miliardy euro rocznie. Wykorzystując brak fachowców, podejrzane firmy opiekuńcze zatrudniają personel bez wymaganych kwalifikacji i bez znajomości języka, oszukując kasy chorych, kasując pełne stawki za fachową opiekę. Możliwości kontroli ze strony władz są bardzo ograniczone, gdyż wszystko odbywa się w prywatnych czterech ścianach. Sytuacja ta stanowi zagrożenie dla pacjentów - ostrzega ARD. Błędy opiekunek przyczyną śmierci pacjentów? Na potwierdzenie swojej tezy autorzy materiału przedstawili przykłady zatrudniania przy opiece nad ciężko chorymi opiekunów bez kwalifikacji, co doprowadziło do śmierci pacjenta. Wśród przykładów opisano przypadek małżeństwa Glass z Altoetting z Bawarii. Mężczyzna, którego po ciężkim zawale podłączono do aparatu umożliwiającego oddychanie, pielęgnowany był w domu przez żonę wspomaganą opiekunkami z mobilnej firmy opiekuńczej. Przysłana na zastępstwo kobieta z Czech - zdaniem ARD - nieprofesjonalnie wymieniła rurkę umieszczoną w tchawicy chorego, wskutek czego zmarł. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie - informuje telewizja. Ślad bałkański Pracownik socjalny opiekujący się pracującymi w Niemczech obywatelami krajów bałkańskich powiedział ARD, że osoby pochodzące z tego regionu wykorzystywane były do tej pory głównie do niemal niewolniczej pracy na budowach. "Nowym zjawiskiem jest zatrudnianie ich w firmach opiekuńczych" - wyjaśnił mężczyzna o imieniu Dragan. Za jego pośrednictwem dziennikarze dotarli do kobiety, która pomimo braku kwalifikacji zatrudniona była przy opiece nad obłożnie chorymi pacjentami w jednej z bawarskich wsi. "Dziś wiem, że było to bardzo ryzykowne i groziło śmiercią" - mówi Dana. Z ustaleń ARD wynika, że kobieta pracowała non stop z kilkugodzinną przerwą na sen, zarabiając 2 euro za godzinę. Gdy zaprotestowała, zwolniono ją, grożąc w przypadku problemów konsekwencjami. "Wiemy, gdzie mieszkasz" - powiedział przedstawiciel firmy, której szef pochodzi z wioski w serbskiej części Bośni. Przysyłani z Bałkanów pracownicy zaopatrywani są w sfałszowane certyfikaty świadczące o znajomości języka. Popyt przewyższa podaż Dominik Schirmer z bawarskiego oddziału kasy chorych AOK przyznaje, że zapotrzebowanie na opiekunów znacznie przewyższa podaż. W Bawarii działa 120 mobilnych firm opiekuńczych. Przeciwko 23 z nich prowadzone są postępowania w związku z podejrzeniem o oszustwo. Pomimo tego firmy te nadal oferują swoje usługi. "Nie mamy wyjścia" - rozkłada ręce Schirmer. Policja walczy z oszustami Władze Bawarii zapowiedziały bardziej energiczne działania przeciwko oszustom. Szef MSW Bawarii Joachim Herrmann szacuje straty jego landu w wyniku oszustw w systemie ochrony zdrowia na wiele milionów euro. W skali całego kraju straty sięgają 14 mld euro - podaje dziennik "Sueddeutsche Zeitung". W Bawarii w komendach policji działać będą specjalnie przeszkoleni funkcjonariusze wyspecjalizowani w zwalczaniu oszustw w służbie zdrowia. "Okazja czyni złodzieja" - oświadczył minister sprawiedliwości Bawarii Bausback. Obroty w niemieckiej służbie zdrowia w 2017 r. po raz pierwszy przekroczyły miliard euro dziennie. W zeszłym roku media opisywały obszernie skandal z rosyjskimi firmami opiekuńczymi, które dokonały przekrętów na miliard euro. Usługodawcy oszukiwali kasy zapomóg pielęgnacyjnych na wiele milionów euro. Rozliczali się z fikcyjnych usług w zmowie z pacjentami i lekarzami. Kwestie opieki nad osobami niedołężnymi i obłożnie chorymi zajmują dużo miejsca w umowie koalicyjnej nowego rządu Angeli Merkel. Koalicjanci postanowili zwiększyć o 8 tys. liczbę pracowników w placówkach opiekuńczych. Bardziej atrakcyjne warunki finansowe mają zachęcić większą ilość osób do podjęcia pracy w tym zawodzie. Jacek Lepiarz, Berlin