Pochwały i wyrazy uznania dla elitarnej jednostki KSK? Zdarzają się rzadko, ale to wcale nie musi o niej źle świadczyć. Przeciwnie. Ta jednostka prowadzi ściśle tajne operacje i rozgłos bardziej jej szkodzi niż pomaga. Im mniej o niej wiadomo, tym lepiej. Czasami jednak jakiś meldunek o jej sukcesach przedostaje się do wiadomości publicznej. Tak było na przykład w 2012 roku, gdy specjaliści z KSK pojmali w Afganistanie ważnego przywódcę tamtejszych talibów. W rozmowie z DW tę udaną operację pochwalił nawet ekspert ds. wojskowych partii Zielonych Omid Nouripour. Z drugiej strony skrytykował on wtedy niezadowalającą przejrzystość działań KSK, o których zbyt mało wiedzą nawet posłowie do Bundestagu. A przecież Bundeswehra jest armią, która podlega kontroli parlamentu. Ostatnie słowo ws. misji zagranicznych Bundeswehry należy właśnie do niego. Niepokojące powiązania sierżanta W tych dniach posłowie do Bundestagu, zajmujący się problematyką militarną, ponownie stanęli w obliczu pytania, co złego dzieje się w szeregach KSK i jakie poglądy w nich panują. Najnowszym przypadkiem tego typu jest pewien sierżant sztabowy, który, jak donoszą niemieckie media, może zostać zwolniony ze służby za utrzymywanie bliskich kontaktów z tzw. Ruchem Identytarnym (IB). Ta organizacja, o licznych powiązaniach z ruchem Europejskiej Nowej Prawicy, została w czerwcu 2019 roku uznana przez Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, czyli niemiecki kontrwywiad cywilny, za prawicowo-ekstremistyczną. A ten sierżant z KSK już w 2007 roku zwrócił na siebie uwagę prokuratury, gdy były więzień amerkańskiego obozu dla terrorystów w bazie Guantanamo na Kubie, Murat Kurnaz, oświadczył, że był przez niego torturowany po ujęciu. Sprawą Kurnaza zajmowała się wtedy specjalna komisja śledcza Bundestagu. Szef MAD mówi o około 20 podejrzanych przypadkach Dochodzenie przeciwko temu żołnierzowi KSK prowadziła niemiecka prokuratura, ale zostało ostatecznie umorzone. Teraz jednak jego kariera wojskowa może doczekać się niesławnego końca, jeśli najnowsze zarzuty zostaną potwierdzone. W Bundeswehrze nie ma miejca na prawicowy ekstremizm. Zbyt często była stawiana w obliczu takich zarzutów, żeby mogła je bagatelizować lub przemilczać, zwłaszcza w przypadku swej elitarnej jednostki KSK. W styczniu tego roku szef niemieckiego kontrwywiadu wojskowego (MAD) Christof Gramm mówił o około 20 "podejrzanych przypadkach" wśród żołnierzy KSK. W stosunku do liczebności tej jednostki jest to pięć razy więcej niż w całej Bundeswehrze. Ostatnie wątpliwości co do rozmiarów tego problemu rozwiał dowódca KSK, generał brygady Markus Kreitmayr, który w ujawnionym pod koniec maja liście do podległych mu żołnierzy zaapelował o "dobrowolne zrezygnowanie przez nich ze służby", jeżeli ich poglądy mają charakter prawicowo-ekstremistyczny. Powodem do napisania listu było aresztowanie jednego z żołnierzy KSK, u którego, na jego działce, znaleziono karabiny szturmowe, amunicję i materiały wybuchowe. Dowódca KSK pisze o "nowej, alarmującej sytuacji" Generał Kreitmayr ocenił tę sprawę jako sygnał "nowej, alarmującej sytuacji". Według niemieckich mediów, znaleziona broń pochodziła częściowo z magazynów Bundeswehry. W tej chwili prowadzone jest śledztwo, które ma ustalić, jak mogło dojść do takiej kradzieży i dlaczego tak długo nie została ona wykryta. Rzecznik niemieckiego MON-u powiedział, że "obecnie bardzo dokładnie jest sprawdzane, kto z kim miał jakie kontakty". Reputacja KSK mocno na tym wszystkim ucierpiała i jednostka ta zostanie teraz dokładnie wzięta pod lupę, żeby ustalić w jakim stopniu została zarażona prawicowym ekstremizmem. W tej sprawie powołano już specjalną grupę roboczą, na czele której stanął sekretarz stanu. W jej skład weszli także dowódca KSK generał Kreitmayr i nowa pełnomocnik rządu federalnego ds. sił zbrojnych Eva Hoegl. KSK już od dawna nie jest wizytówką Bundeswehry Niemiecka minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer chce niezależnie od tego znowelizować ustawę o siłach zbrojnych tak, aby łatwiej było na jej podstawie usuwać z nich żołnierzy o poglądach ekstremistycznych. "Kto w ten sposób szkodzi wizerunkowi Bundeswehry, ten nie może pozostać w jej szeregach", oświadczyła Kramp-Karrenbauer pod naciskiem najnowszych skandali. Już w październiku ubiegłego roku powołala w obrębie Ministerstwa Obrony specjalny wydział do śledzenia przypadków prawicowego ekstremizmu (KfE) w Bundeswehrze, który miał zwrócić szczególną uwagę na jednostkę KSK. To, że jest ona w szczególnym stopniu podatna na wpływy prawicowo-ekstremistycznej ideologii, przyznał w marcu tego roku rząd federalny w odpowiedzi na zapytanie klubu poselskiego FDP. Najpierw rząd określił KSK jako wizytówkę Bundeswehry, z której może być ona dumna. Zaraz potem jednak przyznał, że w jej łonie doszło do "niepożądanych, wewnętrznych zdarzeń", które nie od razu zostały właściwie rozpoznane i ocenione na tle innych, podobnych, które występują także w innych formacjach Bundeswehry. Innymi słowy, prawicowy ekstremizm w KSK było trudniej dostrzec niż w innych jednostkach, ponieważ KSK jest jednostką specjalną, działającą w sposób tajny. Czym to grozi, to trzeba będzie jeszcze ustalić. Na pewno nie można jednak tego dłużej lekceważyć i bagatelizować. Wspomniana wcześniej grupa robocza zajmie się sytuacją w KSK i do początku lipca przedstawi swoje propozycje mające ją poprawić. Marcel Fürstenau Redakcja Polska Deutsche Welle