Do czynów karalnych wymierzonych w muzułmanów zamieszkałych w Niemczech, ujętych już w policyjnych statystykach, należą najrozmaitsze zachowania. Od fali hejtu w Internecie i mediach społecznościowych i listów z pogróżkami począwszy, przez próby zdzierania chust z głów muzułmanek na ulicy, na czysto fizycznych napaściach na muzułmanów w miejscach publicznych kończąc. Jak wynika z danych policyjnych, wskutek nich obrażenia odniosły 33 osoby. Odrębną kategorię stanowią ataki na muzułmańskie instytucje religijne i kulturalne. Przybierają one różną formę. Na przykład malowanie swastyk na ścianach meczetów, często przy użyciu świńskiej krwi zamiast farby. To samo można zobaczyć na ścianach muzułmańskich towarzystw kulturalnych i innych obiektów. Jak wynika z odpowiedzi ministerstwa spraw wewnętrznych na zapytanie klubu poselskiego partii Lewica w Bundestagu, takich ataków w roku ubiegłym było ok. 60. W niemal wszystkich przypadkach sprawcami byli przedstawiciele niemieckiej skrajnej prawicy. Ponieważ ataki na muzułmanów i ich instytucje zaczęto rejestrować dopiero od początku ubiegłego roku, nie można jeszcze powiedzieć nic pewnego o antyislamskim trendzie w Niemczech. Czy przybrał on na sile w porównaniu z sytuacją w roku 2016, czy też - przeciwnie - osłabł. PEGIDA poza statystykami Niezależnie od wymienionych wyżej ataków na muzułmanów i ich instytucje, w roku ubiegłym w Niemczech zorganizowano blisko 90 demonstracji i wieców protestacyjnych z udziałem różnej liczby osób. Ich uczestnicy protestowali przeciwko, jak twierdzą organizatorzy tych imprez, "postępującej islamizacji Niemiec". W tej liczbie nie mieszczą się marsze protestacyjne organizowane w Saksonii, ale nie tylko, przez ruch pod nazwą Patriotyczni Europejczycy przeciw Islamizacji Zachodu (PEGIDA). Przewodniczący Centralnej Rady Muzułmanów w Niemczech(ZMD) Aiman Mazyek jest przekonany, że podane wyżej liczby nie odzwierciedlają prawdziwego natężenia antymuzułmańskich nastrojów w RFN i nie odpowiadają prawdzie. Jego zdaniem takich ataków było dużo więcej. Różnica wynika stąd, że władze lekceważą czasem doniesienia o hejcie w Internecie, czy werbalnych atakach przeciwko muzułmanom na ulicy albo w środkach komunikacji publicznej z jednej strony, z drugiej zaś ofiary takich zachowań na ogół nie informują o nich policji oraz innych instytucji odpowiedzialnych za ład i bezpieczeństwo wewnętrzne w Niemczech. Mazyek wyraził tę opinię w wywiadzie dla dziennika "Neue Osnabrücker Zeitung". Spadek w czwartym kwartale Sytuacja uległa uspokojeniu pod koniec roku. W czwartym kwartale 2017 roku odnotowano 167 różnych ataków na muzułmanów i ich instytucje, przy czym w tej liczbie mieści się 5 ataków na meczety i inne instytucje religijne. To znacznie mniej niż w trzecim kwartale, w którym odnotowano i zarejestrowano 288 takich incydentów. Rzeczniczka partii Lewica ds. polityki wewnętrznej w Bundestagu Ulla Jelpke oświadczyła, że "Jest to zjawisko pomyślne, ale nie można jeszcze mówić o ustąpieniu zagrożenia". Jelpke zwróciła uwagę na rolą antyislamskiej i eurosceptycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która nasila antymuzułmańskie postawy w społeczeństwie niemieckim. Nawiązując do wyników ostatnich wyborów parlamentarnych w RFN Jelpke powiedziała, że "Ludzie nienawidzący muzułmanów przenieśli się tymczasem z ulic do Bundestagu i głoszą z parlamentarnej mównicy antyislamskie hasła, które zatruwają klimat społeczny w naszym kraju". Andrzej Pawlak/DW, afp, dpa, kna/Redakcja Polska Deutsche Welle