"Stuttgarter Zeitung" pisze: "Władimir Putin chce rozmawiać, czyli jest to dobry znak. Podczas europejsko-azjatyckiego szczytu w Mediolanie rosyjski prezydent spotkał się z najważniejszymi europejskimi szefami państw i rządów, by rozmawiać o całkowitym zawieszeniu broni na Ukrainie. Już rozlegają się pierwsze głosy, że wobec takiej gotowości Rosji do rozmów można cofnąć sankcje. Ale czy można polegać na zapewnieniach Władimira Putina? Odpowiedź brzmi: nie! Szef Kremla w przypadku Ukrainy już zbyt często łamał dane słowo. Oznacza to, że UE i Stany Zjednoczone muszą po putinowskich zapowiedziach najpierw poczekać na czyny. Sankcje są konieczne, bo Putin z dnia na dzień nie stał się orędownikiem pokoju". "Frankfurter Rundschau" zaznacza, że "Putin, jak na wielkiego władcę przystało, najpierw kazał na siebie kilka godzin poczekać. W ten sposób zdobył już jeden punkt, jeszcze zanim usiadł przy stole. Dopiero, kiedy usadowił się na dobre, szczyt mógł się naprawdę zacząć. Takie wejście było dokładnie wyreżyserowane. Rosyjska telewizja mogła go w ten sposób pokazać z najbardziej korzystnej perspektywy. Takie widowisko może denerwować, ale nie powinno. Zanim kurtyna opadnie, Putin będzie miał jeszcze wiele okazji, żeby się tak produkować. A nie ma innej opcji, niż rozmowa z nim. Do dwustronnych rozmów w najbliższym czasie nie będzie okazji. Pozostaje więc tylko spotkanie na marginesie wielkiego międzynarodowego szczytu - i kremlowscy dramaturdzy także w przyszłości będą wiedzieli, jak z marginesu zrobić centrum akcji". "Landeszeitung" pisze: "Co za zmienność nastrojów - najpierw gorące przyjęcie Putina w Belgradzie. Potem w Mediolanie czekała na niego cała zachodnia polityczna prominencja, by wziąć go w obroty w sprawie Ukrainy. Putin co prawda nie popuszcza, ale coś zaczyna się zmieniać. Sankcje pozostawiają w jego kraju wyraźne ślady. A ponieważ od dłuższego czasu spada cena ropy, surowcowy potentat nagle zjaduje się w potrzasku. Putinowi nie uda się uniknąć ustępstw w kryzysie ukraińskim. Ale nad europejską gospodarką też zaczynają kłębić się ciemne chmury. Także w europejskim interesie byłoby, żeby jak najszybciej poluzować sankcje i porozumieć się z Rosjanami, jak można by spokojnie obok siebie żyć ku obopólnej korzyści". "Berliner Zeitung" uważa, że "Ekspansja Putina idzie dalej, przynajmniej werbalnie. Stwierdził on zmasowane przejawy 'nazizmu' w krajach bałtyckich. Są one tam na porządku dziennym. (...) Sytuacja na Ukrainie napawa go coraz większym niepokojem i jakby nie było doprowadziła do sprzecznego z konstytucją przewrotu. Serbskiej gazecie 'Politika' wyjaśniał, że wspólnym obowiązkiem Rosjan i Serbów jest przeciwdziałanie heroizacji nazizmu i udaremnienie prób zrewidowania wyniku II wojny światowej.(...) Czołowi politycy UE powinni dokładnie przysłuchiwać się temu, co mówi Putin. Nie chodzi o to, by być wobec niego twardym, tylko konsekwentnym. Europa ukazała rosyjskiemu prezydentowi konsekwencje jego działań, ogłaszając wobec Rosji sankcje. To, że sankcje zadziałały, staje się z każdym dniem bardziej widoczne. Ale Europa musi sama też być konsekwentna i na autokratyczny przykład Putina odpowiadać demokratycznym przykładem. Nie byłoby źle, zacząć od rosyjskiej mniejszości w państwach bałtyckich. Pozyskanie jej byłoby najlepszym zabezpieczeniem przed napaścią Rosji, jaka ma miejsce na Ukrainie". opr. Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle