Jak pisze portal tagesschau.de, na Węgrzech, kraju należącym do Unii Europejskiej, większość zajmujących się polityką mediów pozostaje w tej chwili bezpośrednio w rękach rządu pod kierownictwem Viktora Orbana albo jego sympatyków. Think tank Mertek przeprowadził analizę na zlecenie posła do Europarlamentu z niemieckiej partii Zielonych Svena Giegolda. W stosunku do uzyskiwanych obrotów, w ostatnim czasie aż 64 procent węgierskich mediów donoszących o wydarzeniach politycznych i je komentujących, należy do państwa albo jest do niego zbliżonych. W przypadku stacji radiowych odsetek ten wynosi jeszcze więcej, bo prawie 78 procent. - Być może brzmi to zaskakująco, ale na Węgrzech ostatnim bastionem dużych, niezależnych mediów jest w tej chwili prywatna stacja RTL - powiedziała w wywiadzie dla stacji RTL ekonomistka think tanku Mertek, Agnes Urban. RTL nie jest stacją opozycyjną; na Węgrzech, podobnie jak w innych państwach, skupia się na rozrywce, ale - jak dodała Agnes Urban - stacja nadaje także niezależne materiały poświęcone zagadnieniom politycznym, w których "w uczciwy sposób pozwala dojść do głosu krytykom rządu, w odróżnieniu od rozgłośni publicznych, które dziś stały się de facto rozgłośniami rządowymi". Zgodnie z linią polityczną rządu Thin tank Mertek już wcześniej stwierdził, że węgierskie rozgłośnie publiczne i współpracujące z nimi agencje informacyjne praktycznie nie dają możliwości wypowiedzenia się przedstawicielom opozycji. Pierwszy program niemieckiej telewizji publicznej ARD doniósł o przypadku byłego węgierskiego dziennikarza agencyjnego Janosa Karpatiego, który zwrócił uwagę na obowiązujące wewnętrzne przepisy, nakazujące używania w doniesieniach o problematyce uchodźców sformułowań zgodnych z linią polityczną rządu. Jak powiedział Karpati: "Trzeba używać określenia nielegalni migranci; nawet wtedy, gdy w oczywisty sposób chodzi o ludzi, którzy zbiegli do innych krajów przed zagrożeniem ich życia w ich ojczyźnie". Po przejęciu władzy na Węgrzech przez partię Fidesz w 2010 roku uchwalono nową ustawę o mediach publicznych. Kierownicze stanowiska w mediach objęli dziennikarze związani z tą partią. Ustawę o koncentracji mediów zmieniono na korzyść węgierskich nadawców. Wiele zagranicznych koncernów medialnych podjęło decyzję o wycofaniu się z Węgier. Niemiecki koncern Funke Mediengruppe z Essen pozbył się udziałów w dzienniku ekonomicznym "HVG", grupa medialna z Monachium - w węgierskim kanale telewizyjnym TV2, zaś niemiecki Telekom - w portalu Origo, dotychczas znanym z doniesień krytycznych wobec Orbana - podaje tagesschau.de. Fundacja KESMA zmonopolizowała rynek Jesienią 2018 roku ponadto powołano na Węgrzech fundację medialną pod nazwą Środkowoeuropejska Fundacja Prasy i Mediów (KESMA). Oficjalnie miała wspierać różnorodność mediów na Węgrzech. W rzeczywistości jednak skupia media zbliżone do rządu. Ekonomistka think tanku Mertek, Agnes Urban, podsumowała należące do fundacji stacje telewizyjne prorządowych inwestorów oraz - w sumie nieporównywalny - budżet publicznego radia. W roku 2018 obrót tych kanałów telewizyjnych wyniósł 53 procent, a przypadku stacji radiowych zbliżonych do Orbana, według tych samych obliczeń, 87 procent całego obrotu medialnego w odpowiednich im sektorach. Ogłoszenia rządowe tylko w wiernych mediach W przypadku wydawnictw, z których prawie wszystkie dzienniki węgierskie przyłączyły się do KESMA, przynajmniej 80 procent z nich jest w tej chwili pod kontrolą rządu Viktora Orbana. Duże poruszenie w Europie wywołało zamknięcie w 2016 roku największego węgierskiego dziennika opozycyjnego "Nepszabadsag" (pol. Wolność Ludu). Wkrótce potem zamknięto także inną, krytyczną wobec rządu gazetę i jeden magazyn polityczny. Agnes Urban zwraca uwagę, że tylko 9 procent wszystkich pieniędzy przeznaczonych na ogłoszenia rządowe trafia do mediów niezależnych od Fideszu. Rząd w ten sposób wspiera wybrane, wierne mu media. Niezależne media, takie jak stacja radiowa Klubradio, utrzymują się częściowo ze składek słuchaczy. Ponadto, pozostali krytycznie nastawieni wobec rządu w Budapeszcie dziennikarze uskarżają się, że rząd i politycy partii Fidesz utrudniają im pracę. Nie odpowiadają już na pytania, na co zwrócił uwagę Zoltan Batka z ostatniego niezależnego wobec rządu dziennika "Nepszava". Ujawnione przez nich afery są kwitowane milczeniem ze strony władz, co działa zniechęcająco. "Nowe, krytyczne media utrzymują się na Węgrzech tylko w Internecie", twierdzi Agnes Urban w rozmowie z tagesschau.de i przestrzega, że szczególnie one mają ogromne trudności finansowe. Portale takie jak 24.hu, index.hu lub 444.hu jednak mają się nieźle, także dlatego że koszty ich prowadzenia są relatywnie przejrzyste. UE i USA inwestują w wolne media Organizacja Reporterzy bez Granic umieściła Węgry na 87. miejscu na liście 180 państw, w których utrzymuje się największa wolność prasy. Podkreśliła, że rząd w Budapeszcie stara się w coraz większym stopniu poddać media swojej kontroli. Ambasada USA uruchomiła w roku 2017 program wspierający lokalne węgierskie media. Od ubiegłego roku Komisja Europejska wspiera podobne działania, także na Węgrzech. Eurodeputowany z partii Zielonych Sven Giegold zaapelował do Komisji Europejskiej o zwiększenie w przyszłych latach środków finansowych na wspieranie wolnych mediów na Węgrzech i wywieranie większego nacisku na rząd w Budapeszcie. Podkreślił, że jest to ważne, ponieważ z próbami ograniczania wolności mediów mamy także do czynienia w Rumunii i w Czechach, chociaż na mniejszą skalę niż na Węgrzech. Obrona wolności prasy należy do podstawowych wartości europejskich, podkreślił Giegold. Redakcja Polska Deutsche Welle