DW: Lubi pan wyzwania? Manuel Sarrazin: - Niedawno zabrałem się za remont starego domu, który inni zapewne chcieliby zburzyć. I teraz wygląda bardzo dobrze... (śmiech) Pytam, bo obejmuje pan przewodnictwo w niemiecko-polskiej grupie parlamentarnej w momencie dość napiętych stosunków między obu krajami. Konstruktywna współpraca może okazać się wyzwaniem. Ma pan pomysł, jak ją rozwinąć? - Stosunki polsko-niemieckie, z powodu trwającej krytycznej debaty, są z jeden strony napięte, ale z drugiej strony są tak głębokie, jak jeszcze nigdy w naszej historii. Dlatego pewnym wyzwaniem jest już sama próba ich klasyfikacji. Można by powiedzieć, że Polska i Niemcy to najlepsi przyjaciele, którzy przechodzą właśnie nie najlepszą fazę. Ale jeśli porówna się obecną sytuacją z tą sprzed 15 lat, to nie ma wątpliwości co do tego, gdzie razem jesteśmy. I jest to bardzo solidna podstawa dla wielu rzeczy. A jakie pana zdaniem są te trudności, przez które przechodzą właśnie ci przyjaciele? - W Niemczech prowadzone są debaty, których uczestnicy z dużym zaniepokojeniem spoglądają na rozwój sytuacji wewnątrzpolitycznej w Polsce. I stawiają sobie pytanie, czy droga, którą podąża Polska, nadal jest wspólną drogą. Z kolei w Polsce trwają debaty, w których podważa się lojalność Niemiec, zwłaszcza wobec - moim zdaniem - słusznie postrzeganego w Polsce strategicznego zagrożenia ze wschodu. I jest absolutnie ważne, żebyśmy nadal o tym rozmawiali i żebyśmy byli świadomi tych różnych perspektyw. A pan martwi się tym, jaką drogą podąża Polska? - Jestem z partii Zielonych, która wywodzi się z ruchu dysydenckiego. Jarosław Kaczyński zapewne doskonale wie, jak ważne są dla nas takie kwestie, jak praworządność czy trójpodział władzy. Dlatego oczywiście martwią nas te wszystkie sprawy, na które zwróciła też uwagę Komisja Europejska w ramach postępowania z artykułu 7. I oczywiście życzymy sobie, aby z polskiej strony pojawiły się ustępstwa. Wspomniał pan o zagrożeniu ze wschodu. W tym kontekście wiele osób w Polsce myśli także o projekcie gazociągu Nord Stream 2. Podziela pan obawy Polaków i innych krajów na wschodzie w tej kwestii? - Tak, wyraźnie. Moim zdaniem to zły projekt biorąc pod uwagę ekologię. Jest to projekt, który wcale nie jest potrzebny dla bezpieczeństwa energetycznego zachodniej Europy. To złe rozwiązanie zarówno geostrategicznie jak i pod kątem strategii energetycznej, bo dodatkowo obciąża demokratyczną transformację Ukrainy. Myśli pan, że Nord Stream 2 można jeszcze zatrzymać? - Proces wydawania zezwoleń został w Niemczech, niestety, zakończony. Myślę, że kanclerz Angela Merkel zbyt późno przyznała, że to także projekt polityczny, nie tylko ekonomiczny. I teraz podejmuje się działania mające ograniczyć powstałe szkody. Ograniczanie szkód jest lepsze niż nieograniczanie, ale nie wydaje mi się, żeby ten projekt można było jeszcze zatrzymać, przynajmniej z niemieckiej strony, bo sytuacja z zezwoleniami wygląda tak a nie inaczej. Ale chcę jeszcze podkreślić, że najważniejszym argumentem przeciwko Nord Stream 2 jest to, że jeśli chcemy zrealizować cele klimatyczne, to nie potrzebujemy gazu. Zaangażowanie Niemiec w sprawie paryskiego porozumienia klimatycznego jest bardzo ważnym argumentem przeciwko Nord Streamowi. I strona polska mogłaby nam bardzo pomóc w tej argumentacji przeciwko gazociągowi, gdyby roztoczyła nieco bardziej pozytywną perspektywę w kwestii dotrzymania zobowiązań paryskich. W Polsce tematy ekologiczne, które leżą na sercu pańskiej partii, nie są tak obecne w debacie publicznej jak w Niemczech. W polskim parlamencie nie ma tez odpowiednika Zielonych, pańskim partnerem w Sejmie jest polityk Prawa i Sprawiedliwości. Czy to może być problemem, że pochodzicie z zupełnie innych politycznych, ideologicznych, ekologicznych obozów? Nie. Szymon Szynkowski vel Sęk jest przewodniczącym grupy parlamentarnej i tym samym najważniejszym partnerem do rozmowy. Jego zastępca jest z Platformy. Te frakcje współpracują ze sobą w grupie parlamentarnej, tak jak i u nas blisko współpracują ze sobą partie od CDU po Lewicę. To żaden problem. Zresztą my Zieloni jesteśmy w stanie przekonać wszystkich do naszych ekologicznych postulatów. Kilka miesięcy temu w Niemczech pojawił się apel do Bundestagu o budowę w Berlinie pomnika polskich ofiar wojny. Popiera pan tę inicjatywę. - Tak. A co zamierza pan zrobić jako szef grupy parlamentarnej, żeby popchnąć ten projekt do przodu? - Nie mogę złożyć w tej chwili żadnych konkretnych deklaracji, ale jest kilku parlamentarzystów, z większości klubów, którzy chcą ten projekt wspierać. Poza tym trzeba zwrócić uwagę, że ten i przyszły rok to czas, w którym musimy dać wyraz naszemu zrozumieniu historii Europy Środkowej. Te istotne daty z jesieni 1918 roku, jak odzyskanie państwowości przez Polskę czy inne kraje regionu, ale też przyszłoroczne obchody wydarzeń z 1939 czy 1989 roku, powinny być okazją do wysłania Polakom sygnału, że poważnie traktujemy historię Polski i że dajemy jej odpowiednio dużo miejsca w publicznej debacie. Apel o budowę pomnika odbił się szerokim echem, a to dobry znak. Czy Niemcy wiedzą dostatecznie dużo o historii Polski i o samym kraju? - Jest wiele osób, które wiedzą o Polsce bardzo dużo. Ale patrząc szerzej na społeczeństwo, myślę, że da się zrobić więcej. Zwłaszcza w odniesieniu do specyficznej sytuacji Polski podczas niemieckiej okupacji, do specyficznych relacji polsko-niemieckich przed wojną i po wojnie. Historii niemieckiej okupacji nie da się opowiedzieć jako zwykłej części opowieści o II wojnie światowej. Odgrywała ona szczególną rolę w polityce nazistów. I myślę, że to ważne zadanie, aby także w Niemczech powiększać wiedzę na ten temat. Polska nie jest dla pana nieznana. Mówi pan po polsku. Jakie ma pan związki z Polską? - Po wymianie szkolnej w latach 90-tych utrzymywałem kontakty z Polską, miałem przyjaciół w Polsce. W czasie studiów zajmowałem się historią Europy Wschodniej, zwłaszcza Polski. Pisałem pracę magisterską o historyczno-politycznym postrzeganiu bitwy pod Grunwaldem. Więc jestem trochę "nerdem" jeśli chodzi o te sprawy. Mimo zachodnioniemieckiej biografii mam środkowoeuropejską orientację. Rozmawiał Wojciech SzymańskiRedakcja Polska "Deutsche Welle"