Rosja będzie pewnie jedynym liczącym się państwem, które uzna zaplanowane na 2 listopada 2014 roku wybory w tzw. Republikach Ludowych, Donieckiej i Ługańskiej. Jednak Moskwa przymierza się do czegoś więcej niż tylko do obietnicy uznania tego nowego tworu politycznego. Po pierwsze należy się spodziewać, że Rosja zajmie się sprawą zaopatrzenia odłączającego się od Kijowa obszaru kraju i pomoże zmęczonym wojną i przemocą ludziom, przetrwać zimę. Z przyczyn humanitarnych byłoby to jak najbardziej wskazane. Tym niemniej należy pamiętać, że to polityka Rosji przyczyniła się w przemożny sposób do tego, że tam w ogóle doszło do działań zbrojnych. Nowy "zamrożony konflikt" Wybory mają pomóc separatystom w zabezpieczeniu zdobytej władzy a także poprawić ich pozycję negocjacyjną w rozmowach z rządem Ukrainy, Unią Europejską i USA. W konsekwencji należy się spodziewać powstania we wschodniej Ukrainie - sterowanego przez Moskwę - nowego "zamrożonego konfliktu"; nie pierwszego na postsowieckim obszarze. Po dziś dzień istnieją powstałe przed prawie ćwierćwieczem separatystyczne twory jak Naddniestrze, Abchazja, Południowa Osetia czy Górny Karabach. Dla Moskwy "zamrożone konflikty" nie są niczym nowym i są bardzo pożądane. Za sprawą tych zastępczych struktur można w niekończących się negocjacjach dyplomatycznych bronić w wyrafinowany sposób rosyjskich interesów. Więcej, bo nierozwiązane konflikty terytorialne destabilizują kraje, którym grozi oderwanie części ich obszaru. Polityka bata i marchewki pozwala Moskwie wpływać na tamtejsze nastroje społeczne i politykę wewnętrzną, o czym najlepiej wiedzą Republika Mołdawii i Gruzja. Bezradność w Kijowie Obecnie ukraińscy przywódcy nie są w stanie przeciwstawić się zagrożeniu ze strony Rosji. Wiosną Kijów jeszcze bez walki oddał Krym. Próba udaremnienia przez armię ukraińską odłączenia się Doniecka i Ługańska od Ukrainy, zakończyła się latem, po ciężkich walkach, sromotną porażką. Podpisując w Mińsku zawieszenie broni z tzw. Doniecką Republiką Ludową i Ługańską Republiką Ludową, prezydent Ukrainy Petro Poroszenko musiał faktycznie uznać powstałe status quo we wschodniej Ukrainie. Do tego kroku zmusiła go nie tylko słabość militarna, lecz również czekające Ukrainę wielkie wyzwania polityczne, gospodarcze i finansowe. Uregulowanie przez Ukrainę rachunków za gaz, opiewających na miliardy euro, do czego Kijów zobowiązał się wobec Moskwy, będzie możliwe tylko za pomocą międzynarodowej, czyli europejskiej pomocy kredytowej. Krym i wschodnia Ukraina to tylko dwa spośród wielu problemów, z jakimi musi się uporać ukraińskie kierownictwo. Podobnie jak Ukraina, również kraje UE i USA nie uznają wyników wyborów w samozwańczych republikach Donieckiej i Ługańskiej. Faktycznie jednak będą musiały się pogodzić z powstałą sytuacją. Ale wbrew ewentualnym nadziejom Kremla Zachód nie przejdzie nad tym do porządku dziennego, jak po wojnie w Gruzji w 2008 roku. Możliwe, że światu grozi nowy wyścig zbrojeń Kryzys ukraiński i polityka Rosji spowodowały otwarcie nowego rozdziału w europejskiej polityce bezpieczeństwa. Zamiast zawiązać z Rosją partnerstwo, Ukraina musi znów odpierać zagrożenia. Następstwem tego stanu rzeczy jest teraz zwiększanie wydatków na cele obronne w państwach członkowskich NATO. Rosyjskie bombowce, latające bez zapowiedzi nad Morzem Północnym i Bałtykiem, jedynie umacniają wrażenie, że jest to konieczne. W miejsce zaufania, szerzy się nieufność. W przyszłości miejsce szerokiej współpracy między Europą a Rosją zajmą sankcje i ograniczona kooperacja, czy to w handlu, w badaniach naukowych, lotach kosmicznych czy też w polityce zagranicznej. Domagać się tego będą hardlinerzy po obu stronach. Docelowo trzeba będzie dążyć do zapobieżenia wybuchowi nowej zimnej wojny. Jednak istnieje niebezpieczeństwo, że rosyjska polityka podziału Ukrainy - podobnie jak w Niemczech na początku pierwszej zimnej wojny - doprowadzi do nowej konfrontacji między Wschodem a Zachodem. Powstrzymanie jej będzie z każdym dniem trudniejsze. Ingo Mannteufel / tłum. Iwona D. Metzner, Redakcja Polska Deutsche Welle