Tuż przed świętami Komisja Europejska zleciła kontrolę dostępnych na rynku UE zabawek, które potencjalnie mogłyby trafić jako prezenty pod choinkę, bo np. cieszą się aktualnie sporą popularnością wśród dzieci. - Zależało nam przede wszystkim, żeby zbadać skład chemiczny zabawek. Czyli coś czego nie widać, a co może mieć znaczny wpływ na zdrowie dziecka - mówi Vera Jourova, komisarz UE ds. sprawiedliwości, konsumentów i równości płci. Badanie wykazało, że 10 proc. zabawek (4 na 39 przebadanych) zawiera niebezpieczne związki chemiczne, głównie ftalany. Ftalany stosowane są jako tzw. plastyfikatory i służą do zmiękczania materiałów plastikowych, dzięki nim dziecięca zabawka jest elastyczna i bardziej trwała. Jako że ftalany (powszechnie stosowane też przy produkcji płytek PVC) są tanie, producenci chętnie po nie sięgają. Tymczasem, jak pokazują badania, nadmiar chemikaliów może rozstroić gospodarkę hormonalną człowieka, grozi też astmą i może powodować alergie. Narażone są głównie małe dzieci, które lubią gryźć zabawki lub brać je do buzi. Niebezpieczne ftalany - Ftalany to niestety najczęstsze chemikalia, które można znaleźć w zabawkach dla małych dzieci. To groźne substancje, które w skrajnych przypadkach mogą prowadzić nawet do bezpłodności - ostrzega Jourova. Wysoki poziom ftalanów zawierała np. głowa lalki-syrenki, do niedawna dostępnej na polskim rynku. Przypominająca popularną Barbie lalka po ingerencji Komisji została wycofana przez importera. Inne groźne chemikalia znaleziono też w butach skórzanych, sprzedawanych w Finlandii. Okazało się, że obuwie zawierało zbyt wysokie stężenie związków chromu (wykorzystywanych np. do garbowania skóry lub w środkach farbujących skórę), mogących powodować reakcje uczuleniowe. Buty także zniknęły ze sklepowych półek. Niedawno organizacje konsumenckie zaapelowały do Komisji o to, żeby przyjrzała się zabawkom typu slime, w Polsce zwanymi kolokwialnie "glutami". Chodzi o popularne śluzowate zabawki, które można rozciągać, gnieść, deptać czy rzucać o ścianę. Ostatnie testy wykazały, że substancje z których wykonane są te produkty zawierają konserwanty i rozpuszczalniki, które mogą powodować u dzieci alergie, oparzenia, a nawet egzemy. Niebezpieczny dinozaur Innym zagrożeniem dla dzieci są zabawki zawierające drobne elementy, które dziecko może łatwo oderwać i się nimi zadławić. I tak, w wyniku zleconego przez KE badania ze sklepów w UE wycofano m.in. plastikowy tort, z którego odrywały się owoce, dinozaura sprzedawanego w zestawie z trzema jajami i lalkę bobasa z plastikową butelką - nie dość, że smoczek od butelki zawierał ftalany, to produkt wykonany był z bardzo cienkiego plastiku, który dziecko mogło połamać i się poranić. Przy okazji, przed świętami urzędnicy skontrolowali również jakość sprzedawanych online lampek choinkowych. Około 20 proc. (16 produktów na 100) z nich zostało uznanych za produkty niebezpieczne. - Ich stosowanie groziło porażeniem prądem - mówi komisarz Jourova. Wadliwe i niebezpieczne produkty są usuwane ze sklepów głównie dzięki unijnemu systemowi szybkiej informacji (RAPEX). System ma za zadanie zapewnić, że informacja o pojawieniu na rynku UE produktu, który może być niebezpieczny dla konsumentów zostanie błyskawicznie przekazana innym krajom członkowskim oraz Komisji Europejskiej, które będą mogły podjąć odpowiednie działania i np. wycofać dany artykuł ze sprzedaży czy zakazać jego importu. Wadliwy produkt mogą zgłosić zarówno organizacje np. grupy konsumenckie, jak i prywatne osoby. Statystyki publikowane przez KE wskazują, że wciąż większość niebezpiecznych zabawek trafia do Europy z Chin. To na szczęście się zmienia. - Jeszcze cztery lata temu aż 65 proc. groźnych dla konsumentów produktów trafiało do nas z Azji. Dzisiaj ta liczba spadła do 50 proc. i liczę na to, że będzie spadać nadal - mówi komisarz UE. Unijni specjaliści radzą jednak rodzicom, żeby unikali kupowania dzieciom gumowych i plastikowych zabawek z Chin oraz zabawek niewiadomego pochodzenia, sprzedawanych np. na ulicznych straganach.