Prześledźmy spokojnie jeszcze raz to, co działo się wczoraj w Berlinie. Przez całą noc kanclerz i jej minister spraw wewnętrznych naradzali się w urzędzie kanclerskim. Ale nie byli w stanie dojść do porozumienia co do kształtu polityki azylowej. Następnie odbyły się osobne posiedzenia grup parlamentarnych CDU i CSU (obie te partie mają wspólny klub parlamentarny), czemu towarzyszyło ogłoszone w nerwowej atmosferze zawieszenie obrad Bundestagu. To niesłychane, że siostrzane partie obchodzą się ze sobą w taki sposób. W dodatku na posiedzeniu posłów CSU szef partii Horst Seehofer ogłasza, że w poniedziałek może zacząć działać na własną rękę. A dokładnie, że może zamknąć granice dla osób ubiegających się o azyl. Reakcja CSU? Jednomyślne poparcie. Partia nie chce wpuszczać do kraju tych, którzy w innym państwie Unii Europejskiej postawili już nogę na europejskiej ziemi, co dotyczy mniej więcej wszystkich uchodźców. Otwartym pozostaje pytanie, jak CSU chce to osiągnąć. Ale nie o to tu chodzi. Chodzi o Angelę Merkel i jej przyszłość na stanowisku kanclerza. I o to, czy powinna pozwolić na taki afront wobec siebie. Merkel nie może tolerować samowoli Seehofera Kanclerz nie chce bowiem samodzielnego niemieckiego działania w kryzysie migracyjnym, cały czas opowiada się za wspólnym rozwiązaniem ze wszystkimi europejskimi partnerami. Przede wszystkim chce lepiej chronić granice zewnętrzne Unii po to, aby granice wewnętrzne pozostały otwarte - tak jak obecnie. Porozumienia na poziomie europejskim jednak nie widać, a CSU nie chce dłużej na nie czekać. Jakie możliwości pozostają? To kanclerz ma kompetencje ustalania ogólnych założeń polityki. Brzmi ładnie, ale trudno powiedzieć, czy Merkel jest w stanie zrobić z tego użytek. Kanclerz może zdymisjonować Seehofera, który nie zgadza się z nią w jednej z centralnych kwestii. To byłby jednak koniec tego rządu. Merkel może też postawić w parlamencie wniosek o wotum zaufania. Tak czy inaczej, Merkel nie może tolerować tego, że Seehofer działa na własną rękę, bo wtedy rząd przestaje być jej rządem. Rozliczenie z systemem Merkel To często spotykany scenariusz w polityce: to, co długo się kumuluje, wyładowuje się nagle, czasem w przeciągu godzin. CSU od początku była przeciwna polityce migracyjnej Merkel. Już w 2015 r., kiedy kanclerz wpuściła do Niemiec uchodźców, którzy dotarli do Węgier. Nawet wielu członków CDU, przy całej solidarności z Merkel, traci już cierpliwość. W swoich okręgach wyborczych widzą, jak małe jest poparcie dla liberalnej polityki kanclerz, którą i tak już wygładzono. Konflikt jest jednak szerszy niż sprawa uchodźców. Czasy sprzyjają narodowym konserwatystom. W każdym razie wielu odnosi takie wrażenie. Pogonieni przez odnoszących sukcesy populistów z AfD, politycy CSU i część CDU rozlicza się z Merkel. Nie tylko z jej polityką azylową, ale z całym "systemem Merkel". Jesienią w Bawarii odbędą się wybory do lokalnego parlamentu. Trzymać AfD w szachu jest teraz priorytetem CSU. W ostateczności, nawet grając przeciw Merkel i własnemu rządowi. Czy kanclerz jeszcze raz uda się zmienić kurs o 180 stopni? Po tym, co stało się wczoraj, trudno to sobie wyobrazić.