Jak stwierdził premier Lars Løkke Rasmussen, społeczeństwo jasno wyraziło swoją wolę a wynik referendum odzwierciedla też być może ogólny eurosceptycyzm. - Duńczycy wypowiedzieli się mówiąc NIE Unii Europejskiej. Będziemy to respektowali - zaznaczyła szefowa opozycyjnych socjaldemokratów Mette Frederiksen. Mimo to nie ma wątpliwości, że "Dania jest częścią Europy", stwierdziła Frederiksen. Kampania skrajnej prawicy Referendum poprzedziła ożywiona kampania, w której do głosowania przeciwko większej integracji z UE nakłaniała zwłaszcza skrajnie prawicowa, eurosceptyczna Duńska Partia Ludowa (DF). Populiści wykorzystali w swojej kampanii trwającą także w Danii dyskusję wokół kryzysu uchodźczego. Jeżeli Dania zrezygnuje z części swojej suwerenności na rzecz Brukseli, zwiększy się także napływ imigrantów do kraju, argumentowało DF.Do pogłębienia współpracy z Unią Europejską w dziedzinie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości nakłaniała natomiast partia premiera Rasmussena, liberalna lewica (Venstre) wspólnie z socjaldemokratami, socjalistami i konserwatystami. Zwolennicy większej integracji z UE wskazywali na zamachy w Paryżu i międzynarodową walkę z ekstremizmem i terroryzmem. Dania opuszcza Europol Wynik referendum oznacza, że w przyszłym roku Dania wystąpi z Europejskiego Urzędu Policji (Europol). Zgodnie z traktatem lizbońskim w 2016 roku Europol ma stać się urzędem ponadpaństwowym podlegającym kontroli unijnych ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Właśnie ze względu na pogłębienie współpracy państw UE w ramach Europolu głosowali teraz Duńczycy.Na mocy referendum przeprowadzonego w 1992 roku Dania została wyłączona z niektórych postanowień Traktatu z Maastricht, w tym dotyczących wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Gdyby Dania chciała pozostać w Europolu, musiałaby przyjąć reguły UE w tych dziedzinach. Po referendum brane jest pod uwagę ewentualne zawarcie przez UE równoległych umów z Danią a przypuszczalnie, jak powiedziała austriacka szefowa MSW Johanna Mikl-Leitner: "Dania będzie musiała decydować od przypadku do przypadku". Europa ubolewa Europejscy partnerzy przyjęli duńskie "nie" z ubolewaniem. - Wolałbym inny wynik referendum - skomentował w piątek niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maizière podczas spotkania unijnych szefów MSW w Brukseli. Podobnie wypowiedział się Etienne Schneider, minister spraw wewnętrznych Luksemburga, który sprawuje obecnie prezydencję w Radzie UE. - Martwi mnie to "nie", ale jest to demokratyczny proces i musimy go akceptować - powiedział luksemburski polityk. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przeprowadził w czwartek wieczorem rozmowę telefoniczną z duńskim premierem Rasmussenem. Obydwaj politycy zamierzają spotkać się w nadchodzącym tygodniu, by "przedyskutować, co dalej". dpa, afpd / Elżbieta Stasik/Redakcja Polska Deutsche Welle