Katedrę w Kolonii zamierzali podpalić krzycząc przy tym "Allahu Akbar", żeby podejrzenie padło na islamistów. Chcieli też zabić wielu uchodźców, bo "garstka nie wystarczy". W planach mieli też zamachy na meczety i zbrojną walkę z salafitami. Do żadnego z tych zamachów szczęśliwie nie doszło. Dla Wyższego Sądu Krajowego w Monachium plany skrajnie prawicowego ugrupowania "Oldschool Society" (OSS) nie były jednak tylko czczymi pogróżkami. Grupa zamierzała przeforsować przy pomocy zamachów swoją skrajnie prawicową, rasistowską i antysemicką ideologię, licząc się przy tym ze śmiercią ludzi - powiedział sędzia Reinhold Baier. W środę członkowie ugrupowania - trzech mężczyzn i kobieta zostali skazani na kary pozbawienia wolności od trzech do pięciu lat. Jest to znacznie mniej niż domagał się prokurator, ale więcej niż postulowane przez obrońcę uniewinnienie. Dla Markusa W. skazanego na 5 lat więzienia i Andreasa H. (4,5 roku) możliwa była kara 15 lat pozbawienia wolności. 10 lat mogli spędzić za kratkami Denise G., skazana na 3 lata i 10 miesięcy i Olaf O. (3 lata). "Banda nieudaczników" Plany OSS przywodzą na myśl czyny neonazistowskiej komórki NSU (Narodowosocjalistyczne Podziemie), na której koncie jest śmierć dziesięciu osób. Morderstwa te są przedmiotem rozprawy toczącej się od lat w tym samym sądzie w Monachium. Różnica jest tylko taka, że członkowie "Oldschool Society" nie zrealizowali swoich zamiarów. - Dzisiejszy wyrok pokazuje, że państwo prawa jest czujne i zdecydowane w walce z ekstremizmem i terroryzmem o skrajnie prawicowym podłożu - powiedział niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maizière (CDU). Oskarżeni i obrona argumentowali, że grupa była tylko niegroźną bandą - "chaotyczną zgrają". W rozmowach telefonicznych i na czacie mówili wprawdzie o zamachach, w rzeczywistości jednak nie byliby w stanie ich przeprowadzić. - To ludzie, którzy siedzą w dresach na kanapach i nie radzą sobie w życiu - stwierdził po ogłoszeniu wyroku adwokat Michael Rosenthal. Tym argumentem posługiwał się też w sali sądowej, mówiąc o "samotnych nieudacznikach": żyjącym do niedawna w Augsburgu szefie grupy, malarzu pokojowym Andreasie H., wiceszefie i ochroniarzu Markusie W. z Saksonii, pochodzącej także z saksońskiego Freitalu bezrobotnej Denise G. i długotrwale bezrobotnym Olafie O. z Bochum. Według adwokata, ich życiorysy dowodzą, że "niczego w życiu nie zrobili" i tak samo nie byliby w stanie dokonać zamachów. Jasne reguły i hierarchia Sędzia Baier był odmiennego zdania. Wskazał m.in. na statut ugrupowania ze ściśle określonymi, surowymi zasadami postępowania i jego hierarchiczne struktury. Szefowi i jego zastępcy podporządkowane było wszystko. Sędzia podał tego przykład opisując, jak członek OSS został pobity przez Markusa W. i jeszcze musiał go za to przeprosić, bo "swoim zachowaniem doprowadził do takiej sytuacji". Wiele z tego, czym wymieniali się w czatach oskarżeni, było być może bez znaczenia, ale raz po raz i coraz bardziej konkretnie mowa była o zamachach, zaznaczył sędzia mówiąc o "eskalacji gotowości do przemocy". Do zamachu mogło dojść przy okazji ostatniego spotkania "Oldschool Society". Kilka dni wcześniej Andreas H. i Denise G., która sama nazywała się "Terrorlady", przywieźli do Niemiec z Czech zabronione fajerwerki. Do spotkania jednak nie doszło, grupa obserwowana od miesięcy wpadła, jej przywódcy zostali zatrzymani. Ważny sygnał Ekspert ds. skrajnie prawicowego terroryzmu Timo Reinfrank z fundacji Amadeu Antonio nie uważa, by można było porównywać OSS z NSU, jego zdaniem jednak: - Wyrok ten jest ważnym sygnałem, ponieważ zapada mało wyroków w sprawach związanych z przemocą wobec uchodźców. Według Federalnego Urzędu Kryminalnego tylko w 2016 r. odnotowano 994 ataki na schroniska dla uchodźców, w 928 przypadkach miały one skrajnie prawicowe podłoże. dpa, afpd / Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle