Po spektakularnym zatonięciu u wybrzeży Chin irańskiego tankowca Sanchi, władze w Pekinie podkreślają, że wyciekająca z niego ropa naftowa w ograniczonym stopniu wpłynie na środowisko naturalne. Dla ekspertów to jednak tylko mydlenie oczu. Obawiają się katastrofy ekologicznej "historycznych wymiarów", bo po eksplozji i pożarze tankowca, wycieka z niego także kondensat ropy. Na pierwszy rzut oka go wprawdzie nie widać, ale jest to wyjątkowa trucizna dla morskiej fauny i flory. Tankowiec Sanchi przewożący 136 tys. ton skondensowanej ropy naftowej zderzył się w ubiegłym tygodniu na Morzu Wschodniochińskim z frachtowcem. Statek natychmiast stanął w płomieniach. Wszyscy członkowie załogi - 30 obywateli Iranu i dwóch Bangladeszu - najprawdopodobniej zginęli. Po szeregu eksplozji, w niedzielę Sanchi zatonął. Według doniesień chińskich mediów w jego zbiornikach - poza ładunkiem - mogło się znajdować jeszcze do tysiąca ton paliwa. Nieprzewidywalne skutki - Z tego, co wiem, jeszcze nigdy do środowiska nie przedostało się na raz tyle skondensowanej ropy - powiedział agencji AFP Richard Steiner, amerykański doradca ds. katastrof związanych z wyciekiem ropy. W każdym razie on sam nie zna przypadku, by do morza wyciekło więcej niż tysiąc ton skondensowanej ropy. W większości przypadków jest to nawet mniej niż jedna tona. Biorąc pod uwagę stan, w jakim po eksplozjach i trwającym przez kilka dni pożarze znalazł się tankowiec, Steiner wychodzi z założenia, że "skutki tej katastrofy są nieprzewidywalne". Nawet, gdyby do morza przedostało się tylko 20 procent ładunku, odpowiadałoby to ilości ropy naftowej, jaka wyciekła w 1989 r. u wybrzeży Alaski po awarii tankowca "Exxon Valdez" - uświadomił amerykański ekspert rozmiary obecnej katastrofy. Chiny: "Minimalne oddziaływanie na ludzi" Władze Chin wyjaśniły w miniony weekend, że nie należy oczekiwać większych szkód dla środowiska naturalnego. Jak powiedział państwowej stacji telewizyjnej CCTV wysokiej rangi przedstawiciel chińskiego Urzędu Morskiego, skondensowana ropa znajdująca się na pokładzie tankowca "w mniejszym stopniu oddziałuje na morze" niż inne rodzaje ropy. A w ogóle, ponieważ tankowiec zatonął daleko od wybrzeża, należy się liczyć z minimalnymi skutkami katastrofy dla ludzi. Według danych oficjalnego organu partii "People's Daily" plama rozlanej ropy ma 18,5 km długości i 7,5 km szerokości. Stacja CCTV podała natomiast, że ogień został już zgaszony a dwa statki rozpyliły chemikalia dla zlikwidowania ropy. "Najgorsze, co się mogło stać" Irański tankowiec zatonął, jeszcze zanim całkowicie spłonął jego ładunek. Dla Ma Jun, szefa pekińskiego instytutu spraw publicznych i ochrony środowiska jest to najgorsze, co mogło się stać po awarii. "Skondensowana ropa jest dla wszystkich, żyjących w morzu organizmów wyjątkową trucizną" - powiedział Ma gazecie "Global Times". Inaczej niż surowa ropa naftowa, skondensowana nie tworzy na powierzchni morza rodzaju dywanu, tylko powstaje z niej w wodzie, niewidoczny na powierzchni morza, trujący słup węglowodorów. Dla ryb, planktonu, wielorybów czy ptaków morskich w Morzu Wschodniochińskim katastrofa tankowca oznacza zagrożenie życia, ocenia amerykański ekspert Steiner. Dalekosiężnymi skutkami mogą być też zaburzenia rozmnażania się zwierząt morskich lub zapadnięcie przez nie na chroniczne choroby. Jak tłumaczą eksperci, w końcu także ikra i larwy są wystawione na działanie trujących składników ropy. A nawet, jeżeli po kilku miesiącach dobiegnie końca "trująca faza" skutków katastrofy, jej oddziaływanie na środowisko może trwać "o wiele dłużej", ostrzegł Steine dodając, że ponieważ nikt nie bada skutków katastrofy z naukowego punktu widzenia, "rządy i armatorzy prawdopodobnie niesłusznie będą twierdzili, że szkody występują tylko w bardzo ograniczonym stopniu". Elżbieta Stasik / Redakcja Polska Deutsche Welle