"Sędziowie nie są niczym innym jak ustami prawa" - napisał francuski teoretyk państwa baron de Montesquieu (1689-1755), zwany Monteskiuszem. Twórca koncepcji trójpodziału władz jasno określił w ten sposób służebną funkcję władzy sądowniczej. 250 lat później rzeczywistość wygląda nieco inaczej. W Niemczech, znanych z poszanowania prawa, owa prawnicza niezawisłość zaczęła w ostatnich latach wzbudzać wątpliwości. Głośne stały się zarzuty, że orzecznictwo to polityka prowadzona innymi środkami. Uczciwy wybór czy zakulisowe targi W Niemczech jest ponad 20 tys. sędziów. W swoim orzekaniu są "niezawiśli, nie podlegają żadnym naciskom i żadnym zależnościom z zewnątrz". O tym, kto będzie w Niemczech sędzią w sądach powszechnych, decydują kraje związkowe, z reguły ministerstwa sprawiedliwości przy współudziale parlamentów landowych i przedstawicieli samorządu sędziowskiego - w różnych proporcjach, w zależności od landu. W przypadku sędziów federalnych obowiązuje "zasada wyboru najlepszych" ("Bestauslese"). Tego wymaga ustawa zasadnicza. W praktyce jednak sposób wyboru sędziego jest mało przejrzysty i przypomina "czarną skrzynkę". Gremium, które ma decydujący wpływ na wybór sędziów pięciu sądów federalnych (Trybunał Federalny - Bundesgerichtshof, Federalny Sąd Społeczny - Bundessozialgericht, Federalny Sąd Administracyjny - Bundesverwaltungsgericht, Federalny Sąd Finansowy - Bundesfinanzgericht oraz Federalny Sąd Pracy - Bundesarbeitsgericht, jednak bez Federalnego Trybunału Konstytucyjnego) - jest komisja ds. wyboru sędziów (Richterwahlausschuss). Podejmuje ona decyzje zwykłą większością głosów w tajnym głosowaniu i składa się z 32 członków. Przewodniczy mu odpowiedni minister federalny (np. w przypadku Federalnego Sądu Pracy - minister pracy, w przypadku Federalnego Sądu Administracyjnego - minister spraw wewnętrznych itd.), który odpowiada za organizację procedury wyboru. Nie ma on jednak w tym gremium prawa głosu, ale podobnie jak komisja, może zaproponować kandydata. Kandydatura sędziego opiniowana jest przed wyborem przez specjalne gremium sędziowskie w sądzie, w którym ma orzekać kandydat. Na koniec kandydatura musi zostać zaakceptowana przez odpowiedniego ministra federalnego. Może on odmówić akceptacji tylko w przypadku uchybień formalnych. Aktu mianowania dokonuje prezydent RFN. Do komisji ds. wyboru sędziów należy 16 ministrów landowych (obecnie jest to ośmiu polityków CDU, czterech z partii Zielonych i po jednym z CSU, SPD, FDP i partii Lewica) i 16 wybranych przez Bundestag ekspertów, niekoniecznie posłów, biegłych w dziedzinie prawa. Pod względem barw partyjnych skład tej części gremium odzwierciedla układ sił w Bundestagu (obecnie dziewięciu nominatów CDU/CSU, pięciu z SPD i po jednym z partii Zielonych i partii Lewica). Daje to w sumie 18 przedstawicieli CDU/CSU, sześciu z SPD, pięciu z partii Zielonych, dwóch z partii Lewica i jeden z FDP. Decyzje podejmowane są zwykłą większością głosów. Ten system wyboru sędziów dopuszcza do głosu wszystkie siły polityczne reprezentowane w parlamentach, ale w praktyce o wyborze decydują dwa wielkie ugrupowania polityczne: chrześcijańscy demokraci (CDU/CSU) i socjaldemokraci (SPD). Inne partie odgrywają w najlepszym razie drugorzędną rolę. Ponieważ w ciągu roku obsadzić trzeba większą liczbę wakatów w pięciu sądach federalnych (w ostatnich latach średnio 10), z reguły obsady negocjowane są w formie "pakietów" między chadekami a socjaldemokratami. Dzieje się tak nawet pomimo faktu, że w landach często istnieje inny niż w Bundestagu układ sił politycznych. To absurd - krytykują już od wielu lat przedstawiciele partii Zielonych i partii Lewicy. - Kto jest niewygodny, albo z jakichś powodów nielubiany, nie jest wybierany - krytykowała w 2014 r. ówczesna szefowa komisji sprawiedliwości Bundestagu Renate Künast (partia Zielonych). Niedoszli sędziowie idą do sądu Przykładem jest kandydatka zaproponowana przez ministra sprawiedliwości Dolnej Saksonii Antje Niewisch-Lennartz (partia Zielonych). Mimo bardzo wysokich kwalifikacji została ona w 2015 r. odrzucona - i to dwa razy. Wybrany został za to kandydat zbliżony do CDU. Jego rywalka zaskarżyła decyzję przed Okręgowym Sądem Administracyjnym w Lüneburgu i choć argumentowała, że konstytucja nakazuje powoływanie najlepszych na stanowiska sędziowskie, przegrała. Nic dziwnego, że przede wszystkim mniejsze partie, odwołując się do tego typu doświadczeń, żądają pilnej reformy sposobu powoływania sędziów. Ich zdaniem, decydującą rolę odgrywają tu zakulisowe targi. Poza tym o kandydaturze decyduje się na podstawie akt, bez rozmów z poszczególnymi zainteresowanymi. Także obowiązek zachowywania szczegółów postępowania w tajemnicy wzmaga nieufność wśród krytyków tych procedur. Nic dziwnego, że coraz więcej odrzuconych kandydatów na stanowiska sędziowskie w pięciu sądach federalnych zgłasza wątpliwości co do procedur i wątpi w obiektywizm decyzji komisji ds. wyboru sędziów. Tygodnik "Der Spiegel" cytował w 2014 r. anonimowo wysokiego rangą prawnika, który brał udział w wyborze sędziów słowami "pewne osoby są niepożądane, ale tego nikt otwarcie nie przyzna". Wybór sędziów TK Także najwyższy niemiecki sąd - Federalny Trybunał Konstytucyjny - konfrontowany jest nierzadko z krytyką ze względu na personalia. W odróżnieniu od pięciu sądów federalnych sędziowie Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z siedzibą w Karlsruhe wybierani są przez gremium składające się z 12 posłów do Bundestagu. Także tutaj skład jest odbiciem partyjnych proporcji w Bundestagu. Posiedzenia są niejawne. Praktykę tę skrytykował między innymi Andreas Vosskuhle, czyli... obecny prezes Trybunału Konstytucyjnego. W jednym z komentarzy do ustawy zasadniczej napisał przed laty: "przez sporą grupę autorów ta regulacja uważana jest słusznie za sprzeczną z konstytucją". Norbert Lammert (CDU), profesor prawa i wieloletni przewodniczący Bundestagu, już 2012 r. dziwił się, jak "niewielką legitymację" mają sędziowie, którzy wybierani są do TK. Uznał to za "dość zadziwiające", że wymagania dotyczące wyboru sędziów TK są niższe, niż na przykład w przypadku wyboru pełnomocnika ds. ochrony danych czy pełnomocnika ds. służby wojskowej. Jednak ta ścisła partyjno-polityczna kontrola przy obsadzaniu stanowisk sędziowskich w najwyższych niemieckich sądach rzadko jest publicznie podważana. Ma ona wprawdzie swoje historyczne uzasadnienie. Dla twórców Republiki Federalnej było jasne, że wśród ówczesnych sędziów było wielu nazistów. Jednak polityczna kontrola wymiaru sprawiedliwości już dawno się przeżyła. Dziś partie wykorzystują ten przywilej kontroli raczej do forsowania swoich własnych interesów. Przewodniczący Niemieckiego Zrzeszenia Sędziów (DRB) Jens Gnisa, w stanowisku nadesłanym "Deutsche Welle" zapowiada, że jego organizacja "będzie angażowała się na rzecz zwiększenia udziału sędziów i prokuratorów w kwestii obsadzania stanowisk w wymiarze sprawiedliwości". Volker Wagener / Bartosz Dudek