W latach 1925-1961 w Tuam w hrabstwie Galway na zachodzie Irlandii mieścił się dom dla niezamężnych matek prowadzony przez siostry zakonne. Jego mieszkanki miały być traktowane jak niewolnice, a niedożywione dzieci umierały jak muchy. Już w połowie lat 70. ubiegłego stulecia na terenie należącym do byłej katolickiej placówki znaleziono pierwsze, dziecięce szkielety. Mieszkańcy sądzili, że są to ofiary wielkiego głodu, jaki dotknął Irlandię w XIX w. Później eksperci odkryli jednak masowy grób z ludzkimi szkieletami - były to szczątki płodów, niemowląt i małych dzieci w wieku do trzech lat. Systematyczne poszukiwania Jak poinformowało ministerstwo ds. dzieci w Dublinie, teraz cały teren dawnego domu w Tuam ma być systematycznie przeszukiwany. Według relacji świadków tamtych czasów, zmarłe dzieci miały być grzebane jak odpady. Sprawę nagłośniła lokalna historyczka, która znalazła w rejestrze zgonów wpisy prawie 800 dzieci, które zmarły w ciągu 36 lat istnienia placówki. Jednak tylko w przypadku jednego dziecka historyczka mogła udowodnić, że zostało ono pochowane. Temat znów odbił się szerokim echem przy okazji wizyty papieża Franciszka w Irlandii. Tuam nie jest odosobnionym przypadkiem. Specjalna komisja śledcza ds. domów dla niezamężnych matek z dziećmi bada w całej Irlandii historię tych placówek. Przebywały w nich dziesiątki tysięcy "upadłych kobiet".