Konsul RP Jakub Wawrzyniak oraz nadburmistrz Frankfurtu Peter Feldmann 1 sierpnia złożyli kwiaty pod tablicą pamiątkową na budynku byłych Zakładów Adlera. Wieńce złożono również na zbiorowej mogile więźniów KZ Katzbach na frankfurckim cmentarzu. O godzinie "W" rozbrzmiała tam syrena. Zaraz potem odśpiewano polski hymn narodowy. Uroczystości pod tablicą pamiątkową kilka godzin wcześniej odbyły się na chodniku przy ruchliwej ulicy. Przemówienia zagłuszały zgrzyty przejeżdżających tramwajów. Mimo okresu urlopowego w środku tygodnia zebrał się tłum. - Upamiętnienie KZ Katzbach już od dawna jest odruchem serca wielu Frankfurtczyków, stwierdził konsul RP Jakub Wawrzyniak. - Obóz Katzbach w tragiczny sposób połączył Frankfurt z Polską, przede wszystkim z Warszawą - dodał. Wyniszczani i katowani Nieliczni ocaleni nazywali KZ Katzbach komandem śmierci. Obóz istniał od września 1944 r. do marca 1945 r. Przeważającą większość więźniów stanowili Polacy. W zbiorowej mogile we Frankfurcie spoczywa 528 więźniów Katzbach. Kilkaset osób wysłano stąd jako chorych do tzw. obozu śmierci. Podobnie kilkuset więźniów wpędzono przed marszem śmierci do wagonów i pozostawiano na bocznicach. Wg badań dr Andrei Rudorff z Instytutu im. Fritza Bauera we Frankfurcie z 1600 więźniów obozu Katzbach ocalało około 100. 1375 więźniów trafiło do Katzbach z powstania warszawskiego, przez obozy Buchenwald i Dachau. Dziś nie ma już możliwości dokładnego zweryfikowania, kto z więźniów KZ Katzbach rzeczywiście brał czynny udział w powstaniu, a kto był cywilem. Jedynym źródłem wiedzy dla badaczy są relacje byłych więźniów. Pamiętać rzetelnie i godnie Od trzech lat inicjatywa obywatelska we Frankfurcie pod przewodnictwem Horsta Kocha-Panznera zabiega o utworzenie miejsca pamięci o pracy przymusowej i o obozie KZ Katzbach. Działacze otrzymali doraźną dotację od miasta na rozwój projektu. Frankfurt finansuje też badania naukowe o Katzbach w Instytucie im. Fritza Bauera, a wcześniej przez kilka lat wspierał ciąg projektów artystycznych o KZ Katzbach. Inicjatywa Horsta-Panznera to synergia kilku frankfurckich organizacji - stowarzyszenia "Przeciwko Zapomnieniu, dla Demokracji" oraz m.in. działających z ramienia kościoła ewangelickiego "Znaków Nadziei - Zeichen der Hoffnung". Strona niemiecka nie zna wystarczająco dziejów powstańczego zrywu w Warszawie w sierpniu 1944 r. Toteż w okolicznościowe publikacje i wystąpienia wdziera się rys półprawd. Dominuje wyobrażenie, że dopiero po kapitulacji, po 2 października 1944 r., Niemcy wywozili z Warszawy do obozów ludność cywilną. Mało kto zdaje sobie tu sprawę, że powstańcy byli brani do niewoli jeszcze podczas powstania. Aby uniknąć rozstrzelania, pozbywali się powstańczych opasek. Setki z nich trafiło do Frankfurtu już we wrześniu 1944 r. Tymczasem powstańcy wzięci do niewoli już po kapitulacji trafiali zgodnie z konwencjami do obozów jenieckich. "To wstyd dla naszego miasta" W pamięci zebranych Frankfurtczyków pozostanie przejmujące przemówienie senator do spraw kultury Iny Hartwig. Podobnie jak nadburmistrz Peter Feldmann Hartwig wskazała na żmudną drogę odzyskiwania pamięci o obozie Katzbach. - To wstyd dla naszego miasta, jak długo to trwało, aż upublicznione zostało cierpienie tu spoczywających. Mimo że obóz ten istniał w samym centrum miasta, a wiele zbrodni było popełnianych na oczach mieszkańców, po wojnie systemowo o nim milczano. Ani miasto, ani Zakłady Adlera, ani też Frankfurtczycy nie poruszali tego tematu - mówiła. "Widzę olbrzymie cierpienie" Dopiero kilka dni wcześniej o KZ Katzbach dowiedziały się zakonnice z ewangelickiego zakonu Maryi z Darmstadt. Siostry powołały zakon po wojnie, by modlić się o pokój między narodami. - Obejrzałam filmy na youtube o powstaniu warszawskim i widzę to olbrzymie cierpienie i to, że ludzi z tym cierpieniem zostawiono samych - mówi przełożona zakonu siostra Passionata. Także przy mogile więźniów Katzbach rozbrzmiała 1 sierpnia modlitwa - poprowadził ją proboszcz Polskiej Misji Katolickiej z Frankfurtu ks. Rafał Orliński. Modlono się wyłącznie w języku polskim. Niemieccy uczestnicy, wśród nich także siostry zakonu Maryi, nie mogli się do niej przyłączyć. Nie rozumiano również treści przemówień przedstawicieli Polonii. Ubolewał nad tym w rozmowie z DW wieloletni dyrektor Gallus Theater, Winnfried Becker. - Życzyłbym sobie, aby następna uroczystość była bardziej polsko-niemiecka w charakterze. Aby niemiecki duchowny stanął obok polskiego, także jako symbol pojednania. Aby pamiętano o powstańcach, oddając cześć także pozostałym, więzionym tam ofiarom - Żydom, Rosjanom, Ukraińcom, Niemcom, Francuzom. Romom. "Reparacje powinny trafić do poszkodowanych" Grobem więźniów KZ Katzbach we Frankfurcie wiele lat opiekowało się stowarzyszenie LAGG Zycie i Praca w Gallus i Griesheim. Ulla Diekmann opowiada DW o pomyślnych staraniach o remont mogiły, czy o staraniach o odszkodowania dla byłych więźniów. Według niej odszkodowania wypłacone dopiero kilkanaście lat temu były żałośnie niskie. Ulla Diekmann przyznaje, że osobiście jest zwolenniczką reparacji. - Ale powinny one w pierwszej linii odnosić się do cierpień ludzi i trafić do poszkodowanych - precyzuje. - Polacy i Niemcy są dziś dla siebie partnerami. Możemy mówić o cudzie pojednania i współpracy - podkreślał z kolei nadburmistrz Frankfurtu, Peter Feldmann. - To zrozumiałe, jeśli jeden rząd postuluje do drugiego o więcej środków na wymianę młodzieży, czy badania naukowe nad wspólną historią - powiedział w rozmowie z DW. - Jeśli jednak w żądaniach pojawiają się kwestie abstrakcyjne, to zaraz mamy też emocje, urażoną dumę i honor. Mogę tu tylko poradzić obu rządom, aby rozmawiały ze sobą. Jak równy z równym, z wzajemnym szacunkiem i przyjaźnią - dodał polityk SPD. Joanna de Vincenz/Redakcja Polska Deutsche Welle