Kiedy w grudniu 1970 roku Willy Brandt (SPD) podpisywał w Warszawie przełomowy traktat o normalizacji stosunków z Polską, Helmut Kohl był szefem chadeckiej opozycji i sprzeciwiał się uznaniu granicy na Odrze i Nysie. Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor katedry Historii Najnowszej w Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy Brandta na Uniwersytecie we Wrocławiu przypomina, że Kohl kontynuował pod tym względem politykę chadeków. Podczas głosowania nad ratyfikacją traktatu w Bundestagu (17.05.1972) większość chadecji z Helmutem Kohlem na czele wstrzymała się od głosu. Kohl solidarny Mimo obiekcji w kwestii uznania granicy z Polską, Kohl po objęciu rządów (1982) kontynuował politykę wschodnią lewicowo-liberalnej koalicji i nie zakwestionował traktatów wschodnich. Swoje pierwsze oświadczenie rządowe w Bundestagu Kohl wygłosił w czasie trwającego w Polsce stanu wojennego. Kohl nie wspomniał w nim ani słowem o granicy, ale mówił: "Rząd RFN popiera polski naród i w miarę możliwości wypełni życiem traktat z grudnia 1970". W tym samym przemówieniu nowy kanclerz mówił o "przytłaczającej sytuacji w Polsce" i nawiązując do oświadczenia Bundestagu z 18 grudnia 1981 zaapelował: "Żądamy zakończenia stanu wojennego w Polsce, uwolnienia więźniów politycznych, kontynuowania dialogu z Kościołem oraz zniesienia zakazu działalności dla Solidarności". Zakaz ten Kohl nazwał "bezwzględnym atakiem na polski naród". Jego wypowiedź deputowani Bundestagu nagrodzili długimi oklaskami. Kohl podziękował też polskiemu Kościołowi za zaangażowanie na rzecz porozumienia między Polakami i Niemcami. Na koniec oświadczenia zaapelował do Niemców, by dalej wspierali Polaków. Zapowiedział też zniesienie opłat za paczki do Polski przed kolejnymi Świętami Bożego Narodzenia. Byle przeczekać W drugiej połowie lat 80. Polska zeszła w polityce Kohla na dalszy plan. Historyk Uniwersytetu w Trewirze i znawca polsko-niemieckich stosunków, prof. Klaus Ziemer, tłumaczy, że Niemcy borykały się wówczas z wewnętrznymi problemami. Poza tym "dla Kohla jako kanclerza adresatem polityki musiał być też polski rząd, a nie tylko społeczeństwo". Niemiecki historyk zauważa też, że minister spraw zagranicznych RFN w rządzie Kohla Hans-Dietrich Genscher "wahał się z przyjęciem przedstawicieli polskiej opozycji podczas wizyt w Warszawie, jeszcze wtedy, gdy inni zachodni szefowie dyplomacji już to robili". Polski historyk z Centrum Willy Brandta we Wrocławiu, prof. Krzysztof Ruchniewicz, uważa, że Kohl posiadał od początku "emocjonalny stosunek do Polski". - Niejednokrotnie mówił w Bundestagu, że z okien jego domu rodzinnego można patrzeć na zamek w Hambach, gdzie w 1832 roku odbyła się wielka manifestacja polskich powstańców i niemieckich demokratów - przypomina Ruchniewicz. - Ta świadomość jest głęboko zakorzeniona w społeczności, do której Kohl należał - dodaje historyk. Gesty pojednania W roku 1989 polityka Kohla wobec Polski uległa widocznej poprawie. Zaraz po zatwierdzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego, Kohl zaczął przygotowywać kilkudniową podróż do Polski. Kiedy był w Warszawie, właśnie zaczął upadać mur (9.11.1989) i kanclerz zdecydował się przerwać rozmowy i natychmiast pojechać do Berlina: "Pomimo zapewnień, że wróci, obawiałem się, że będzie inaczej", wspominał Tadeusz Mazowiecki. "Miałem świadomość, iż wywołałoby to w Polsce obawy i zminimalizowało pozycję Polski. Kanclerz jednak dotrzymał obietnicy i wrócił, by kontynuować wizytę". Podczas tej podróży doszło między obydwoma politykami do słynnego gestu. Podczas mszy w Krzyżowej Tadeusz Mazowiecki i Helmut Kohl przekazali sobie znak pokoju, obejmując się. Ten gest stał się symbolem polsko-niemieckiego pojednania. Graniczne wahanie Mimo tych symbolicznych gestów kwestia granicy na Odrze i Nysie pozostawała otwarta. - Niemiecki kanclerz czekał do ostatniej chwili - mówi Klaus Ziemer z Uniwersytetu w Trewirze. - Mazowiecki był bardzo rozczarowany, że ani w Krzyżowej, ani w Warszawie, ani wiosną, ani latem 1990 roku, Kohl nie mówił o uznaniu granic - dodaje. Wielu ekspertów przypomina, że choć z politycznego punktu widzenia nikt nie podważał granicy, to jednak istniała pewna luka prawna związana z tym, że traktat z 1970 roku obowiązywał tylko dla starej RFN. Ociąganie się Kohla było głównie spowodowane odbywającymi się w 1990 roku wyborami do Bundestagu. - Kohl ze względu na elektorat wahał się w kwestii ostatecznej deklaracji, że granice są nienaruszalne - tłumaczy prof. Ziemer. - Wolał czekać, aż będzie mógł powiedzieć: "Inaczej nie mogłem, byłem zmuszony i uznanie granic z Polską jest ceną za zjednoczenie Niemiec" - ocenia niemiecki historyk. Ostatni krok Ostatecznie do uznania granicy z Polską doszło latem 1990 roku. Kohl ugiął się pod presją aliantów, którzy domagali się uznania granic podczas negocjacji zjednoczenia Niemiec ("2 plus 4"). Krzysztof Ruchniewicz z Centrum Willy Brandta we Wrocławiu podkreśla, że Helmut Kohl "miał świadomość, iż jest tym, który musi podjąć decyzję w tej sprawie". Ruchniewicz przypomina też, że enerdowscy opozycjoniści także "domagali się od Kohla uznania granic i uważali, że powinien to być jeden z warunków zjednoczenia". Zdaniem historyka Kohl był przede wszystkim pragmatykiem, który nie chciał "sztucznych i tymczasowych deklaracji odnośnie granic" i dlatego czekał, aż pojawiła się "realna wizja zjednoczenia i wtedy zaczął to regulować". Wspólnota interesów i integracja europejska Zdaniem Klausa Ziemera z Uniwersytetu w Trewirze największe zasługi Kohla wobec Polski leżą w jego zaangażowaniu na rzecz polskiej integracji w Europie w latach 90. Historyk przypomina, że Kohl jako pierwszy mówił o "polsko-niemieckiej wspólnocie wartości i interesów", której celem była europejska integracja. Ziemer uważa, że "Polacy czuli, iż Kohl jako kanclerz zjednoczonych Niemiec był niezawodnym partnerem, który dotrzymywał słowa". - Były czasy w połowie lat 90., kiedy Kohl był bardziej popularny w Polsce niż w Niemczech - przypomina. Zaangażowanie Kohla na rzecz integracji Polski w UE sprawiło, że Kohl był w Polsce postrzegany jako jeden z najbardziej przyjaznych polityków niemieckich. Ziemer zauważa, że niemiecki kanclerz "szybko dostrzegł szansę zjednoczenia dla całej Europy po upadku systemu komunistycznego i zdał sobie sprawę z ogromnego znaczenia Polski w tym procesie". - Helmut Kohl zaangażował się emocjonalnie w ten proces i dlatego jeszcze w połowie lat 90. w Warszawie mówił z przekonaniem, że Polska będzie członkiem Unii w 2000 roku - twierdzi Ziemer. Zdaniem Krzysztofa Ruchniewicza z Centrum Willy Brandta nie należy również zapominać o tym, że Kohl "nie tylko podpisał układ graniczny, lecz także o traktat o dobrym sąsiedztwie". Traktat, jak zauważa polski historyk, jest dokumentem, który "do dziś wyznacza kierunek relacji polsko-niemieckich". Róża Romaniec, Berlin / red. odp. Bartosz Dudek