Gazeta ocenia, że z perspektywy Europy zachodniej ze wschodu UE napływają przede wszystkim złe wiadomości. Paryż, Berlin, a przede wszystkim Bruksela, narzekają na "narastający nacjonalizm, autokratyczny styl rządzenia przede wszystkim w Polsce i na Węgrzech, a także na ataki na wymiar sprawiedliwości i wolność mediów" - pisze. Nowością jest to - ocenia "Handelsblatt" - że obie części kontynentu europejskiego dryfują w różnych kierunkach nie tylko politycznie, ale też gospodarczo, a pozytywne tego efekty tym razem widać na wschodzie. Ekonomiści, jak Vasily Astrov z Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych (Wiiw), mówią o uniezależnieniu się środkowo i wschodnioeuropejskich krajów UE od Zachodu. "Mały, polski cud" "Przede wszystkim w Polsce można mówić już o małym cudzie gospodarczym. Kraj, w którym narodowo-konserwatywny i krytyczny wobec Brukseli rząd pewnie ponownie wygra wybory w październiku, wyróżnia się oczekiwanym wzrostem gospodarczym na poziomie 4,6 proc. PKB. W 2020 roku wzrost ma wynieść 3,7 proc. PKB. Specjalizujący się w regionie instytut WiiW musiał ostatnio podnieść prognozy wzrostu dla całej środkowej i wschodniej Europy" - pisze "Handelsblatt". Jak dodaje, w 2019 roku PKB całego regionu ma wzrosnąć o 3,9 proc. Tymczasem w Niemczech, największej gospodarce Europy, wzrost ma wynieść zaledwie 0,6 proc. PKB. "Wschód UE wyraźnie uniezależnił się od spowolnienia w strefie euro, a w szczególności od Niemiec" - ocenia Vasily Astrov, cytowany przez niemiecki dziennik. Skutki spowolnienia w eurostrefie jak dotąd nie są odczuwane w środkowowschodniej Europie - oceniają wiedeńscy eksperci. "Handelsblatt" wskazuje jednak, że możliwe karne cła, jakimi europejskim producentom samochodów zagroził prezydent USA Donald Trump, mogą być niebezpieczne także dla środkowej i wschodniej Europy. W Polsce duże fabryki mają Volkswagen, Mercedes i Fiat, na Węgrzech Audi i Mercedes, w Czechach siedzibę ma należąca do Volkswagena Skoda. Zaskoczeniem - w ocenie niemieckiego dziennika - jest to, że wzrost na wschodzie UE napędzają mocno rosnące wynagrodzenia, które stymulują popyt i nie stanowią niebezpieczeństwa. Zdaniem ekspertów, "pozytywny cykl rosnących płac i inwestycji" utrzymuje się długo, a rosnące koszty płacy nie zaszkodziły też konkurencyjności. Wręcz przeciwnie - w tej dziedzinie wschód nadrobił zaległości wobec Zachodu. Wielu Polaków oczekiwało więcej "Pomimo zasługujących na krytykę tendencji nacjonalistycznych wschodnioeuropejskie kraje UE dysponują dziś lepszymi instytucjami, bardziej niezależnymi mediami, wyższym poziomem edukacji i wyższymi standardami ochrony środowiska, niż w chwili wejścia do UE" - konkluduje, cytowany przez "Handelsblatt", ekonomista Wiiw Richard Grieveson. "Wszędzie, z wyjątkiem Czech, poparcie dla członkostwa w UE jest bardzo wysokie i nigdzie nie ma znaczących sił, domagających się wyjścia ze Wspólnoty" - dodaje. Niemiecka gazeta wskazuje też, że w dużej mierze dzisiejszy mały cud gospodarczy wschodnioeuropejskie kraje UE zawdzięczają środkom z unijnych funduszy strukturalnych. Dziennik cytuje eksperta warszawskiej fundacji Amicus Europae Ireneusza Bila: "Polska przeżywa złoty wiek. Mamy PKB wysoki, jak nigdy dotąd, i weszliśmy z trzeciej ligi do pierwszej". Jego zdaniem, przynajmniej połowę wzrostu PKB Polska zawdzięcza środkom unijnym. Bil ocenia jednak, że oczekiwania wielu Polaków były większe, dlatego czują się rozczarowani. Na tym skorzystała "prawicowonacjonalistyczna partia PiS", obierając lewicowy kurs w polityce socjalnej - pisze "Handelsblatt". "Wstrzymanie prywatyzacji, upaństwawianie banków czy więcej państwowego kapitału dla koncernów po części czyni z PiS partię prawie socjalistyczną" - ocenia, cytowany przez gazetę Bil.