Konrad Schuller, korespondent "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) w artykule "Wielki dworzec dla rzekomego zdrajcy" podkreśla, że Donald Tusk jest nie tylko przewodniczącym Rady Europejskiej, lecz stał się również nieoficjalnym przewodniczącym opozycji w Polsce, gdzie "eurosceptyczna prawica pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego przepycha swoją narodowo-katolicką rewolucję". Zdaniem autora, Tusk udowodnił w środę (19.04.17), że czuje powołanie do "wyższych celów" i zadbał o to, "by jego zjawienie się w ojczyźnie nie stało się, tak jak planowano, praszczętą, tylko pochodem triumfalnym". Konrad Schuller, opisując szczegółowo tłumne powitanie Tuska przez jego zwolenników oraz nielicznych przeciwników na Dworcu Centralnym w Warszawie, pisze, że wszystko było od początku do końca dokładnie zainscenizowane. Autor wyjaśniając powody, dla których Tusk musiał się stawić przed Prokuraturą Okręgową w Warszawie, stwierdza, że pytania zadane szefowi Rady Europejskiej miały tylko na pierwszy rzut oka charakter proceduralny. Zdaniem Konrada Schullera, przy dokładniejszymi przyjrzeniu się sprawie możliwe wydaje się być to, co powiedział Donald Tusk określając wezwanie go na przesłuchanie "nagonką". Miałaby ona pomóc w przyczepieniu Tuskowi jako "potencjalnemu konkurentowi" obecnego konserwatywnego prezydenta Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich w 2020 r. etykietki zdrajcy. Według korespondenta FAZ decydującym aspektem politycznym w stawianych zarzutach są w mniejszym stopniu popełnione błędy w ustaleniach kierownictwa polskich służb wywiadowczych, a bardziej "rosyjskie powiązania Tuska". "To, że Tusk był zawsze chętnym egzekutorem rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, jest jedną z wrogich praktyk, które Kaczyński i jego świta od lat powtarzają monotonnie jak magiczne formuły voodoo". Tusk i Putin Autor tłumaczy, że "istotą zaklęcia" jest Putin, a "Tusk, jako pudel 'rosyjskiego Mefista' miał być współwinny zbrodni, która od lat jest podstawą narracji narodowych konserwatystów - historii zamordowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego przez rosyjskie tajne służby"(...). Dlatego, jak konstatuje Konrad Schuller, "sugestie Tuska, że wezwanie go na przesłuchanie miałoby być kontynuacją "nagonki na niego", nie są wcale zaskakujące. A telewizja publiczna jak na zamówienie nawiązując wieczorem w przeddzień przesłuchania do "sprawy Smoleńska" ukazała świadka Tuska w "komitywie" z Putinem. Autor artykułu pisze też, że przyjazd Tuska poprzedziły wcześniej już jako uwertura informacje o najnowszych wynikach śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej oraz nowej teorii zamachu, wg której przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu w 2010 r. była eksplozja bomby termobarycznej. A wezwanie Tuska w tej sprawie było wysłaniem sygnału politycznego, "że jest on zdrajcą, który zadaje się niegodziwie z mordercami". Odmienne sygnały Tymczasem, zdaniem korespondenta FAZ, "były premier swoim trumfalnym marszem w środę wysłał całkiem odmienny sygnał". Wszystkie szczegóły jego przyjazdu były ustalone. Nowy, jak spod igły Pendolino, którym Tusk przyjechał do Warszawy, został wprowadzony w czasach jego rządów, wtedy zmodernizowano również Dworzec Centralny. "W ogóle" jak pisze Konrad Schuller, "przyjazd Tuska był dla znawców polskiej historii subtelnym sygnałem, gdyż już marszałek Piłsudski, twórca nowoczesnej Polski, dał w 1918 r. swoim zwolennikom do zrozumienia, że opuścił pociąg socjalizmu ‘na przystanku niepodległości'". Zdaniem FAZ "Donald Tusk sprawiał w środę wrażenie, że nie miałby nic przeciwko temu, by pójść w ślady tego protoplasty. Jego zwolennicy na Dworcu Centralnym trzymali tablice, na których w różnych wersjach widniało pojęcie "Europy" a zamiast wizerunku legendarnego marszałka można było zobaczyć Tuska. Aleksandra Jarecka, Redakcja Polska Deutsche Welle