"Jeśli chodzi o brak tolerancji w publicystyce, Polska wyprzedza inne kraje. Ten, kto wyraża 'błędne' poglądy lub stroi sobie żarty z rządu, jest zwalniany" - pisze Stephan Stach w środę w dzienniku "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Niemiecki dziennikarz powołuje się na opinię pisarza Szczepana Twardocha. Autor popularnego także w Niemczech "Boksera" na Facebooku odniósł się do dwóch głośnych przypadków zwolnienia redaktorów i "zakneblowania" trzeciego. Stach przytacza wypowiedź Twardocha, że przypadki te pokazały opinii publicznej, "w jak prymitywnym i głupim państwie żyjemy". Dziennikarz "FAZ" wskazuje na dwie debaty o tłamszeniu wolności słowa w Polsce, które toczą się równocześnie w dwóch odizolowanych od siebie, zwaśnionych obozach. "Obozy te - zwolennicy partii rządowej PiS i jej przeciwnicy dzielą opinię publiczną, media i nawet rodziny" - pisze Stach. Biełsat zwalnia za zdjęcie "FAZ" opisuje szczegółowo oba przypadki. Pierwszy dotyczy redaktora telewizji Biełsat Iwana Szyły, który został zwolniony z telewizji Biełsat po tym, gdy opublikował zdjęcie prezydentów Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa w Waszyngtonie, na którym prezydent RP stoi, a jego amerykański odpowiednik siedzi. "Podczas gdy Trump z poważną miną rezyduje za swoim biurkiem, Duda pochylony do przodu w celu złożenia podpisu stoi obok niego i uśmiecha się do kamery" - pisze Stach, dodając, że po opublikowaniu zdjęcia na prezydenta Polski "wylała się fala drwin". Zdjęcie stało w jawnej sprzeczności z powielaną przez PiS tezą, że dzięki pracy obecnego rządu Polska "wreszcie wstała z kolan". Jak zaznacza Stach, krytyczne wobec rządu media zareagowały na ten incydent z oburzeniem. "Gazeta Wyborcza" pisała o szoku wśród białoruskich znajomych dziennikarza. Portal Onet.pl dopatrzył się cenzury w Biełsacie, a Gazeta.pl zwróciła uwagę, że szefowa stacji Agnieszka Romaszewska-Guzy nie jest tak zasadnicza, gdy chodzi o jej udział w "politycznych kampaniach". Gazeta.pl zamyka dział opinii Portal Gazeta.pl jest bohaterem także drugiej debaty, o której pisał Twardoch. Portal zamknął swój dział opinii, w którym ukazywały się teksty autorów o szerokiej gamie poglądów. Kontrowersje wzbudził szczególnie materiał Rafała Wosia, w którym apelował on do polskiej lewicy o "uwolnienie się z uścisku liberałów i budowę wspólnie z PiS demokratycznego socjalistycznego państwa". Stach przypomina, że tygodnik "Polityka" nie przedłużył z Wosiem umowy, a portal Gazeta.pl zamknął dział opinii. Media prawicowe wykorzystały okazję do zademonstrowania oburzenia. Tygodnik "Do Rzeczy" pytał, czy przyczyną było "zbyt dużo pluralizmu", a stacja telewizyjna Republika, czy "Gazeta Wyborcza" stosuje cenzurę. Wojenne tańce Zdaniem "FAZ" oba "zadowolone z siebie" obozy krytykują drugą stronę, unikając dyskusji o meritum sprawy. Na zakończenie artykułu Stach sięga ponownie po opinię Twardocha. Polska - zaznacza pisarz - "nie jest krajem, w którym obywatele uczestniczą w życiu republiki, spierając się o jej żywotne interesy. Dla takiej publicystyki nie ma w Polsce miejsca". Jego zdaniem wszystko ogranicza się do "pustego rytuału", który służy potwierdzeniu własnych racji i odczłowieczenia drugiej strony. To "wojenne tańce wokół totemu, którym towarzyszy zadowolone pomrukiwanie wodza szczepu". "Takie wojenne tańce nie są wyłącznie polską specjalnością, lecz w Polsce polaryzacja społeczeństwa jest bardziej zaawansowana niż w innych krajach. To odbija się na mediach. Linia polityczna jest ważniejsza od debaty. Redaktorzy, którzy odchodzą od linii politycznej, uważani są za zdrajców" - pisze w konkluzji Stach. Redakcja Polska "Deutsche Welle"