"Gdy 7 kwietnia 1933 roku, kilka tygodni po dojściu Hitlera do władzy, w Berlinie zebrał się niemiecki rząd, minister spraw zagranicznych Konstantin von Neurath nie krył swojego zaniepokojenia. Powód: Polska rozważa możliwość wojny prewencyjnej", pisze Gerhard Gnauck we "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (FAS). "Za wszelką cenę musimy wystrzegać się prowokacji", ostrzegł Neurath swoich kolegów z rządu. Sytuacja jest napięta, mówił szef MSZ. Gnauck dodaje, że temat ewentualnej wojny prewencyjnej omawiany był też na kolejnym kwietniowym posiedzeniu kierowanego przez Hitlera rządu. "Czy plany wojny prewencyjnej rzeczywiście istniały? Czy Polska usiłowała potrząsnąć innymi Europejczykami i namówić ich do wspólnej akcji przeciwko reżymowi w Niemczech?", pyta warszawski korespondent niemieckiej gazety. Piłsudski wyczuwał niebezpieczeństwo W Polsce panował wówczas Józef Piłsudski - "socjalista i być może najwybitniejszy polski mąż stanu w 20 wieku" - przypomina Gnauck. Jak zaznacza, Piłsudski nie był "demokratą bez skazy", jednak cechowało go "wyczucie nadciągającego niebezpieczeństwa", przede wszystkim ze strony obu wielkich sąsiadów Polski - Niemiec i Związku Sowieckiego. Dawny rewolucjonista i konspirator Piłsudski nie miał zaufania do oficjalnej dyplomacji. W drażliwych kwestiach posługiwał się raczej osobistymi wysłannikami - tłumaczy autor. I tym razem, kilka tygodni po dojściu do władzy Hitlera Piłsudski wysłał do Paryża swojego zaufanego towarzysza walk Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego. W marcu 1933 roku wziął on udział w spotkaniu weteranów w stolicy Francji. Misja Wieniawy Podczas pobytu we Francji Wieniawa przedstawił polskie plany: niebezpieczeństwo ze strony Niemiec będzie wzrastało. Należy postawić Hitlerowi ultimatum: musi przestać zbroić się, a jeśli się na to nie zgodzi, Polska zajmie niemieckie tereny na Wschodzie, a Francja obsadzi Nadrenię. Wskutek tej wspólnej akcji Hitler straci władzę - przewidywano w Warszawie. Miesiąc później rozmowy w Paryżu prowadził kolejny emisariusz, jednak Paryż od początku był niechętny wobec wszelkich akcji mogących być uznanych za "awanturnictwo". Jeszcze większą rezerwę wykazywał Londyn, a także Praga. Ktoś z otoczenia czeskiego prezydenta Tomasza Masaryka "wygadał się" Niemcom, że Polska planuje akcję prewencyjną na Wschodzie - pisze Gnauck powołując się na niemieckie dokumenty. Łatwe zadanie? Akcja przeciwko rozbrojonym Niemcom byłaby w 1933 roku dla Francji i Polski "spacerkiem" - uważa Gnauck. Francuscy politycy zaprzeczali jednak po wojnie, by cokolwiek wiedzieli o polskich planach. Plotki o wojnie prewencyjnej kursowały wówczas w wielu europejskich stolicach, w tym w Berlinie. Gnauck przytacza opinię polskiego historyka Marka Kornata, który uważa, że strona polska jedynie sondowała w rozmowach, czy Francja byłaby gotowa do takiej interwencji. Zdaniem Kornata na drodze do takiej akcji istniała poważna przeszkoda. "Ta koncepcja zakładała, że atakujemy kogoś, kto prawdopodobnie zaatakuje nas dopiero później. Szalenie trudno jest przekonać opinię publiczną w kraju demokratycznym do takiego kroku" - tłumaczy historyk. Marszałek zmienia plany Piłsudski szybko zrozumiał, że jego plan spotkał się z odrzuceniem. Dlatego po 1933 roku marszałek zmienił front i rozpoczął rozmowy z Niemcami. Rezultatem tego zwrotu był polsko-niemiecka deklaracja o nieagresji z 1934 roku. Jak pisze Gnauck, od tego czasu Piłsudski prowadził politykę równowagi między obu dyktatorami - Hitlerem i Stalinem. Dopiero porozumienie między nimi w 1939 roku doprowadziło do podziału Polski i innych krajów Europy Wschodniej między Niemcy i Związek Sowiecki.